[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Ciągle kwestionujesz moje polecenia sprzeciwiasz się mi, zaniedbujesz obowiązkispołeczne.Obecność Margo to dla ciebie jedynie pretekst do złego zachowania.- Nie potrzebuję pretekstów.- Rzeczywiście nie potrzebujesz.Sformułuje to inaczej, jaśniej, Lauro.W tym domu będziemieszkać albo ta kobieta, albo ja.- Ultimatum, Peterze? - Laura bardzo powoli pochyliła głowę.- Obawiam się, że mojaodpowiedz na to może cię bardzo zgorszyć i zaskoczyć.Margo, tknięta impulsem, weszła do pokoju.- Cześć, Peterze.Nie przejmuj się, witam cię równie chętnie, jak ty mnie - rzuciła.Z drapieżnym uśmiechem podeszła do karafki.Choć rzadko pijała inny alkohol niż wino,nalała sobie whisky na dwa palce.Chciała czymś zająć ręce.- Wiem, że przerywam, ale właśnie szłam porozmawiać z matką.- Pociągnęła łyczek izmusiła się, by przełknąć.- Zdaje się, że bez trudu przeszłaś do porządku dziennego nad swoimi ostatnimi ekscesami -skomentował Peter.- Och, znasz mnie przecież.Zawsze płynę z prądem.- Szeroko gestykulowała, by pierścionkina jej palcach rzucały iskry.- %7łałuję, że nie oglądałam tego programu, o którym opowiadałeśLaurze.Mam nadzieje, że dobrze wyszłam na tych ujęciach topless.Wiesz, teleobiektywpotrafi wiele zniekształcić, - Uśmiechając się szeroko uniosła szklankę w jego stronę.- A i ty,i ja wiele wiemy o pozorach, prawda, Peterze?Nawet nie starał się ukryć pogardy.Dla niego Margo była tylko zawadą, dzieckiem gospodynidomowej.- Ludzie, którzy podsłuchują prywatne rozmowy, rzadko słyszą komplementy pod swoimadresem.68 - Masz całkowitą rację.- Margo właśnie podjęła decyzję.Pociągnęła ostatni łyk i odstawiłaszklankę, dodając: - Pewnie utwierdziłbyś się w tej opinii, gdybyś podsłuchał jakąś mojąprywatną rozmowę na twój temat.Ale uspokój się.Właśnie szłam do matki, powiedzieć jej,że wracam do Mediolanu.Laura, wstrząśnięta, zrobiła krok naprzód i stanęła miedzy nimi.- Margo, nie ma takiej potrzeby.Margo ujęła podaną jej dłoń i uścisnęła lekko.- Jest taka potrzeba.Czeka tam na mnie mnóstwo nie załatwionych spraw.Potrzebowałamkrótkiego odpoczynku, a teraz wrócę i zajmę się różnymi drobiazgami.Ignorując Petera, przyciągnęła przyjaciółkę do siebie.- Kocham cię, Lauro - powiedziała.- Nie mów tego w ten sposób.- Laura cofnęła się, przerażona, i spojrzała jej pytająco w oczy.- Przecież wrócisz.Margo beztrosko wzruszyła ramionami, choć czuła nieomal zawrót głowy.- Zobaczę, jak się wszystko ułoży.Ale będziemy w kontakcie.Muszę pogadać z mamą, zanimsię spakuję.- Ponownie objęła Laurę i skierowała się do drzwi.Niepewna, czy jeszcze trafi jejsię taka okazja, obróciła się impulsywnie i posłała Peterowi najbardziej uwodzicielski zeswych uśmiechów.- Jeszcze jedno.Jesteś pompatycznym, egoistycznym, nadętym durniem.Byłeś niewart Laury, gdy za ciebie wychodziła, w dalszym ciągu jesteś jej niewart i nigdy niebędziesz wart.Pewnie koszmarnie się czujesz, jeśli sobie z tego zdajesz sprawę.Odwróciła się i wyszła posuwistym krokiem, mając świadomość, że nigdy w życiu nicopuściła żadnego towarzystwa w lepszym stylu.- Wcale nie uciekam - upierała się Margo, pośpiesznie pakując swoje rzeczy.- Na pewno? - Ann, obserwowała córkę, skrzyżowawszy ręce.Ona zawsze dokądś gna,nigdzie nie zagrzeje miejsca, myślała.Ani na chwilę się nie zatrzyma, by pomyśleć.- Zostałabym, gdybym mogła.Wolałabym zostać - wrzuciła do walizki kaszmirowy sweter -ale po prostu nie mogę.Ann z przyzwyczajenia wyjęła sweter, złożyła go starannie i z powrotem umieściła w walizie.- Powinnaś bardziej troszczyć się o swoje rzeczy.I o przyjaciół.Opuszczasz panią Laurę wchwili, gdy cię bardzo potrzebuje.- Wyjeżdżam, bo chcę jej ułatwić życie, do cholery.- Margo, zniecierpliwiona, przerzuciławłosy przez ramię.- Chociaż raz okaż mi trochę zaufania i uwierz, że mam rację.Laura jestteraz na dole, kłóci się z Peterem z mojego powodu.Zagroził, że odejdzie, jeśli zostanę.Nieżyczy sobie mojej obecności.69 - To jest Templeton House - odpowiedziała Ann po prostu.- A on tu mieszka.Laura jest jego żoną.A ja tylko.- Tylko córką gospodyni.Dziwne, że pamiętasz o tym jedynie wtedy, gdy jest ci to na rękę.Proszę cię, zostań i pomóż jej w miarę swoich możliwości.Ach, poczucie winy działa tak sprawnie, myślała Margo, podchodząc do szafy, by wyciągnąćz niej bluzkę.Jak dzwięk dzwonka na psa Pawłowa.- Jestem przyczyną napięcia w jej małżeństwie, stałam się krępująca.Nie chcę patrzeć, jakprzeżywa rozdarcie pomiędzy mną a mężczyzną, który od dziesięciu lat jest jej mężem.Wiesz, że Laurę kocham.- Tak - Ann cichutko westchnęła.- Tak, wiem, że ją kochasz.Zawsze byłaś lojalna, Margo.Ale powtarzam ci: jesteś tu potrzebna.Rodzice Laury pojechali gdzieś do Afryki.Nieorientują się, co się dzieje w tym domu i pewnie jeszcze mniej wiedzą o tym, co się tobieprzytrafiło.W przeciwnym razie by tu przyjechali.Ale zamiast nich pojawiłaś się ty ipowinnaś tu zostać.Raz w życiu mnie posłuchaj i zrób to, o co cię proszę.- Nie mogę.- Margo posłała matce drżący uśmiech.- Niektórych rzeczy nie sposób zmienić.Ma Kate i Josha.I ciebie - dodała [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • swpc.opx.pl
  •