[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nagle spłynęło na nią jednak natchnienie i wcisnęła list w mocne, zimne ręce Wierzby.— Musisz iść.Weź ten list do Soból i powiedz jej, że Basich musi go zawieźć, a nikt nie może go zobaczyć.Najszybciej jak mogła, biegnąc i kulejąc, Wierzba wycofała się w stronę namiotu Soból, a Srebrzysty Śnieg sztywno stała na nogach, żeby uczucie ulgi nie uniemożliwiło jej utrzymania dumnej postawy, kiedy będzie podjeżdżał ku niej syn Mocnego Języka w swym aroganckim, budzącym grozę pochodzie.Łomot kopyt końskich zbliżał się.Srebrzysty Śnieg wciąż nie ustępowała.A potem z przenikliwym wrzaskiem, od którego, jak jej się zdawało, musiał pękać lód, Tadiqan wystrzelił jedną ze swoich gwiżdżących strzał, w uszach jej brzęczały i skowytały strzały jego ludzi, kiedy ich oddział grzmiał po jej obydwu stronach.Srebrzysty Śnieg stała jak wryta, a z jurt ostrożnie wysuwali się ludzie, żeby zobaczyć, kogo tym razem zabili Tadiqan i jego ludzie.W pozycji pionowej utrzymywał ją tylko szok, od którego jakby zamarzła, obawiała się, że w momencie kiedy stopią się jej kolana, upadnie.Tadiqan ruszył w jej stronę, a Srebrzysty Śnieg zmusiła się, żeby otworzyć oczy.Kiedy mierzył ją spojrzeniem, jego oczy były dla niej równie natrętne jak ręce pieszczące ją wbrew jej woli.— Po raz pierwszy — powiedział głosem jak dziki pomruk — moja matka nie miała racji.Masz co najmniej odwagę.Podoba mi się to, pani.Pamiętaj, co powiedziałem.Bardzo mi się to podoba.Rozdział szesnastyReszta zimy upłynęła na oczekiwaniu: na wiosnę, żeby brat Soból, Basich razem ze swymi kilkoma wybranymi przyjaciółmi wrócił do obozu z doniesieniem, że jej list został dostarczony do garnizonu; oczekiwaniu na powrót księcia Vughturoi albo żeby Mocny Język zdradziła swe zamiary.Ku zdumieniu Srebrzystego Śniegu przydatny okazał się nawet czas zamknięcia w Pałacu: dobrze wiedziała, jak czekać, nawet aż do rozpaczy.Zamarznięte trawy zaczęły już tajać, zanim książę Vughturoi powrócił z obozów Yueh–chih.Wszedł do wielkiego namiotu, padł jak należy na twarz przed swoim ojcem, a potem skwapliwie podniósł się na zaproszenie, by usiąść obok niego i ucztować.Srebrzysty Śnieg pochyliła się nad robótką świadoma, że zwrócił spojrzenie prosto na nią, pochwalając fakt, że siedzi spokojnie wśród nich, akceptująca i — przynajmniej na pozór — zaakceptowana.To, że zrobiło jej się gorąco, nie miało nic wspólnego z upałem panującym w namiocie za sprawą ciasno stłoczonych ciał i ciepła, od poukładanych zewnątrz namiotu warstw filcu.Jeżeli któryś z Hiung–nu miał być ogniwem łączącym jej przeszłość z teraźniejszością, to był to książę Vughturoi, który oglądał ją w blasku splendoru w Chang’an, odmówił przyjęcia na jej miejsce innej księżniczki i nawet teraz nie traktował jej lekceważąco.Razem odparli atak białego tygrysa.Obecność jednego wojownika — czy też wojownika–pana i wojowników, którym przewodził — nie powinna była dawać jej o tyle większego poczucia bezpieczeństwa, jak uczyniło to nagłe pojawienie się tego księcia Hiung–nu.A jednak czuła się tak, jak gdyby teraz między nią a jej wrogów uniesiono tarczę albo otulono jej ramiona ciepłą opończą podczas największego ataku wyjącej zimowej burzy.Po tym pierwszym pełnym ulgi spojrzeniu trzymała oczy uparcie spuszczone, pozwalając shan–yu porozmawiać nieco na osobności ze swoim synem, chociaż było to wysoce wątpliwe, na ile taka rozmowa mogła być przeznaczona tylko dla ich uszu w namiocie pełnym Hiung–nu o bystrym słuchu.