[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.No i nie było idealnej wentylacji.Jak dotąd gry komputerowe nie oddawały dwóch wrażeń: smaku i zapachu.ZresztąJohnny nie był pewien, czy to go martwi, czy cieszy.Dalsze rozważania tej natury prze-rwało mu pingnięcie radaru.Kropka była czerwona, co samo w sobie było dość dziwne.I nie ruszała się.Zostawił więc flotę i poleciał sprawdzić, co to takiego.Był to potężny okręt.A raczej jego wrak, gdyż większość stanowiły wytopione dziu-ry, a reszta unosiła się w przestrzeni cicha i ciemna, obracając się wokół własnej osi.Zielony okręt, o kształcie z grubsza trójkątnym, miał sześć wypustek przypominającychni to odnóża, ni to nie wiadomo co.Trzy z nich były zresztą w stanie szczątkowym,spalone i stopione.Wyglądał na krzyżówkę pająka z ośmiornicą, wymyśloną w całościprzez komputer  wszystko zaprojektowane wzdłuż linii prostych i równie prostychkątów.W wypalonych otworach dało się zauważyć coś, co sugerowało istnienie topor-nego wnętrza.Po chwili namysłu włączył radio. Kapitanie? Tak? Widzisz to co ja? Co to takiego? Czasami napotykamy podobne wraki.Sądzimy, że to pozostałość po pradawnejrasie, która wyginęła.Nie wiemy, jak się nazywali ani skąd przybyli.Ich okręty są jednakprymitywnymi konstrukcjami. Sądzę, że zwano ich Kosmicznymi Najezdzcami. Tak ich nazywali ludzie? Tak. Tak właśnie sobie myślałam.Johnny był wdzięczny, że nie może zobaczyć jej miny.Radar zapingał ponownie.Znalazł kropkę, tym razem zieloną, zbliżającą się z dużą szybkością.Nie było cienia wątpliwości: kolejny gracz!Tym razem Johnny się nie wahał.Problem ScreeWee polegał na tym, że niezbyt dobrze walczyli, co było widać po parupierwszych grach.Pokonać ich było łatwo, bo nie bardzo potrafili wyczuć, kiedy wyko-nać właściwy manewr.Nie należeli też do przebiegłych.Walczyli, można by rzec, au-tomatycznie  w sposób wyuczony i bez krzty wyobrazni.Tak samo zresztą było wewszystkich grach, z którymi Johnny miał okazję się zetknąć, a które zawierały w tytu-le  kosmos lub  obcych lub coś zbliżonego.W każdej po kilku potyczkach, gdy się wy-czuło przeciwnika, wygrywało się z nim bez problemów.24 Nowy gracz, zafascynowany potężną flotą, nie zwrócił uwagi na pojedynczą zielonąkropkę na radarze.Tyle że tym razem Johnny nie miał najmniejszej ochoty go przeko-nywać, by zawrócił  miał sześć rakiet i odpalił dwie, gdy tylko dostrzegł przeciwnika.A potem jeszcze dwie.i jeszcze.Chmura ognia i rozmaitych drobiazgów stanowiła jedyną pozostałość po zapal-czywcu.Będzie musiał, ofiara jedna, zaczynać grę od nowa!Jedynym problemem było to, że wszystko stawało się odrobinę zbyt realne.No, alew snach zawsze tak bywa, toteż Johnny, zamiast myśleć o tym, zajął się dokładnymi oglę-dzinami kabiny.Było to zajęcie i przyjemniejsze, i produktywniejsze.Zaintrygowałogo coś wystającego z boku konsoli.To coś miało giętką końcówkę zakończoną dyszą,a w pobliżu znajdował się pojemnik zawierający papierowe kubki.Jak się taki kubekustawiło pod odpowiednim kątem i przygięło końcówkę, to z dyszy leciała ciecz wyglą-dająca niczym gęsta zupa jarzynowa.Porcja starczała akurat na kubek, a gdy został na-pełniony, ze skrytki obok wyjeżdżała szuflada zawierająca dużą plastykową torbę z kil-koma niewielkimi kanapkami.Torba musiała być duża, gdyż wydrukowano na niej spisskładników odżywczych i na mniejszej nijak by się taka lista nie zmieściła.Wynikałoz niej, że jest tam wszystko, czego człowiekowi potrzeba do życia.Co wcale nie znaczyło, że musiało to być smaczne.Ponieważ zdążył zgłodnieć, zabrał się do zupki i kanapek.W połowie posiłku coś łupnęło tak, że cały myśliwiec się zatrząsł, a kabinę wypeł-nił czerwony blask i wycie alarmów [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • swpc.opx.pl
  •