[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Więc stałem się nekroskopem.Sam ukułem to słowo, nawiasem mówiąc.Jestem dobrym aktorem - sam widziałeś.Dobra, po zabawie - koniec rozmowy.Tam są drzwi, Keenan.Gormley powoli potakiwał głową.Z początku był zaskoczony, ale teraz instynkt wziął górę.Przeczucie podpowiedziało mu, co tu naprawdę się dzieje.- Sprytnie - powiedział - ale nie do końca.Z kim teraz rozmawiasz, Harry? Inaczej: kto mówi przez ciebie?Jeszcze przez chwilę z oczu Harry’ego biła przekora.Gormley ponownie poczuł upływ dziwnej mocy - chłopiec przerywał kontakt ze swoim chytrym zmarłym przyjacielem.Twarz jego zmieniła się.- Co chciałbyś wiedzieć? - zapytał matowym, pozbawionym emocji głosem.- Wszystko - odpowiedział natychmiast Gormley.- Myślałem, że już wiesz wszystko.- Chcę faktów.Zasięg twojego talentu, na przykład, i jego ograniczenia.Jeszcze przed chwilą przepuszczałem, że nie możesz używać go na odległość - dajmy na to.Chcę wiedzieć, o czym rozmawiacie, co ich interesuje.Czy uważają cię za intruza czy za przyjaciela? Chcę wiedzieć wszystko.- Wszystko? - Harry uśmiechnął się gorzko.- Więc mamy być „przyjaciółmi”, czy tak?Keenan przysunął krzesło i usiadł naprzeciwko Keogha.- Harry, nikt się o tobie nie dowie.To prawda, będziemy przyjaciółmi.Pewnie myślisz, że jestem ostatnią osobą, której mógłbyś potrzebować.Na razie będziesz mnie potrzebował, zapewniam cię.Harry patrzył przez zmrużone powieki.- Dlaczego ty mnie potrzebujesz? Zanim cokolwiek powiem, wyjaśnisz mi kilka spraw.Gormley oczekiwał takiej reakcji.Patrzył prosto w pytające, rozważne oczy chłopca.- Postaram się.Wiesz kim jestem, więc teraz powiem ci, jak zarabiam na życie.Opowiem ci o ludziach, z którymi pracuję.Opowiedział Harry’emu o brytyjskim wydziale E i co wiedział o jego odpowiednikach w Ameryce, Francji, ZSRR i Chinach.Opowiedział o telepatach, którzy mogą ze sobą rozmawiać przez kontynenty bez telefonu - tylko za pomocą siły umysłu.Mówił o jasnowidztwie, możliwości zobaczenia przyszłości, prze-powiedzenia wydarzeń, które mają dopiero nastąpić.Wspomniał też o telekinezie i psychokinezie, o ludziach, którzy mogą przesuwać masywne obiekty wyłącznie siłą woli bez odwoływania się do siły mięśni.Opowiedział o „dalekowidzących” ludziach, którzy dostrzegają dowolne miejsca i wydarzenia na świecie.Przypomniał historię o psychicznym uzdrowicielu, o „lekarzu”, który potrafi wywołać siłę życia gołymi rękoma, odpędzać choroby bez potrzeby konwencjonalnych leków.Przedstawił esperów, których miał pod swoim zwierzchnictwem.Uświadomił Harry’emu, że i dla niego jest tam miejsce.Powiedział to wszystko w taki sposób, tak klarownie, zrozumiale, z takim przekonaniem, że Harry był pewien, że słyszy najczystszą prawdę.- Więc, jak widzisz - kończył Gormley - nie jesteś dziwaczny, Harry.Może twój talent jest unikalny, ale nie ty - jako człowiek obdarzony talentem ESP.Twoja babka miała talent i przekazała go córce, twojej matce.Ona, z kolei, tobie.Bóg tylko jeden wie, do czego zdolne będą twoje dzieci.- A teraz chcesz, żebym dla ciebie pracował? - Harry wyszeptał po dłuższej chwili, kiedy dotarło do niego wszystko, co usłyszał.- Tak.- A jeśli odmówię?- Harry, znalazłem cię.Jestem „wykrywaczem”, wyczuję każdego espera na milę.Nie wiem nigdy, jaki talent posiada, ale wiem, że go ma.Są jeszcze inni tacy jak ja.Jeden z nich to szef radzieckiej jednostki ESP.Powiedziałem ci o sprawach, o których nie mam prawa mówić.Dlatego, że chcę twojego zaufania.Myślę, że i ja tobie mogę ufać.Nie musisz się mnie obawiać, Harry, ale nie mogę obiecać, że jesteś bezpieczny.- Myślisz.że mogą mnie znaleźć?- Coraz więcej rozumiesz, Harry - powiedział Gormley.- tak jak i my.Mają przynajmniej jednego swojego człowieka w Anglii.Nie spotkałem go jeszcze, ale czuję blisko siebie.Wiem, że mnie obserwuje, śledzi.To prawdopodobnie także „wykrywacz”.Posłuchaj co mówię: znalazłem ciebie, więc jak długo to potrwa, zanim oni cię odnajdą? Jest jedna różnica: oni nie dadzą ci możliwości wyboru.- A ty mi dajesz, tak?- Oczywiście, że tak.To zależy od ciebie - przychodzisz do nas albo nie.Zastanów się, Harry - przemyśl to! Szybko!Harry nie domyślał się, że Szukszin to ten sam człowiek - obserwator, którego „wyczuwa” Gormley.- Mam kilka spraw do załatwienia - powiedział.- Potem podejmę ostateczną decyzję.- Oczywiście, rozumiem.- To zajmie trochę czasu.Może pięć miesięcy.Gormley zgodził się.- Skoro musisz.- Muszę.- Po raz pierwszy podczas tego spotkania, Harry uśmiechnął się nieśmiało, naturalnie.- Słuchaj, zrobiło mi się sucho w gardle.Napijesz się kawy?- Z wielką chęcią - Gormley odwzajemnił uśmiech.- Wypijemy, a ty może opowiesz mi o sobie, co?- Dobrze - westchnął - opowiem.Minęły dwa tygodnie.Harry Keogh skończył pisać powieść i zaczął „szykować” się na Wiktora Szukszina.Zaliczka za książkę zapewniła mu finansową stabilność, której potrzebował na przyszłe pięć, sześć miesięcy - na przygotowania
[ Pobierz całość w formacie PDF ]