[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Skąd wiesz? zagadnął go Oliver z nutą sarkazmu w głosie. Czy na tej wyspie mieliściekiedykolwiek pogodny dzień?Rozmowa podróżników była równie niefrasobliwa jak ich serca.(Oliver zawsze sprawiałwrażenie beztroskiego!) Tego dnia Luthien odczuwał ulgę, jakby wiedział, że znajdzie wolność,kiedy przekroczy wąski kanał i wjedzie na stały ląd Eriadoru.Przyzywał go szeroki świat.Ale najpierw musieli przedostać się na drugą stronę.Ze szczytu skalistego urwiska spojrzeli pierwszy raz na Diamentową Bramę i na stały ląd zawąskim kanałem.Miejsce zawdzięczało swą nazwę wysepce w kształcie diamentu, brylewilgotnej, czarnej skały pośrodku kanału w połowie drogi między brzegami.Na końcach długich, drewnianych pomostów, których podpory były grube jak prastare dęby,przycupnęły dwie płaskie, odkryte barki.Nieco dalej widniały pozostałości starych przystanio równie przemyślnej konstrukcji; ich zagłada świadczyła o potędze morza.Barki, włącznie z dwiema zacumowanymi po drugiej stronie kanału, były początkowoprojektowane i budowane przez krzaty z %7łelaznego Krzyża.Tak było przed ponad trzystu laty,lecz wyspiarze nadal starannie je konserwowali i uzupełniali ich skład, gdy któraś rozbiła sięo skały albo porwał ją prąd czy wieloryb grzbietowy.Ich konstrukcja była prosta i efektywna: nie zadaszony, płaski podest przeznaczony na towari dla podróżnych, umocowany w każdym rogu grubymi belkami, które wyginały się kucentralnemu punktowi kilka metrów nad środkiem podestu.W tym miejscu belki łączyły sięz długą, metalową rurą, przez nią zaś przewleczony był gruby sznur, dzięki któremu promprzesuwał się do przodu i z powrotem.Po obu stronach rury widoczne były przekładnie, którychzębate tryby docierały do rowków z boku rury.Korba na pokładzie nakręcała rząd przekładniprowadzących do wspomnianych mechanizmów, te zaś chwytały węzły sznura i ciągnęły promwzdłuż napiętej liny.Piękno systemu polegało na tym, że dzięki misternej i przemyślnej robociekrzatów jeden silny mężczyzna potrafił sam pociągnąć prom, nawet gdy znajdował się na nimduży ładunek.Mimo wszystko przeprawa zawsze wiązała się z pewnym niebezpieczeństwem.Tego dnia,jak zwykle, spienione fale odsłaniały wierzchołki skał, zwłaszcza w pobliżu DiamentowejBramy, gdzie promy mogły się zatrzymać w razie kłopotów.Jedna z barek nigdy nie nadawała się do użytku.Demontowano ją, by móc wymienić sznuralbo gdy trzeba było wzmocnić deski pokładu.Kilkudziesięciu ludzi pracowało na DiamentowejBramie całe dnie, żeby przeprawa mogła sprawnie funkcjonować. Planują spuścić tę rzekł znający się na promach Luthien i pokazał Oliverowi barkę napółnocy. I wygląda na to, że druga zaraz odpływa.Musimy się pospieszyć, gdyż na następnąbarkę przyjdzie nam czekać wiele godzin. Dał znak Wodnemu Tancerzowi i koń natychmiastruszył ścieżką prowadzącą do podestów.Kilka minut pózniej Aachman stanął dęba.Oliver chwycił Luthiena za ramię, żeby tenzwolnił tempo. Ale przecież prom. zaczął protestować Luthien. Ktoś urządził zasadzkę w pobliżu wyjaśnił Oliver.Luthien popatrzył na niegoz niedowierzaniem, a potem zerknął na pomost.Uwijało się tam ponad dwudziestu ludzi, ale naprzeprawę czekała tylko para cyklopów, którzy nie mieli na wierzchu broni i sprawiali wrażeniezwykłych podróżników.Luthien zdawał sobie sprawę, że to dość rzadki widok, albowiem naBedwydrin przebywało niewielu cyklopów, i