[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- W twoich żyłach płynie krew smoków, a smok niczego się nie boi.Jej domem w Vaes Dothrak było wnętrze pagórka.Dany odprawiła wszystkich poza ser Jorahem.- Powiedz mi - odezwała się stanowczym głosem wyciągnięta wygodnie na poduszkach.- Czy to Uzurpator?- Tak.- Rycerz wyciągnął zwinięty papier.- Magister Illyrio pisze do Yiserysa.Robert Baratheon oferuje ziemie i tytuł lorda za śmierć twoją lub twego brata.- Mojego brata? - Uśmiechnęła się przez łzy.- Jeszcze o niczym nie wie, prawda? W takim razie Uzurpator jest winien Drogo tytuł lorda.- Teraz nie potrafiła już powstrzymać łez.Objęła dłońmi swój brzuch.- Za mnie, powiedziałeś, tylko za mnie?- Za ciebie i dziecko - odpowiedział ser Jorah ponurym głosem.- Nie.Nie dostanie mojego syna.- Nie będzie więcej płakała, postanowiła.Nie będzie trzęsła się ze strachu.Uzurpator obudził smoka i przekona się, co to znaczy.Khdl Drogo wrócił, kiedy na niebie pokazały się pierwsze gwiazdy.Cohollo, który jechał za nim, prowadził jucznego konia.Na jego grzbiecie spoczywało ciało ogromnego, białego lwa.Khal zeskoczył z konia uśmiechnięty i pokazał jej rany na nogach, w miejscach, gdzie hrakkar dosięgnął go pazurami przez getry.- Będziesz miała płaszcz z jego skóry, księżycu mojego życia - powiedział.Jednakże śmiech szybko zniknął z jego twarzy, a on sam zamilkł, kiedy Dany opowiedziała mu o wszystkim.- Kupiec to dopiero początek - ostrzegł go ser Jorah Mormont.- Po nim przyjdą następni.Wielu zechce zaryzykować w zamian za tytuł.Drogo długo milczał.Wreszcie przemówił: - Ten kupiec uciekał od księżyca mojego życia.Lepiej niech biegnie za nią.I tak będzie.Jhogo, Jorahy, oto, co wam powiem: wybierzcie sobie, jakiego zechcecie, konia z moich stad, poza moim kasztanem i srebrzystą, którą podarowałem księżycowi mojego życia.Oto mój podarunek za to, co zrobiliście.Obiecuję też podarunek dla Rhaego, syna Drogo, rumaka, którzy przemierza świat.Jemu dam ten żelazny tron, na którym siedział ojciec jego matki.Dam mu Siedem Królestw.Tak mówię ja, Drogo, khal - mówił coraz bardziej podniesionym głosem z pięścią wzniesioną ku niebu - Poprowadzę mój khalasar na zachód, tam, gdzie kończy się świat, i będę pierwszym khalem, który pojedzie na drewnianych koniach przez słoną czarną wodę.Zabiję ludzi w żelaznych ubraniach i rozbiję ich kamienne domy.Zgwałcę ich kobiety, ich dzieci wezmę w niewolę, a ich potłuczonych bogów przywiozę do Vaes Dothrak, żeby się pokłonili Matce Gór.Tak będzie, tak przysięga Drogo, syn Bharbo.Przysięgam przed Matką Gór, a świadkiem są gwiazdy, które patrzą z góry.Jego khalasar wyruszył dwa dni później, udając się najpierw na południe, a potem na zachód przez równiny.Khal Drogo poprowadził ich na ogromnym gniadym rumaku.U jego boku jechała Daenerys na swoim srebrzystym koniu.Za nimi podążał kupiec, biegł boso, z łańcuchami na szyi i rękach, a ich końce przywiązane były do kantaru srebrzystej klaczy Dany.Biegł za nią, potykając się, bosy.Nie mogło mu się stać nic złego… tak długo, jak długo potrafił nadążyć za nią.CatelynZnajdowali się jeszcze zbyt daleko, żeby dokładnie rozpoznać chorągwie, lecz pomimo mgły nie miała wątpliwości, że są białe z ciemniejszą plamą na środku; mógł to być tylko szary wilkor Starków na śnieżnym polu.Na ten widok Catelyn Stark zatrzymała konia i skłoniła głowę w podzięce.Bogowie okazali swoją dobroć.Nie spóźniła się.