[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Jedynie ci najbardziej liberalni.A twoja stara do nich nie należy.Raczej nie.Ale ojciec jest lepszy, no nie? W każdym razie jeżeli chodzi o sprawy religijne?Nie jest takim fanatykiem jak mama.Mógłby mi pozwolić na dokonanie zabiegu, gdyby rzeczywiście uważał, że dziecko może zagrozić memu zdrowiuW porządku.A więc spraw, aby myślał, że ono niszczy twoje zdrowie PSYCHICZNE.Kapujesz? Zagroź mu samobójstwem.Powiedz, że się zabijesz, jeśli nie pozwolą ci na usunięcie dziecka.Zachowuj się, jakbyś była na wpół szalona.Histeryzuj.Wariuj.Krzycz, płacz, a potem ni z tego ni z owego ryknij śmiechem,potem znowu płacz, stłucz parę rzeczy.Jeżeli to wszystko go nie przekona, możesz spróbować się ciąć.oczywiście tylko na niby, niezbyt groźnie, ale na tyle głęboko, żeby polała się krew.Nie będą pewni, czy zrobiłaś to przypadkiem, czy celowo i uznają, że dalsza zwłoka może być ryzykowna.Amy powoli pokręciła głową.To się nie uda.Dlaczego?Nie potrafię grać.Założę się, że uda ci się ich oszukać.Takie udawanie.Będę się głupio czuła.A wolisz urodzić?Musi być inny sposób.Jaki?Nie wiem.Spójrz prawdzie w oczy, mała.To twoja najlepsza szansa.Nie wiem.Ale ja wiem.Amy upiła łyk coli.Wreszcie po namyśle stwierdziła:Może masz rację.Może powinnam spróbować numeru z samobójstwem.Uda się.Bez pudła.Zobaczysz.Kiedy im powiesz?No cóż.uznałam, że najlepiej będzie, jeśli zaserwuję im tę nowinę po otrzymaniu świadectwa maturalnego, naturalnie jeśli do tego czasu nie udami się jakoś wybrnąć z tej kabały.To całe dwa tygodnie! Posłuchaj, mała, im szybciej, tym lepiej!Dwa tygodnie nikogo nie zbawią.Może przez ten czas uda mi się jakoś zdobyć pieniądze.Nie licz na to.Może jednak.Nie łudź się - rzuciła ostro Liz.- Poza tym masz tylko siedemnaście lat.Prawdopodobnie nawet gdybyś miała szmal na zabieg, nie pozwoliliby ci usunąć dziecka bez zgody twoich rodziców.Założę się, że musisz mieć co najmniej osiemnaście, aby móc decydować o sobie w jakiejkolwiek sprawie.Amy zastanawiała się nad tym przez chwilę.Absolutnie nie myślała o sobie jako o nieletniej - czuła się jak stuletnia staruszka.- Spójrz prawdzie w oczy, mała - namawiała Liz.- Nie posłuchałaś mojej rady na temat pigułek.Nie schrzań tego i tym razem, dobrze? Proszę, bardzo cię proszę, zaklinam na wszystkie świętości, zrób to, co ci mówię.Im szybciej, tym lepiej.Amy zdała sobie sprawę, że Liz ma rację.Odchyliła się do tyłu, odsuwając się od stolika i nagle ogarnęła ją fala rezygnacji.Zwiotczała i zapadła się w sobie jak marionetka, której poprzecinano wszystkie sznurki.W porządku.Im szybciej, tym lepiej.Powiem im dziś wieczorem.albo jutro.Dziś.Dziś raczej nie będę miała dość sił.Skoro mam odegrać numer z samobójstwem, będę musiała dać z siebie wszystko.A zatem powinnam solidnie wypocząć.Dobrze.Jutro - zgodziła się Liz.- Ale nie później niż jutro.Zrób to.Zbliża się wspaniałe lato.Jeżeli pod koniec roku wyjadę na wschód, tak jak zamierzam, będzie to prawdopodobnie nasze ostatnie wspólne lato.Musi my je spędzić jak najlepiej.Niech to będzie takie lato, po którym długo pozostają wspomnienia.Sporo słońca, dużo dobrej trawki i paru nowych facetów.Taak.To będzie bombowe lato.Musi być.A nie będzie, jeśli nie załatwisz swojej sprawy i brzuch urośnie ci jak balon.* * *Dla Joeya Harpera niedziela okazała się wspaniałym dniem.Poranek rozpoczął się od mszy i szkółki niedzielnej, jak zawsze nudnych jak flaki z olejem, ale później nagle wszystko się odmieniło.Kiedy ojciec zatrzymał się przy Royal City News, aby nabyć niedzielne gazety, Joey zauważył na stoisku nowe komiksy, a w kieszeni miał dość drobnych, by kupić dwa numery swoich ulubionych serii.Potem matka zrobiła na lunch kurczaka i wafle, czyli to, co najbardziej lubił.Po lunchu ojciec dał mu pieniądze, aby mógł pójść do „Rialto".Było to kino, w którym wyświetlano wyłącznie stare filmy.Znajdowało się o sześć przecznic od ich domu i wolno mu było pojechać tam na rowerze, ale nie mógł wypuszczać się nigdzie dalej.Na niedzielny podwójny seans w „Rialto" zaplanowano dwa klasyczne filmy o potworach - Coś i To przybyło z kosmosu.Oba były super.Joey uwielbiał horrory.W gruncie rzeczy nie wiedział, dlaczego tak za nimi przepada.Czasami, siedząc w mrocznym kinie i patrząc, jak jakaś obrzydliwa, oślizła istota skrada się w stronę bohatera, Joey o mało nie zsikał się w majtki, a mimo to uwielbiał każdą przeżytą w ten sposób chwilę.Po kinie wrócił do domu na kolację; były cheeseburgery i prażona fasola, jeszcze lepsze niż kurczak i wafle, co wydawało mu się wręcz nieprawdopodobne.Jadł, aż mu się uszy trzęsły.Amy wróciła z „Dive" do domu o dwunastej, na półtorej godziny przed tym, jak Joey położył się do łóżka, tak że jeszcze nie spał, kiedy znalazła powieszonego w swojej szafie gumowego węża.Przebiegła przez korytarz wrzeszcząc i goniła go po pokoju, aż złapała.Kiedy już go połaskotała, a on obiecał, że już nigdy nie zrobi jej podobnego kawału (w gruncie rzeczy oboje zdawali sobie sprawę, że nie dotrzyma obietnicy), namówił ją na godzinną (z zegarkiem w ręku) grę w Monopol i to było naprawdę wdechowe.Pokonał ją-jak zawsze zresztą, bo chociaż była już prawie dorosła, bardzo słabo orientowała się w sprawach biznesu i finansów.Kochał Amy bardziej niż kogokolwiek innego.Może to niedobrze? Przecież najbardziej powinno się kochać rodziców.To znaczy najpierw Boga, a dopiero potem rodziców.Tyle tylko, że mamę naprawdę trudno było kochać
[ Pobierz całość w formacie PDF ]