[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wycofać się zdążył tylko jeden z jezdzców - pozostalipolegli tam, gdzie ich szyk zderzył się z tym straszliwym młynkiem.Zresztą Rohirrimów to specjalnie nie skonfundowało.Z gęstniejącego mrokunatychmiast wyłoniła się jeszcze szóstka jezdzców, którzy natychmiast rozsypali się wnajeżone kopiami półkole.Kumai usiłował przegrodzić sobą prześwit, odwracając zatylną oś jeden z wozów ale zrozumiał, że nie zdąży, dlatego wycofał się i - starając nietracić z oczu przeciwników - rzucił przez ramię rozkaz:135 KIRYA J.YESKOV - OSTATNI WAADCA PIERZCIENIA- Zapalajcie, żeby was licho!- Nie nadążamy, panie! - zawołał ktoś z tylu.- Do wielkich katapult nie możemy sięprzedostać.- Palcie, co się da! Nie ma co się czaić! Zachodni są w obozie! - ryknął i zaprosił weWspólnej Mowie gotujących się do ataku Rohirrimów: - No, kto tam się nie boi?! Ktostanie do uczciwej walki z górskim trollem?!I udało się! Szyk rozsypał się na elementy i po jakiejś sekundzie stanął przed nim rycerzz białym plumażem korneta:- Jesteś gotów, szlachetny panie?Kumai chwycił swoją żerdz za środkową część, wykonał błyskawiczny wypad i odkryłRohirrima o kilka jardów od siebie.Uratowało trolla tylko to, że rohańska klinga okazałasię zbyt lekka i nie dała rady przeciąć jego dyszla, na którą przyjął cios.Usiłując zyskaćcenne sekundy, inżynier wycofywał się w głąb parku maszynowego, ale nie udało mu sięjuż oderwać od prześladowcy.Kornet był zręczny i szybki jak łasica, a w walce nakrótkim dystansie szansę Kumaja z jego nieporęczną bronią były bliskie zeru.- Podpalać i zwalić w diabły!!! - ponownie wrzasnął, wyraznie widząc, że jego konieczbliża się wielkimi krokami.Tak też się stało: w następnej chwili świat eksplodował białym bólem i troll natychmiastopadł w delikatną chłodną ciemność.Uderzenie kometa dokładnie rozcięło mu hełm iKumai już nie widział, jak po minucie wszystko dokoła dosłownie rozlało się w morzeognia - jego ludzie zdążyli mimo wszystko wykonać polecenie.A po kilku sekundachcofający się przed żarem Rohirrimowie, zobaczyli jak z głębi tego huczącego piecawychodzi, niepewnie krocząc, ich lekkomyślny oficer uginający się pod brzemieniemnieprzytomnego trolla.- Po jakie licho, kornecie?- Ależ powinienem poznać imię tego szlachetnego sira! W końcu jest jeńcem mojejbroni.Kumai ocknął się dopiero trzeciego dnia - w rohańskim sanitarnym namiocie, gdzie obokniego leżała trójka jego "chrześniaków": stepowi książęta nie czynili różnic międzyswoimi, i obcymi rannymi, i wszystkich leczyli jednakowo.Na nieszczęście,"jednakowo" oznacza w tym przypadku "jednakowo niedobrze": głowa inżynieraznajdowała się w opłakanym stanie, a z lekarstw dostał mu się przez cały ten pobyt tylkobukłaczek wina, który przyniósł mu jego pogromca, kornet Eorgen.Kornet wyraziłnadzieję, że po wyzdrowieniu inżynier drugiego stopnia okaże mu honor i spotkają sięraz jeszcze w pojedynku - ale najchętniej jakąś bardziej tradycyjną bronią, nie dyszlem.Ioczywiście może siebie uważać za wolnego, przynajmniej w granicach obozu - podsłowem oficera.Jednakże po tygodniu Rohirrimowie wyruszyli na wyprawę na Mordorzdobywać dla Aragorna koronę Odrodzonego Królestwa, i tego samego dnia Kumajawraz z resztą rannych wysłano do kamieniołomu na Mindolluinie: Gondor wszak był już136 KIRYA J.YESKOV - OSTATNI WAADCA PIERZCIENIAcywilizowanym państwem, nie to co zapyziały Rohan.Jak udało mu się przeżyć tych kilka pierwszych katorżniczych dni - z rozbitą głową iwstrząsem mózgu, który co jakiś czas ciskał go w odmęty nieświadomości - byłocałkowitą zagadką.Najprawdopodobniej był to wynik trollijskiego uporu, po prostuchęci uczynienia na złość nadzorcom.Zresztą, nie miał specjalnych złudzeń co do swegolosu.Kumai w swoim czasie przeszedł zgodnie z panującą w majętnych trollijskichdomach tradycją, cały łańcuszek stanowisk w ojcowej kopalni w Cagancabie - od górnikado pomocnika geometry.Wystarczająco dobrze znał się na organizacji pracwydobywczych, by wiedzieć, iż ekonomiczne wyniki nikogo tu nie interesują.Przywieziono ich tutaj nie dlatego, by przynieść właścicielom kamieniołomu jakiśdochód, a żeby zdechli.Dla mordorskich jeńców ustalono takie proporcje normywydobycia i wyżywienia, że było to najprawdziwszym "zabijaniem na raty".Na trzeci tydzień, kiedy część jeńców już oddała dusze Bogu, a reszta, nic nie mogąc nato poradzić, wciągnęła się jako tako w ten zabójczy rytm, wpadła tu inspekcja elfów [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • swpc.opx.pl
  •