- Czekają na nasze przybycie, pani - odezwał się ser Wylis Manderly - tak jak przyrzekł mój pan ojciec.- Nie każmy im czekać na siebie.- Ser Brynden Tully spiął konia ostrogami i pojechał szybko w kierunku chorągwi.Catelyn jechała tuż obok.Za nimi ruszyli jej brat i ser Wendel ze swoimi wojskami, prawie tysiąc pięćset ludzi: ponad dwudziestu rycerzy z giermkami, dwustu konnych lansjerów, wojownicy i wolni, reszta - głównie piechurzy - uzbrojeni byli w piki, włócznie i trójzęby.Lord Wyman został z tyłu, żeby sprawdzić umocnienia obronne Białego Portu.Ten prawie sześćdziesięcioletni mężczyzna wydawał się zbyt ogromny, by dosiadać konia.- Gdybym wiedział, że dożyję jeszcze jednej wojny, jadłbym mniej węgorzy - powiedział do lady Catelyn, kiedy zeszła ze statku.Klepał się przy tym po ogromnym brzuchu.Jego palce przypominały tłuste kiełbasy.- Moi chłopcy dopilnują, żebyś bezpiecznie dotarła do swojego syna, nie obawiaj się, pani.Jego „chłopcy” byli starsi od Catelyn, która w duchu żałowała, że obaj synowie tak bardzo są podobni do ojca.Ser Wylisowi brakowało jeszcze tylko kilku węgorzy do zjedzenia, by osiągnąć stan, w którym nie da się wsiąść na konia; współczuła biednemu zwierzęciu.Ser Wendel, młodszy z chłopców, mógłby uchodzić za najgrubszego mężczyznę, jakiego w życiu spotkała, gdyby wcześniej nie widziała jego ojca i brata.Wylis okazywał sztywny spokój, za to Wendel należał do typów głośnych i chełpliwych; obaj mieli sumiaste wąsy i głowy łyse jak pupa niemowlęcia, a każdą część ich ubrań znaczyły plamy po jedzeniu.Mimo to darzyła ich sympatią.Pomogli jej dostać się do Robba, tak jak obiecał ich ojciec, a tylko to się liczyło.Ucieszyła się, widząc, że jej syn wysłał zwiadowców także i na wschód.Lannisterowie przybędą z południa, jeśli w ogóle wyruszą, mimo to z aprobatą przyjęła ostrożność Robba.Mój syn prowadzi wojska na wojnę, pomyślała z niedowierzaniem.Owszem, bała się bardzo o niego i o Winterfell, lecz z drugiej strony czuła dumę.Jeszcze rok temu był chłopcem.Kim jest teraz, zastanawiała się.Zwiadowcy powitali ich ciepło, rozpoznawszy herb Manderlych - biały tryton z trójzębem w ręku, który wynurza się z morskiej toni.Potem poprowadzili ich na wzniesienie na tyle suche, że dało się rozbić na nim obóz.Ser Wylis ogłosił postój i został z tyłu ze swoimi ludźmi, by dopilnować ognisk i koni, tymczasem jego brat, Wendel, pojechał z Catelyn i jej wujem złożyć wyrazy uszanowania ich suwerenowi.Jechali miękkim zboczem rozdeptanym przez końskie kopyta.Mijali dymiące ogniska, ustawione w rzędach konie i wozy pełne twardego chleba i solonej wołowiny.Na kawałku kamienistej ziemi wyniesionej ponad otaczającą okolicę ustawiono pawilon lorda ze ścianami z grubego płótna żeglarskiego.Catelyn rozpoznała łosia Hornwoodów, brązowy na ciemnopomarańczowym polu.Za pawilonem z mgły wynurzały się mury i wieże Fosy Cailin… czy raczej ruiny Fosy Cailin.Ogromne bloki czarnego bazaltu, każdy wielkości domu zagrodnika, leżały porozrzucane niczym drewniane klocki, częściowo schowane w błotnistej ziemi.Tylko tyle pozostało z muru obronnego, który kiedyś dorównywał wielkością samemu Winterfell
[ Pobierz całość w formacie PDF ]