byli to zazwyczaj strażnicy kupców alboprzyboczna straż jego ojca.Jednakże edykt króla Greensparrowa zezwalał cyklopom jakoobywatelom Avon na swobodne przemieszczanie się, a zatem sytuacja na Diamentowej Bramienie była aż tak niezwykła. Musisz się nauczyć wyczuwać takie rzeczy zauważył Oliver, widząc, że młodzieniec mawątpliwości.Luthien wzruszył ramionami, ale ustąpił i odtąd jechał wolniej, zgodnie z nakazem Olivera.Dwaj cyklopi, podobnie jak liczni robotnicy, dostrzegli ich, gdy znajdowali sięo kilkadziesiąt metrów od pomostu.Jednak żaden z nich nie zdradził się ani gestem ani słowem,że oczekiwał przybycia dwóch towarzyszy.Mimo to Oliver zwolnił jeszcze bardziej i spoglądałnerwowo spod ronda kapelusza.Dzwięk rogu obwieścił wszystkim, że muszą się cofnąć, aby barka mogła wypłynąć.Luthienrzucił się naprzód, ale został powstrzymany przez Olivera. Oni odpływają Luthien szepnął ochrypłym głosem. Spokojnie zaklinał go Oliver. Niech myślą, że po prostu czekamy na następnąprzeprawę. Kto? spierał się Luthien. Widzisz te baryłki wzdłuż przystani? zagadnął Oliver.Luthien spojrzał w tym kierunku,lecz kompan natychmiast ścisnął jego przedramię. Nie rób tego tak jawnie! skarcił go niziołek.Luthien westchnął i zerknął ukradkiem na wspomniane przez Olivera beczułki.Staływ długim szeregu.Zapewne przy wieziono je z kontynentu i czekały na odbiorcę z wozem. Są oznaczone literą X zauważył Oliver. Wino zawyrokował Luthien. Jeśli to wino, to dlaczego w wielu z nich nie ma szpuntów? odparł czujny niziołek.Luthien przyjrzał się beczkom uważniej i zauważył, że w co trzeciej beczułce otwórrzeczywiście nie był zatkany. A jeśli ci na pomoście są zwykłymi podróżnikami ciągnął Oliver to dlaczego niewsiedli na barkę, która odpływa?Luthien znowu westchnął, tym razem dając znak, że zaczyna nadążać za rozumowaniemOlivera i że zgadza się z nim. Czy twój koń umie skakać? zapytał cicho niziołek.Luthien spostrzegł, że barka powolioddala się od przystani, i zrozumiał, o czym myśli Oliver. Powiem ci, kiedy zaczniemy się przedzierać zapewnił go tamten. Jeśli będziesz miałokazję w trakcie jazdy, kopnij którąś beczkę do wody!Luthien poczuł, jak podnosi mu się poziom adrenaliny, poczuł to samo mrowienie i bólżołądka, które towarzyszyło mu przy wchodzeniu na arenę.Nie miał najmniejszych wątpliwości,że u boku Olivera deBurrowsa nie grozi mu nuda!Spokojnie wprowadzili wierzchowce na deski dziesięciometrowego pomostu.Minięciedwóch robotników nie wywołało żadnych incydentów.Trzeci mężczyzna, prawdopodobnietragarz, podszedł do nich z uśmiechem na ustach. Następna barka odpłynie godzinę przed północą oznajmił radośnie i pokazał małą szopę,gdzie, jak zaczął tłumaczyć, podróżni mogą odpocząć i skrócić oczekiwanie posiłkiem. To za długo! wykrzyknął nagle Oliver, spinając Aachmana do skoku.Wodny Tancerzrzucił się tuż za kucem.Mężczyzni usunęli się im z drogi.Dwaj cyklopi ryknęli i wyjęli zza fałdpłaszczy krótkie miecze.Zgodnie z przewidywaniami Olivera, co trzecia beczka zaczęła sięporuszać: wyskakiwali z nich cyklopi, z trzaskiem odrzucając wieko.Jednakże dwaj towarzysze potrafili wykorzystać efekt zaskoczenia.Wodny Tancerz dał susaza kucem Olivera i wjechał na dwóch cyklopów, którzy potoczyli się na boki.Niziołek zbliżył siędo krawędzi pomostu, równolegle do rzędu baryłek; podczas szaleńczego galopu udało mu sięzepchnąć całkiem pokazną ich liczbę
[ Pobierz całość w formacie PDF ]