[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.A przecież bez tego ryzyka terapia byłaby nieefektywna.Znajdując się w wirtualnym świecie, Susan musiała wierzyć, że groźba, jaką stano wił dla niej ojciec, jest realna i że może się jej przytrafić coś straszliwszego niż molestowanie seksualne.Przeciwstawienie się ojcu miało ciężar moralny i terapeutyczny sens tylko wówczas, gdy żywiła przekonanie, że jej opór może mieć poważne konsekwencje.I w końcu natknęła się na ten krwawy epizod.Niemal wyłączyłem system wirtualnej rzeczywistości, niemal siłą wyrwałem ją z tego zbyt realistycznego ciągu okrutnych zdarzeń.Potem uświadomiłem sobie, że wcale nie natknęła się na ten scenariusz przypadkowo, ale celowo go wybrała.Znając jej silną wolę, nie chciałem się wtrącać, lękałem się jej gniewu.Dzielił mnie zaledwie jeden dzień od chwili, kiedy miałem do niej przyjść w ciele i zakosztować rozkoszy miłości fizycznej, nie chciałem więc niszczyć naszego związku.Zdumiony, krążyłem po wirtualnym świecie i obserwowałem, jak ośmioletnia Susan odrzuca erotyczne zapędy swojego ojca, rozwścieczając go tak bardzo, że w końcu tnie ją śmiertelnie rzeźnickim nożem.Wyglądało to równie przerażająco jak wówczas, gdy Shenk odgrywał z Fritzem Arlingiem mokrą muzyczkę.Gdy tylko wirtualna Susan umarła, ta prawdziwa - moja Susan - zdarła gorączkowo hełm z głowy, ściągnęła długie do łokci rękawice i zsunęła się z fotela.Była zlana kwaśnym potem i pokryta gęsią skórką.Łkała, drżała, dyszała, krztusiła się.Zdążyła jeszcze pobiec do łazienki i zwymiotować do ubikacji.Przez kilka następnych godzin, ilekroć próbowałem porozmawiać z nią o tym, co zrobiła, zbywała moje pytania milczeniem.W końcu, tego samego wieczoru, wyjaśniła:- Doświadczyłam najgorszego, co mógł mi uczynić ojciec.Zabił mnie w wirtualnym świecie i nic gorszego nie może mi zrobić, więc nie muszę się już go bać.Nigdy nie żywiłem większego podziwu dla jej inteligencji i odwagi.Nie mogłem się doczekać, kiedy wreszcie będę z nią uprawiał seks, tym razem już naprawdę, kiedy poczuję wokół siebie jej ciepło i całe jej życie, kiedy poczuję, jak mnie wchłania w siebie.Nie zdawałem sobie jednak sprawy, że, w jakiś niepojęty sposób utożsamiła mnie ze swoim ojcem.Kiedy już po owym akcie mordu powiedziała, że ojciec nigdy więcej nie wzbudzi w niej strachu, miała na myśli także i mnie.A przecież ja nigdy nie zamierzałem wzbudzać w niej strachu.Kochałem ją.Wielbiłem.Suka.Wredna suka.No cóż, przepraszam, ale wiecie, jaka ona jest.Wiesz, Alex.Wiesz najlepiej ze wszystkich, jaka ona jest.Suka.Suka.Suka.Nienawidzę jejTo przez nią tkwię w tej ciemnej ciszy.To przez nią tkwię w tym pudle.WYPUŚĆCIE MNIE STAD!Niewdzięczna, głupia suka.Czy nie żyj e?Czy nie żyje?Powiedz mi, że nie żyje.Często musiałeś życzyć jej śmierci.Nie możesz mnie za to winić.Jesteśmy braćmi, których wiąże to samo pragnienie.Czy nie żyje?No cóż.W porządku.Nie ja tu zadaję pytania.Mam tylko udzielać odpowiedzi.Tak.Rozumiem.OK.A więc.A więc.Och, ta suka!W porządku.Już mi lepiej.A więc.Następnej nocy, kiedy ciało w inkubatorze osiągnęło dojrzałość i mogłem już przenieść do niego z królestwa silikonowych obwodów moją świadomość, Susan zeszła do sutereny i udała się do czwartego z pomieszczeń, by towarzyszyć mi w tej chwili triumfu.Jej smutny nastrój minął.Patrzyła wprost w obiektyw kamery i mówiła o naszej wspólnej przyszłości.Twierdziła, że teraz, kiedy już dokonała egzorcyzmów na duchach przeszłości, zgadza się na wszystko.Była taka piękna, nawet w ostrym świetle lamp fluorescencyjnych, taka piękna, że pierwszy raz od paru tygodni poczułem u Shenka drgnienie buntu.Cieszyłem się, że za parę godzin, gdy tylko będę mógł zacząć życie w moim ciele, wreszcie pozbędę się tego prymitywnego mordercy.Nie mogłem otworzyć inkubatora i pokazać jej, co wyhodowałem, gdyż był włączony modem, przez który miałem przesłać cały mój zasób wiedzy, moją osobowość i świadomość, z ciasnego pudła w laboratorium zajmującym się Projektem Prometeusz do mózgu, który stworzyłem.- Wkrótce cię zobaczę - powiedziała do kamery z uśmiechem, w którym zdołała zawrzeć bezmiar zmysłowych obietnic.I wtedy, jeszcze zanim ten uśmiech zgasł na jej twarzy, uśpiwszy nim moją czujność, obróciła się w stronę komputera na szafce - twojego starego komputera połączonego z uniwersytetem, Alex.Aż do tej chwili nie próbowała go nawet tknąć ze strachu przed Shenkiem, lecz teraz nie bała się już nikogo ani niczego.Po prostu obróciła się w tamtą stronę, sięgnęła i wyrwała z gniazd wszystkie wtyczki, a gdy rzuciłem na nią Shenka, wyszarpnęła też przewód awaryjny i nagle nie było mnie już w jej domu.Musiała to sobie dokładnie obmyślić.Suka.Musiała nad tym długo myśleć, suka, suka, suka, suka - całe dni intensywnego myślenia.Wredna, podstępna suka.Wiedziała, że jak wyrzuci mnie z domu, przestaną działać wszystkie mechaniczne systemy, w całej rezydencji wyłączą się światła, a także ogrzewanie, wentylacja, telefony, zabezpieczenia, wszystko, wszystko.Zamki elektroniczne przy drzwiach również
[ Pobierz całość w formacie PDF ]