[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Tylko referentka, zazwyczaj radosna i uśmiechnięta, siedziała z poważną miną.- Wejdź! - rozległ się głos z otwartego gabinetu.Chris drgnął.To był głos Tocsa, brzmiał jak zwykle, może tylko bardziej szorstko.Czy rzeczywiście była to już kwestia kilku godzin?Tocs półleżał w fotelu.Ubrany był w swój ulubiony pulower.Wyglądał tak, jak go pamiętał Chris, jedynie twarz była może trochę bardziej pożółkła.Obok stały dwa dyktafony i kilka telefonów.- Zbliż się, chłopcze, usiądź - powiedział.- Słyszałeś już chyba, że mi się dostało, chociaż zabroniłem na razie o tym rozpowiadać.I tak już za dużo ludzi się załamało.Ale teraz dajmy temu spokój.Nigdy jeszcze nie odczuwałem tak silnie, jak cenną rzeczą jest czas! - Uśmiechnął się.- No cóż, złóż mi krótkie sprawozdanie, co u was słychać, w jaki sposób chcecie wziąć się za tych cholernych, człapiących olbrzymów.Chciałbym dożyć tego.Ale nie zbliżajcie się do nich za bardzo, sam widzisz, czym to grozi!Chris czuł się nieswojo.Nie mógł udawać, że wszystko jest w porządku, ani ukrywać, jak bardzo boleje nad Tocsem.Po raz pierwszy z trudem podporządkował się woli dowódcy.Wiedział, że tak trzeba i że właśnie taka postawa sprzyja działaniu Tocsa.Dowódca czynił to, co Chris zaniedbał w bazie podczas świąt Bożego Narodzenia: dawał innym przykład, robił wszystko, żeby ów nieszczęśliwy wypadek nie zaciążył na losie całej ekspedycji.Chris zaczął niepewnie opowiadać, starając się przy tym, aby sprawozdanie było zwięzłe.Przede wszystkim poinformował, że projekt nawiązania kontaktu nie został jeszcze opracowany.Tocs słuchał w milczeniu, a potem powiedział:- Nie mogę dać ci żadnego przepisu, ale nie radziłbym robić cokolwiek teraz, zimą.Na razie jesteśmy unieruchomieni, bardziej niż zazwyczaj.Pracujcie dalej, również nad sposobem łączności.I lepiej będzie, jeżeli poświęcicie dodatkowo jeszcze pół roku na poznanie tych makrosów.Zawsze marzyłem o tym, żeby nawiązać kontakt z innymi istotami rozumnymi - Tocs mówił teraz cicho.- Nigdy jednak nie zastanawiałem się, czy tamci też sobie tego życzą i czy taki kontakt jest w ogóle możliwy.To jeszcze bardziej zwiększa ryzyko.O tym, jacy oni są, wiemy tyle co nic.- Tocs uśmiechnął się chytrze: - Do ich przeszłości wrócimy jeszcze.Wiemy tylko, że język angielski odgrywa u nich nadal dużą rolę.Ich mieszkania są zawieszone na linach.Czy to świadczy już o wyższym stopniu rozwoju? Część naszych specjalistów twierdzi, że to jest przyszłość budownictwa.Istnieje wiele materiałów odpornych bardziej na rozciąganie niż na ciśnienie.- Tocs uczynił ręką niezdecydowany gest.Po chwili włączył magnetofon i zaczął mówić urzędowym tonem, który sprawił, że Chris wyprostował się mimo woli:- Chris Noloc, życzą sobie, żebyś został moim następcą, ale ze zmienionym zakresem odpowiedzialności: Ty poprowadzisz akcję makro, a tu, na “Oceanie”, polecam ci zostawić swojego stałego zastępcę, powiedzmy Relpeka.Sprawą dla nas najważniejszą jest nawiązanie kontaktu, przy czym należy unikać zbędnego ryzyka, o ile to będzie w ogóle możliwe.Chris, niniejszym przekazuję ci funkcję i związaną z nią odpowiedzialność dowódcy ekspedycji.- Po tych słowach Tocs wyłączył magnetofon.- To by była część oficjalna.- Znowu spojrzał chytrze, zmarszczył czoło i zapytał: - Chyba zgadzasz się na to?Chris czuł, że coś drapie go w gardle, ale uśmiechnął się i skinął głową.- To dobrze, chłopcze.A teraz słuchaj uważnie.Nie, najpierw wyjmij ze skarbca tą starą księgę.- Podał Chrisowi klucz i po chwili tamten wyciągnął z szafy pancernej owinięty wstęgą foliał.- Tajemnica państwowa wielkiej wagi - wyjaśnił Tocs, robiąc przy tym ważną, ale jednocześnie ubawioną minę.- Według mnie cały ten szum wokół tego to głupota.Ale zostałem zobowiązany do zachowania tajemnicy i tego samego powinienem był żądać od ciebie.Powiedziałem: powinienem był.Nie mówmy więcej o tym
[ Pobierz całość w formacie PDF ]