[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Jezdziła na tej trasie, odkąd byłem dzieckiem.Niechmi pan da z nią porozmawiać. Mówiłem już panu, że jest ranna.Leży teraz i mam nadzieję, że śpi.Nawetjeśli tak nie jest, nie będę jej niepokoił.To mogłoby wzmóc krwawienie.Niechpan tylko wyśle do śluzy kogoś, kto by się nią zajął.A także trzema zabitymi.Jednym z nich jest małe dziecko.Jego matka jest z nami, w stanie szoku.Nazy-wa się Ekaterina O Toole.Jej mąż mieszka w waszym mieście.Nigel O Toole.Może mógłby pan kazać komuś zadzwonić do niego, by mógł wyjść na spotkanieswej rodzinie i zaopiekować się nią.To wszystko, majorze.Kiedy się z panempołączyłem, byłem lekko niespokojny ze względu na bandytów.Ponieważ jednakw tej okolicy ich nie ma, nie ma powodu, żebyśmy prosili o ochronę straży tu naMorzu Jasności w tym pięknym, słonecznym dniu.Przepraszam, że zakłóciłempański sen. Nic nie szkodzi.Naszym zadaniem jest służenie pomocą.Nie ma powodudo sarkazmu.To jest nagrywane.Proszę podać pełne nazwisko i oficjalny adres,a potem powtórzyć: Jako przedstawiciel Lilybet Washington z komory t Szczęśli-wy Smokd prowadzącej firmę pod nazwą Towarzystwo Autobusowe t Apokalipsai Królestwo Bożed upoważniam majora Kirka Bozella, oficera głównodowodzą-cego oraz kierownika Straży Ochotniczej Hong Kong Luna, do dostarczenia. Chwileczkę.Co to takiego? Po prostu standardowy kontrakt pokrywający usługi z zakresu ochrony oso-bistej oraz zabezpieczenia własności, gwarantujący uiszczenie zapłaty.Nie możesię pan spodziewać, że zerwie pluton straży z łóżek w środku nocy i nie zapłaciza to.NMDO.Nie ma darmowych obiadów.143 Hmm.Majorze, czy ma pan może pod ręką jakąś maść na hemoroidy?Preparation H? Pazo? Coś z tych rzeczy? Hę? Używam maści tygrysiej.O co chodzi? Będzie panu potrzebna.Proszę wziąć ten standardowy kontrakt, złożyć gotak, aż zostaną ostre kanty.Pozostałem na kanale trzynastym.Nie próbowałem już odszukać alarmowego.Nie mogłem się dopatrzyć sensu w krzyczeniu: m aidej! na kanale jedenastym,skoro nawiązałem już łączność z jedynym prawdopodobnym zródłem pomocy.Zetknąłem się hełmem z Gwen i krótko opisałem jej sytuację, po czym dodałem: Obaj idioci upierali się, że tutaj nie ma bandytów. Może to nie byli bandyci, a jedynie zwolennicy reformy rolnej pragnącydać wyraz swym przekonaniom politycznym.Mam tylko nadzieję, że nie wpad-niemy na żadnych prawicowych ekstremistów! Richard, lepiej żebym nie rozma-wiała podczas prowadzenia.Nie znany pojazd, nie znana droga.z tym że to niejest droga. Przepraszani, kochanie! Zwietnie sobie radzisz.W czym mogę ci pomóc? Bardzo by mi pomogło, gdybyś wypatrywał dla mnie znaki. Jasna sprawa! Wtedy mogłabym uważać na drogę tuż przede mną.Niektóre z tych wybo-jów są gorsze niż na Manhattanie. To niemożliwe.Wypracowaliśmy system, który pomagał jej.Gdy tylko zauważyłem kierun-kowskaz, wskazywałem go ręką.Gdy ona również go zauważyła ale nie wcze-śniej trącała mnie w kolano.Nie rozmawialiśmy ze sobą, ponieważ stykaniesię hełmami faktycznie przeszkadzało jej w prowadzeniu.Około godziny pózniej zobaczyliśmy toczek, który pędził w naszą stronę z peł-ną szybkością.Gwen stuknęła się w hełm ponad uchem.Zespoliliśmy nasze heł-my. Kolejni zwolennicy reformy rolnej? zapytała. Być może. Nie mam już amunicji. Ja też nie westchnąłem. Będziemy musieli ich jakoś skłonić, żebyusiedli z nami za stołem negocjacyjnym.Ostatecznie przemoc nigdy niczego nierozstrzygnęła.Gwen wygłosiła niegodną damy uwagę i dodała: A co z tym pistoletem, który zabrałeś sir Galahadowi? Och, kochanie, nawet na niego nie spojrzałem.Możesz mi przyznać ośleuszy. Nie jesteś głupi, Richard, jedynie uduchowiony.Obejrzyj go.144Wyciągnąłem zza pasa skafandra tę skonfiskowaną broń ręczną i poddałem jąoględzinom, po czym ponownie zetknąłem się z Gwen hełmem. Kochanie, nie uwierzysz w to.Nie jest naładowany.