[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Przesuwałem głową w różne strony, dopóki wszystkie nie zlały się w jeden niewielki otwór.— Co widzisz? — zapytała Anna.— Dziurę, a jak myślałaś?— Tak, ale co widzisz przez nią?Ponownie zacząłem zezować przez tę niezwykłą dziurę.Początkowo ujrzałem tylko białe światło i dopiero po chwili uświadomiłem sobie, że oglądam odbicie obłoków w szybie okiennej.Odchyliłem nieco głowę i już wiedziałem dokładnie.Nocny zegar był nastawiony na gotycką wieżyczkę Winter Sails.— Wieżyczka? — dopytywała się Anna.Przytaknąłem.— Tak właśnie myślałam.Uważam, że powinniśmy natychmiast odnaleźć profesora Qualta i zapytać go, co teraz mamy robić.Wzruszyłem ramionami.— Okay, jeśli chcesz.Ale skoro ten nocny zegar jest tak niebezpieczny, to dlaczego nie możemy zniszczyć go sami?— Dlatego — odpowiedziała Anna — że pod jego wpływem mogą znajdować się nie tylko złe duchy, ale i niewinni ludzie.Nocny zegar wiąże do siebie człowieka równie nieodwołalnie jak pępowina łączy dziecko z organizmem matki.Jeżeli ktoś doświadczył na sobie jego oddziaływania, to wówczas duchowe istnienie takiej osoby zostaje całkowicie uzależnione od funkcjonowania zegara.— Skoro tak mówisz, nie będziemy go ruszać — zgodziłem się.— Osobiście jednak uważam, że powinniśmy natychmiast przerwać jego działanie.Jeszcze raz spojrzałem przez dziurę i mój wzrok pochwycił jakiś ruch.Popatrzyłem dokładnie w to miejsce; mógłbym przysiąc, że zauważyłem jakiś blady kształt, na poły mknący poza rozświetlonym przez odbite światło oknem wieżyczki.— Anno — zacząłem, lecz kształt zniknął i pozostał jedynie cichy dom z blaszaną chorągiewką na dachu, której skrzypienie powracało co chwila niczym uporczywy ból.Odszukanie profesora Qualta zajęło nam całe popołudnie.Najpierw dotarliśmy do jego mieszkania w starym domu na przedmieściach New Bedford.Otworzyła gosposia.Dowiedzieliśmy się od niej, że profesor wyszedł z domu o wpół do ósmej, zabierając ze sobą lunch.Zapewne, zgodnie ze swoim zwyczajem, udał się na plażę i zajął porządkowaniem notatek.Nie wiedziała, niestety, jak się ta plaża nazywa ani gdzie się ona znajduje.Popatrzyliśmy z Anną po sobie z cierpliwą rezygnacją, wróciliśmy do samochodu i ruszyliśmy na poszukiwania.Na ósmej plaży naszą uwagę przyciągnął kolorowy parasol tkwiący pośród porosłych trawą wydm.Gdy podeszliśmy bliżej, okazało się, że w jego cieniu śpi sobie profesor Qualt.Był to muskularny mężczyzna w średnim wieku, któremu gęste, czarne, występujące na całym ciele owłosienie nadawało wygląd wykształconego goryla.Leżał na wznak, ściskając w dłoni na wpół opróżnioną puszkę piwa, z radia płynęły dźwięki smyczkowych kwartetów Mozarta.Na jego strój składały się lustrzane okulary słoneczne, obszerne spodenki kąpielowe w wielobarwne paski oraz ręcznej roboty, skórzane sandały, jakie można kupić w Key West.Anna pochyliła się i wyłączyła radio.Jeszcze przez chwilę profesor Qualt pozostawał w głębokim uśpieniu, potem jednak zmarszczył nos, zamrugał oczami i gwałtownie usiadł.— Anna Modena — wymamrotał trochę nieprzytomnie głębokim, modulowanym głosem.— Co, na litość boską, tutaj robisz? Zechciejcie mi wybaczyć, byłem właśnie w trakcie…— Porządkowania notatek — podpowiedziała Anna z łagodnym sarkazmem.QuaLt parsknął śmiechem.Miał rubaszny, serdeczny śmiech, przypominający mi dużego, wesołego futboliste, którego kiedyś miałem okazje poznać.Podciągnął nogi, ziewnął, rozprostował owłosione ramiona i zaprosił nas na swój koc.— Chce pan piwa? — zwrócił się do mnie.Pomyślałem sobie wtedy, że jednak niezły z niego facet.Sięgnął do turystycznej lodówki i wyciągnął dwie puszki schłodzonego Old MiLwaukee, krakersy oraz polskie salami.— Powinienem był bardziej uważać w szkole — rzuciłem z zazdrością.— Może udałoby mi się przebrnąć przez studia i spędzić resztę życia pijąc piwo na plaży.Anna rzuciła mi poirytowane spojrzenie, Qualt jednak wyglądał na rozbawionego.Otworzył puszkę i pociągnął parę dużych łyków.— Wie pan co — oświadczył, ocierając usta wierzchem dłoni.— Gdyby tylko wszyscy ci nie kończący studiów okazali więcej wytrwałości, otworzyliby sobie drogę do totalnego nieróbstwa: cudownej krainy wiecznych profesorskich wakacji.Anna potrząsnęła głową.— On żartuje, Harry.Profesor Qualt to najciszej pracujący oraz najbardziej błyskotliwy i oddany uczony, jakiego można sobie wyobrazić.Qualt ponownie wybuchnął śmiechem.— To dla nich nic nie znaczy, nieprawdaż? Przez jakiś czas siedzieliśmy w milczeniu, po czym Anna zaczęła cicho:— Panie profesorze, chcieliśmy pana o coś zapytać.— Proszę bardzo.Byleście tylko nie prosili mnie o przekład dwustu stron oryginalnej XVI–wiecznej poezji perskiej, jak to ostatnio uczynił profesor Jaminsky.— I co mu pan odpowiedział? — zapytałem.Qualt wzruszył ramionami.— Wyjaśniłem mu, że na tym tłumaczeniu ucierpiałyby dwie najważniejsze sprawy: wiersze i ja.— Znalazłam nocny zegar — oznajmiła nagle Anna.Bez najmniejszego ostrzeżenia profesor Qualt zrzucił z siebie całą ospałość, jakby był to mokry ręcznik.Gdy tylko dziewczyna wspomniała o nocnym zegarze, stał się czujny i spięty.Odstawił piwo i aż pochylił się do przodu.— Co takiego?— Nocny zegar — powtórzyła.— W doskonałym stanie i najprawdopodobniej przygotowany przez kogoś do użytku.Qualt w zamyśleniu przygryzł wargę
[ Pobierz całość w formacie PDF ]