— Jakże znalazłeś dawne dzieci Moduna, mój synu? — zapytał Khujanga.— Podążają za nami jak jagnię za owcą — powiedział staremu shan–yu Vughturoi.— Wystarczy, żebyś rozkazał, a posłuchają.— To dobrze — powiedział starzec, a od wielu już dni jego oczy nie były tak żywe.Spowodowane musiało to być częściowo triumfalnym powrotem Vughturoi, bez utraty jednego nawet człowieka.Jednak w dużej mierze przyczyną tego była troskliwość, jaką otaczały go Srebrzysty Śnieg i Wierzba.Gorączki, które z nastaniem roztopów zaczęły przewalać się przez obóz, często zabierając ze sobą dusze tych najstarszych, najmłodszych czy najbardziej chorowitych, omijały go szerokim łukiem.Niemal całkiem przestał kaszleć, nawet rano, jak to mówili Wierzbie jego niewolnicy, i każdego dnia z wielkim zamiłowaniem jeździł konno.Wszędzie dookoła podniosły się wiwaty, które gwałtownie ucichły, kiedy krzepkie podrzędne żony shan–yu, posługując się ciężkimi miedzianymi hakami do mięsa, wyciągnęły baraninę z wielkich kotłów, a następnie puściły w obieg bukłaki z kumysem.Hiung–nu jedli pośpiesznie i obficie, jak gdyby nigdy nie byli pewni, skąd przyjdzie ich następny posiłek albo czy ktoś ich nie zaatakuje podczas uczty.Powoli jednak, po zaspokojeniu pierwszego głodu i kiedy bukłaki z kumysem wielokrotnie obeszły już w krąg, mężczyźni odchylili się w tył bekając i postękując z zadowolenia.Teraz, kiedy dokonali tej nader ważnej czynności pożywiania się, powoli znowu zaczęli rozmawiać.— Tak więc, bracie — powiedział Tadiqan — Yueh–chih podążają za nami jak jagnięta.Czy wydaje się to słuszne, by podobnie posłuszni byli nasi krewniacy, podążając jak owce, gdy rozkazuje Ch’in?Vughturoi oparł się wygodnie, ale oczy miał czujne.— Nie słyszałem, Starszy Bracie, żeby Yueh–chih słuchali Państwa Środka lub kogokolwiek poza ukochanym Niebios, naszym ojcem shan–yu, który pokonał ich w uczciwej walce.Jak długo słuchają nas, wydaje mi się, że wszystko jest w porządku.Doszło do mnie jednak, że są inni, którzy nie słuchają królewskiego klanu shan–yu, którego wolą jest… czy nie tak, mój ojcze?… żeby panował pokój z Ch’in.Powiadają, że Fu Yu i Jo–Chiang mówią o najazdach na Państwo Środka, pomimo zakazu naszego ojca.Jego Wysokość, Boski Król…Na gest Khunajgi, zniecierpliwionego swoim wyszukanym tytułem, Vughturoi uśmiechnął się szeroko.Srebrzysty Śnieg zdumiona była, o ile młodziej i mniej groźnie wyglądał.— …mój ojcze, kiedy przyjdzie wiosna, pozwól mi wyjechać z mymi jezdnymi i nauczyć ich moresu!Jego entuzjazm był zaraźliwy.Po całym namiocie wojownicy szeroko się uśmiechali i wykrzykiwali, ślubując poparcie.Srebrzysty Śnieg powstrzymała wyraz dezaprobaty.Vughturoi mógł znajdować się pod wrażeniem Państwa Środka, ale w pewnych sprawach bez reszty był Hiung–nu
[ Pobierz całość w formacie PDF ]