-Hę! W istocie: Hę.Poza tym nie mam innych komentarzy.Wolno ci mniecytować.Cisnąłem tę bezużyteczną broń w kąt autobusu i spojrzałem na drugi toczek,który zbliżał się szybko.Po co ktoś miałby nosić nie naładowany pistolet? Czysteszaleństwo!Gwen ponownie stuknęła się nad uchem.Zetknęliśmy hełmy. Słucham? Amunicja do tego pistoletu jest przy zwłokach.Możesz się założyć. Nie będę się zakładać.Sam do tego doszedłem.Gwen, gdybym miał zamiarprzeszukać tego trupa, musiałbym najpierw uziemić dwoje pozostałych.To niejest dobry pomysł. Zgadzam się.Nie ma zresztą na to czasu.Podjeżdżają.Z tym że nie podjechali.Niezupełnie.Drugi toczek znajdujący się jeszczew odległości dwustu metrów skręcił w lewą stronę, pokazując jasno, że chce unik-nąć zderzenia czołowego.Gdy nas minął, odczytałem na jego boku napis: StrażOchotnicza Hong Kong Luna.Po chwili odezwał się do mnie kapitan Marcy: Bozell mówi, że pana odnalazł, ale nie może się z panem połączyć przezradio. Nie wiem, dlaczego panu się to udało. Dlatego, że domyśliłem się, iż będzie pan używał niewłaściwego kanału.Midnight, bez względu na to, co pan powinien zrobić, jest absolutnie pewne, żezrobi pan coś innego. Pan mi pochlebia.Jak powinienem był postąpić tym razem? Należało śledzić kanał drugi, który jest zarezerwowany dla pojazdów po-wierzchniowych. Nie ma dnia bez nauki.Dziękuję. Nikt, kto tego nie wie, nie powinien prowadzić pojazdu po powierzchni tejplanety. Kapitanie, ma pan świętą rację zamknąłem się.Ujrzeliśmy Hong Kong Luna ponad horyzontem na wiele minut przed dotar-ciem tam wieża do lądowań przymusowych, wielkie talerze używane do roz-mów z Ziemią i jeszcze większe do łączności z Marsem i pasem planetoid, ogniwaelektrowni słonecznej.Gdy się zbliżyliśmy, wszystko to zaczęło wywierać jesz-cze większe wrażenie.Rzecz jasna wszyscy mieszkają pod ziemią, ale zapominamczęsto, jak wielka część przemysłu ciężkiego Luny znajduje się na powierzchni.To nielogiczne, że o tym nie pamiętam, gdyż większa część ogromnego bogactwa145Luny wywodzi się z jej niczym nie osłoniętego światła słonecznego, przenikliwiezimnych nocy i nie mającej końca próżni.Jak jednak wskazała moja żona, jestemuduchowiony.Minęliśmy nowy kompleks Nissan-Shell, hektar za hektarem rur, kolumn kra-kingowych, odwrotnych destylatorów, zaworów, pomp i piramid Bussarda.Długiecienie wywołane przez wschodzące słońce sprawiały, że wyglądało to jak obrazrodem z Gustava Dore, namalowany przez Pietera Bruegla (młodszego) w ukła-dzie na orkiestrę Salvadora Dali.Tuż za tym wszystkim znalezliśmy pomocnąśluzę.Ze względu na ciotkę Lilybet pozwolono nam skorzystać z małego kwiklo-ka.Bili przeszedł przez niego razem z ciotką zasłużył na to a potem ladyDee i jej ocalały mąż przepchnęli się przed Ekateriną i jej dziećmi.Droga Dianawyróżniła się po raz kolejny tym, że zażądała, by zawieziono ją do kosmoportuzamiast do śluzy miejskiej
[ Pobierz całość w formacie PDF ]