[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wystarczy jedno spojrzenie, żebystwierdzić, że jestem Latynosem, więc po comiałbym udawać kogoś innego? Alex niepozwala mówić na siebie Alejandro.Wciążoskarżam go o to, że chce się dopasować dobiałych.– Me llamo Carlos.Mów na mnie Carlos.Przyglądam się uważniej Ramowi.Ma nasobie markowy golf z widocznym logo.Może i wMeksyku została su familia, ale na pewno jego rodzina mieszka w bezpiecznej odległości odmojej.– Co tu się robi po szkole? – pytam.– Spytaj, czego się nie robi – odpowiada Ram.–Można się pokręcić po centrum handlowym Pearl Street, iść do kina, na wycieczkę w góry, uprawiać snowboard, pływać na tratwie, chodzićna piesze wędrówki i na imprezy z laskami zNiwot i Longmont.Z tej listy tylko ostatnie zajęcie jest warteuwagi.Po drugiej stronie stołu siedzi seksownalaseczka Madison.Ma długie blond włosy zpasemkami, wielki uśmiech i jeszcze większechichis, nie gorsze niż Brittany.Nie żebym gapiłsię na dziewczynę mojego brata, ale trudno ich nie zauważyć.Madison przechyla się przez stół.– Podobno jesteś nowy – mówi.– JestemMadison.A ty masz na imię…– Carlos – rzuca Ram, nie dając mi dojść dosłowa.– Jestem pewna, że sam potrafi sięprzedstawić, Ram – syczy i zakłada włosy zaucho.Ma w uszach kolczyki z brylantami,którymi mogłaby oślepiać, gdyby słońce padło pod odpowiednim kątem.Przechyla się w mojąstronę i przygryza dolną wargę.– Jesteś tymnowym chłopakiem z Me-chi-kou?Zawsze mnie wkurza, jak białe dzieciakipróbują wymawiać to po hiszpańsku.Ciekawe,co jeszcze o mnie słyszała.– Sí.Posyła mi seksowny uśmiech i przechyla siębliżej.– Estás muy caliente.– Jeśli się nie mylę, chciała powiedzieć, że jestem gorące ciacho.Nietak to mówią w Me-chi-kou, ale łapię.– Przydałby misiędobrynauczycielhiszpańskiego.Poprzedni to było totalne dno.Ram głośno chrząka.– Qué tipa! Gdybyś nie wiedział, to ja nim byłem.Wlepiam oczy w Madison.Jest naprawdęwystrzałowa i najwyraźniej nie ma problemu zdemonstrowaniem swoich walorów.Chociażwolę raczej egzotyczne, meksykańskie chicas o miodowej skórze, to przecież żaden facet nieoprze się Madison.I ona o tym wie.Koleżanka woła ją do innego stołu.– Uczyłeś ją czy chodziłeś z nią na randki? –odwracam się do Rama.– I to, i to.Czasami jednocześnie.Zerwaliśmymiesiąc temu.Lepiej trzymaj się od niej zdaleka.Gryzie.– Dosłownie? – szczerzę zęby.– Lepiej nie zbliżaj się do niej na tyle, żeby poznać odpowiedź na to pytanie.Powiem citylko tyle, że pod koniec role się odwróciły: ja byłem uczniem, a ona nauczycielką.I nie mamna myśli hiszpańskiego.– Está sabrosa.Zaryzykuję.– Jak chcesz, stary – mówi Ram i wzruszaramionami, a Heavy Shevy w końcu zabiera siędo lekcji.– Ale nie mów, że cię nie ostrzegałem.Nie zamierzam być niczyim chłopakiem, alenic by się nie stało, gdybym zaciągnął kilkadziewczyn z liceum Flatiron do mieszkania Aleksa.Muszę mu udowodnić, że jestem jegoprzeciwieństwem.Odwracam się do Madison.Uśmiecha się, jakby obiecywała coś więcej.Byłoby ekstra przyprowadzić ją do Aleksa.Jesttaka jak Brittany, tyle że bez aureoli.Poprzebrnięciuprzezporannelekcjezdecydowanie mam ochotę coś przegryźć.Kiedyodzywa się dzwonek, cieszę się, że Kiara nieczeka na mnie pod drzwiami, chociaż obiecała.Idę do szafki po drugie śniadanie, które samsobie zrobiłem z tego, co znalazłem w lodówceAleksa.Może moja przewodniczka odpuściła.Jeśli omnie chodzi, to super, chociaż krążę dziesięćminut, żeby trafić do stołówki
[ Pobierz całość w formacie PDF ]