[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Jeśliprzeżyjesz,zapewni ci to sympatię mieszkańców Wyspy i zbrojnych i wyniesie cię wysoko.Rudel głośno zatrzeszczał i sternik wydał wioślarzom rozkaz.Na szczęście Carral trzymał się relingu,inaczej upadłby na pokład.Nikt go nie ostrzegł, jakby nie wiedzieli, że jest ociemniały.- Niebawem dobijemy do brzegu.Carral nie odpowiedział.Jego rozmówca odkaszlnął, lecz nadal oddychał z trudem.- Czy wiesz, że straciłem nogę w bitwie?- Ostatnio niewiele mi się mówi, ale o tym mnie poinformowano.- Może to zabrzmi dziwnie, ale wciąż ją czuję i nadal mnie pobolewa.Czasem strasznie mnie swędzi, alenie mogę się podrapać.To tak, jakby część mnie odeszła na tamten świat i stała się duchem, a reszta pozostałatutaj.Czasem śni mi się, że i ta reszta znika kawałek po kawałku, przechodząc do innego świata, aż staję siębezcielesny.- Zamilkł na chwilę.-Zastanawiałem się, co ty widzisz oczami duszy, lordzie Carralu.Czyoglądasz obrazy przedmiotów, tworząc je przez ich dotykanie?- Ciemność nie tylko mnie otacza, ale jest też we mnie, Tulwarze.Słyszę tylko głosy i muzykę.Pamiętamzapach włosów mojej żony i dotyk jej warg na moich wargach.Wszystkie moje wspomnienia są stworzoneprzez te zmysły, które mi zostały.Nie widzę światła ani żadnych obrazów.- Carral przesunął dłonią porelingu, wygładzonym przez setki.- Jednak mam sny bardzo podobne do twoich.Zni mi się, że powoli tracęwszystkie zmysły: najpierw dotyk, potem powonienie.Wszystkie głosy cichną do szeptów.Jadło traci smak,aż w końcu miotam się, krzycząc i.nie słysząc własnego głosu, niczego nie czując, w mroku bez zapachów ismaków.Myślę, że to sen o śmierci.- Tak - rzekł Estenford.- %7łołnierze często miewają takie sny o bramie Krainy Zmierci i kłębiącej się za niąciemności.Jestem pewien, że moje majaki także są takim snem.Wiem jednak z doświadczenia, że te sny niesą prorocze.- Wszyscy kiedyś umrzemy.- Tak, ale rzadko nazajutrz po takim śnie.Carral usłyszał, jak załoga przekazuje ciche rozkazy wioślarzom.Potem rozległ się trzask uderzających osiebie wioseł.Nagle barka zatrzymała się, lekko stuknąwszy w coś twardego - zapewne kamienną przystań.- Witaj na Wyspie Bitwy, lordzie Carralu - rzekł Estenford.Wśród stojących na pokładzie ludzi dały sięsłyszeć szeptyi ciche przekleństwa.- Sir Tuwarze?Carral nie znał tego głosu, ale natychmiast wyczuł, że jego właściciel jest zaniepokojony.- Panie, książę Innes oblega Hilltower i Canalkeep.33Alaan ocknął się i poczuł, że ciągną go po korytarzu na jego własnym płaszczu.Potwornie bolała go nogai krzyknąłby z bólu, gdyby nie był zakneblowany.- Odzyskał przytomność - rzekł jeden ze zbrojnych.Przystanęli i w polu widzenia Alaana pojawiła sięledwie widoczna, rozmazana twarz.- Jeśli zobaczymy, że próbujesz robić coś, co wygląda na czary, poderżniemy ci gardło tak szybko, że anisię obejrzysz.Słyszysz? Alaan skinął głową.- Dobrze.Mamy doprowadzić cię żywego, ale równie dobrze możemy cię zabić.