[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Cameron Fenton poczuł mrowienie wzdłuż kręgosłu­pa.Przez chwilę delikatne włoski na szyi i na plecach wyprostowały mu się jak przestraszonemu kotu.Czyżby zobaczył i dotarł pod sam próg tego dziwne­go miejsca, które Irielle nazywała Domem na Rozsta­jach Światów?ROZDZIAŁ 8Następnego dnia Fenton wznowił poszukiwania wzdłuż całej długości Telegraph Avenue, dom po domu, od jej początku przy Bancroft aż do miejsca, gdzie roiło się od banków, szkół baletowych i stacji benzynowych, położonych na południe od nowej autostrady.Potem zawrócił.Sprawdzał ulicę na całej długości jeszcze raz, po obu stronach, i w końcu się przekonał, że sklepiku nie ma, ani z rysunkami Rackhama na wystawie, ani bez nich.Oznaczało to jedną z dwóch możliwości: albo postać Pentarna była wytworem jego fantazji, poprzedzonym halucynacją znikającego sklepiku, w którym mężczyzna mógłby także zniknąć, albo.Albo.co? Opowieść Irielle o Domu na Rozstajach? Nie mógł opowiedzieć Sally o tym zdarzeniu.Ona na pewno by uznała, że sam Fenton jest autorem całej historii.Usiłował sobie przypomnieć spostrzeżenia z pierwszej wizyty w krainie Alfarów i przyszła mu do głowy myśl o kurtce wujka Stana, którą wtedy miał na sobie, i pytanie, jakie wtedy zadawał.Właśnie, to mógł sprawdzić.Teraz kiedy instytut zamknięto, na kampusie nie było nic do roboty.Nic oprócz rzutu oka na wieszaki pełne wydawnictw specjalistycznych i na tablice z ogłosze­niami.Zauważył, że ogłoszono konkurs na asystenta dla profesora na Cornell University.Według panującej zasady forowania mniejszości i tak nie miał zbyt wiel­kich szans będąc białym Anglosasem płci męskiej.Pew­nie woleliby czarnego, Meksykanina albo kobietę - ale i tak wyśle zgłoszenie.Zastanawiał się, czy Sally ze­chciałaby mieszkać w stanie Nowy Jork.To bardzo da­leko od Kalifornii, gdzie Sally ma krewnych.Z drugiej jednak st:ony nie wydawało się, aby łączyła ich nad­mierna zażyłość.A Irielle? pomyślał Fenton.Ze złością nakazał sobie zapomnieć o Irielle, która zresztą najprawdopodobniej nigdy nie istniała.Sally zaś była rzeczywista.Sally była istotą ludzką, i potrzebowa­ła go.Poważne wahania związane z wyborem realnej kobiety zamiast jawy ze snu zakrawały na szaleństwo.Może zasługiwał na wszystko, co Sally mu powiedziała?Jedno było pewne: bardzo dawno nie odwiedzał swoich krewnych, a wujek Stan z pewnością ucieszy się na jego widok.Jechał drogą na północ.Skręcając tuż przed Sacra­mento, aby mknąć dalej autostradą numer pięć, myślał o tym, co Irielle mówiła mu o Domu na Rozstajach.Nie można go znaleźć wtedy, gdy się go szuka - tak mówiła.Tak, to niewątpliwie dotyczyło również sklepi­ku z rycinami.Ale dlaczego właściwie sklepik miałby być Domem na Rozstajach? Kamuflaż.Czy mógłby być zakamuflowany w tak racjonalny sposób, jako coś zupełnie prozaicznego? Skoro jednak w znanej Festo­nowi rzeczywistości nie było podobnego zjawiska, to właściwie jakie znaczenie miał wygląd Domu?W porządku.Przypuśćmy na moment, że istnieje coś takiego jak Brama między dwoma wymiarami, dom, który w jakiś sposób istnieje pomiędzy światami.Musiałby być przemyślnie skonstruowany według spe­cjalnych reguł.Jak by więc wyglądał?Cameronowi Fentonowi wydawało się, że powinien być podobny do centrum komputerowego.Pomyślał kwaśno, że chyba pomieszał rzeczywistości.Gdyby wymyślał film science fiction, w którym miałaby funk­cjonować brama między światami, to oczywiście musia­łaby być skonstruowana z komputerów.Komputery by­ły nowoczesnym odpowiednikiem przedmiotów magicz­nych, bo jak powszechnie uważano, zawierały w sobie coś nie do końca zrozumiałego.Większość ludzi, którzy produkowali filmy science fiction, i ci, którzy chodzili je oglądać, nie do końca znali się na komputerach, ale wiedzieli, że za ich pomocą można dokonywać dziw­nych, trudnych, czasem prawie niemożliwych operacji.A zatem dla nich odpowiednikiem dei ex machina było centrum kontroli komputerowej.Nie było jednak podstaw do przypuszczeń, że Dom na Rozstajach, Brama między dwoma wymiarami, miałby wyglądać jak coś już Fentonowi znanego albo coś możliwego do ogarnięcia zmysłami.Wniosek z tego, że prawdopodobnie nie wyglądał.Może wyglądał tak jak coś zupełnie niemożliwego do uznania przez jego zmysły za normalne zjawisko.A wtedy jego umysł przekształcił to doświadczenie w coś stanowiącego sen­sowny i zrozumiały kształt.Jak sklepik z rycinami.Albo pralnia chemiczna? pomyślał Fenton.Może gdybym poszedł dalej przez pralnię, dotarłbym tam, gdzie podążał Pentarn.To właśnie powinienem był zro­bić! Dogonić go, podążyć za nim i dotrzeć tam, gdzie próbował uciec.Ten nagły zawrót głowy, którego doznał, gdy stał niezdecydowany na progu sklepiku.Pentarn przedarł się przez podobne oszołomienie i dotarł w jakieś inne miejsce.A Dom na Rozstajach odszedł razem z Pen­tarnem i pozostawił Fentona w najbardziej prozaicznej pralni w jego wymiarze [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • swpc.opx.pl
  •