- Mężczyzna chwyciłAlaana za włosy i szarpnięciem obrócił mu głowę na bok, sprawdzając węzeł knebla.- Dobrze.Ruszamydalej.Chwycili go za ręce i nogi i znieśli po schodach.Ból był tak straszny, że Alaan na moment straciłprzytomność.Potem poczuł, że położyli go na ziemi.Mamrotali coś, ale nie rozumiał ichsłów.Ktoś złapał go za ramię i obrócił na plecy.Odwiązali knebel i wyjęli mu go z ust.- Uważaj na niego.To może być podstęp, żebyś zdjął mu knebel. To nie podstęp.Był nieruchomy jak głaz.Alaan ujrzał szarzejącą mgłę i wciągnął głęboko w płuca wilgotne bagienne powietrze.Wkrótce zacznieświtać, pomyślał.Co się stało z Crowheartem? Zanieście go nad wodę rozkazał dowódca gwardzistów. Wykorzystamy tę łódz.Wciąż tam jest.Dwaj zbrojni dzwignęli Alaana i znieśli go ścieżką nad rzeką.Aódz Crowhearta stała przycumowana dobrzegu.Cisnęli do niej rannego, tak że znów prawie zemdlał z bólu.Dwaj gwardziści wrócili do obozu i pozbierali cały dobytek Alaana - wszystko, co zdołali znalezć.Na dniełodzi położyli kilka koców, robiąc Alaanowi miękkie posłanie, na którym mógł się wygodnie ułożyć.Potemzaczęli popychać łódz naprzód.Sierp księżyca spoglądał na nich przez gałęzie karłowatych bagiennychdębów.Zwit zmienił niebo w macicę perłową i przy jego blasku Alaan mógł przyjrzeć się swoim prześladowcom:szlachcicowi, skrybie, kowalowi i giermkowi.Dwaj z nich niewątpliwie byli gwardzistami Hafydda, pozostalidwaj zbrojnymi księcia Innes.Wszyscy wyglądali na wystraszonych i zmęczonych wędrówką przez bagna, cowcale go nie dziwiło.- Wyprowadz nas z tych przeklętych moczarów - rozkazał ich dowódca.Alaan podniósł rękę i wskazał pierwszy lepszy kanał.Zastanawiał się, jak w tym stanie ucieknie tymludziom.Jedno było pewne: nie poprowadzi ich do Hafydda.Prędzej pozwoli, żeby go zabili, niż znówwpadnie w ręce Caibre'a.Nagle z gałęzi nad ich głowami odezwała się wrona.34Lord Carral siedział na składanym krzesełku pod falującym na wietrze brezentowym daszkiem, rozpiętymmiędzy drzewami.Przelotny deszczyk bębnił o płótno, a lord Kel Renne i Tuwar Estenford wypytywalizbrojnego, który czekał na nich na przystani.Należał do garnizonu stacjonującego na Wyspie Bitwy i byłtutejszy, sądząc po akcencie.- Wysadzili jazdę na północnym krańcu Wyspy - poinformował ich.- Przybyli nad rzekę nocą zanim sięzorientowaliśmy, zbudowali niedaleko stąd pływający most z barek i do rana przeprawili po nim większośćswoich oddziałów.Kiedy dowiedzieliśmy się o tym, nie mogliśmy już zebrać dostatecznie dużych sił, żebyodeprzeć atak.- Zamilkł i po chwili dodał: - Zaskoczyli nas, panie, pomimo twoich ostrzeżeń.Spodziewaliśmy się, że spróbują opanować jeden z mostów.- Ruszyli prędzej niż sądziliśmy - rzekł Kel.Carral usłyszał w jego głosie gniew.Wydarzenia niepotoczyły się zgodnie z planem.Nie udało im się zaskoczyć księcia Innes.- Zastanawiam się, czy oni wiedzą, że tu jesteśmy? - zapytał Carral.Wyczuł, że żołnierz odwraca się w jego stronę
[ Pobierz całość w formacie PDF ]