[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Daje mi to prawo dopowiedzenia Warn na pożegnanie, co wydaje mi się w Was błędnem.Nigdynie wątpiłem, że wytknięta przez Was droga jest słuszna i, jak Wam wiadomo,przez dwadzieścia zgórą lat, od chwili ,,ciągłej rewolucji , idę razem z Wami.Zawsze jednak byłem zdania, że brak Wam nieugiętości, nieustępliwościLenina, jego gotowości do zupełnie samotnego kroczenia po drodze, którąuznał za słuszną, a która, w jego przewidywaniu, zyska większość dla siebie izostanie w przyszłości uznana przez wszystkich za słuszną.Począwszy od roku1905-go mieliście zawsze politycznie racje i nieraz już mówiłem Wam, iż nawłasne uszy słyszałem, jak Lenin przyznawał się do tego, że w 1905-ym rokunie on, lecz Wy mieliście słuszność.Nie kłamie się przed samą śmiercią,powtarzam więc Wam to jeszcze raz.Ale Wyście wyrzekali się często swojejsłusznosci w imię przecenianej przez Was ugody, gwoli osiągnięcia369kompromisu.Jest to błąd.Powtarzam: politycznie mieliście zawsze rację, ateraz macie większą słuszność, niż kiedykolwiek.Partja zrozumie to kiedyś, ahistorja na pewno oceni.Nie obawiajcie się więc, gdy dziś opuści Was jeszczeten i ów, lub tembardziej, gdy nie wszyscy przyjdą do Was tak prędko,jakbyśmy sobie tego życzyli.Macie słuszność, ale rękojmią triumfu Waszejsłuszności będzie właśnie najdalej posunięta nieustępliwość, surowaprostolinijność, wyrzeczenie się wszelkich kompromisów, co stanowiłoprzecież zawsze tajemnicę zwycięstw, odnoszonych przez Iljicza.Nieraz jużchciałem Wam to powiedzieć, ale zdobyłem się na to dopiero teraz,.napożegnanie.Pogrzeb Joffego wyznaczono na dzień powszedni i na godzinę pracy, abyrobotnicy moskiewscy nie mogli w nim wziąć udziału.Zebrało się jednakconajmniej dziesięć tysięcy osób i pogrzeb stał się poważną manifestacjąopozycyjną.Frakcja Stalina robiła tymczasem przygotowania do zjazdu, dążąc dopostawienia go wobec dokonanego faktu rozłamu.Tak zwanych wyborów nakonferencje lokalne, które posyłały delegatów na zjazd, dokonano przed ofi-cjalnem proklamowaniem z gruntu kłamliwej dyskusji , podczas którejzorganizowane na sposób wojskowy oddziały gwiżdżących osobnikówrozbijały zebrania, naśladując klasyczne wzory faszystów.Trudno sobiewogóle wyobrazić coś bardziej haniebnego od przygotowań do XV-go zjazdu.Zinowjew i jego grupa mogli się łatwo domyśleć, że zjazd będzie tylkoukoronowaniem politycznem owego pogromu fizycznego, który zaczął się naulicach Moskwy i Leningradu w dziesiątą rocznicę przewrotupazdziernikowego.Zinowjew i jego przyjaciele mieli teraz jedną jedyną troskę:kapitulować we właściwym czasie.Nie mogli przecież nie zdawać sobiesprawy z tego, że biurokraci stalinowscy uważali za prawdziwego wroga nieich, opozycjonistów drugiego powołania, lecz złączone ze mną główne jądroopozycji.Spodziewali się, że jeśli nie uda im się zdobyć przychylności, touzyskają przynajmniej przebaczenie, gdy zerwą ze mną demonstracyjnie wczasie XV-go zjazdu.Nie zorjentowali się tylko, że przez powtórną zdradędokonali właściwie swej politycznej likwidacji.Jeśli nawet osłabili czasowonaszą grupę tym ciosem, zadanym w plecy, to siebie samych skazali na śmierćpolityczną.XV zjazd uchwalił wydalenie z partji całej opozycji.Wydaleniprzechodzili do dyspozycji G.P.U.370ROZDZIAA XLIIIZESAANIEPrzyłączam dosłownie opowiadanie żony o naszem zesłaniu do AzjiZrodkowej: Zrana 16-go stycznia 1928 r.pakujemy rzeczy.Mam gorączkę i zawrotygłowy wskutek podniesionej temperatury i osłabienia.Otacza mnie chaos tylkoco przywiezionych z Kremla rzeczy i rzeczy, które pakuje się do podróży.Zator z mebli, skrzynek, bielizny, książek, odwiedzających przyjaciói, którzyprzychodzą się pożegnać.F.A.Guetier, nasz lekarz i przyjaciel, radził namnaiwnie, abyśmy ze względu na moje przeziębienie, odroczyli wyjazd.Niemógł sobie, widocznie, wyobrazić, czem jest nasza podróż i że wszelkie jejodroczenie jest niemożliwe.Spodziewaliśmy się, iż w wagonie przyjdę prędzejdo siebie, niż w domu w warunkach, które stwarzają ostatnie dni przedwyjazdem.Przed oczami migają coraz to nowe twarze, z których wiele widzępo raz pierwszy.Zciskają nam ręce, obejmują, wyrażają sympatję iwspółczucie.Chaos powiększają przynoszone kwiaty, książki, cukierki,ciepła odzież.Ostatni dzień, pełen drobnych trosk i zabiegów, naprężenianerwów i podniecenia, zbliża się ku końcowi.Rzeczy odwieziono już nadworzec.Przyjaciele również się tam udali.Cała rodzina siedzi w stołowympokoju, gotowi jesteśmy do wyjazdu, oczekujemy tylko agentów G.P.U.Spoglądam na zegarek.dziewiąta.pół do dziesiątej.Nikt nie nadchodzi.Dziesiąta.Jest to czas odejścia pociągu.Co się stało? Czy wyjazd nasz zostałodwołany? Dzwoni telefon.Zawiadamiają nas z G.P.U., bez podaniaprzyczyn, że wyjazd nasz uległ odroczeniu. Na jak długo? zapytuje L.D.Na dwa dni, otrzymuje odpowiedz, wyjazd pojutrze. Po upływie półgodziny nadbiegają z wiadomościami z dworca, naprzód młodzież, potemRakowskij i inni.Na dworcu urządzono wielką demonstrację.Czekano na nas.Wznoszono okrzyki ,,Niech żyje Trocki.Ale Trockiego wciąż nie było widać.Gdzież on może być? Przed przeznaczonym dla nas wagonem stał wzburzonytłum.Młodzi przyjaciele ustawili na dachu wagonu duży portret L.D., któryprzywitano entuzjastycznemi wiwatami.Pociąg drgnął.Jedno, drugiepchnięcie.i zatrzymał się naraz.Uczestnicy demonstracji wybiegli przedlokomotywę, uczepili się wagonów i zatrzymali pociąg, głośno domagając sięTrockiego.W tłumie rozeszła się pogłoska, jakoby agenci G.P.U.wprowadzili L.D.niepostrzeżenie do wagonu i nie pozwalają mu terazpokazać się odprowadzającym.Na dworcu panowało niesłychane wzburzenie.Doszło do starć z milicją i z agentami G.P.U., z jednej i z drugiej strony byliposzkodowani, dokonano aresztowań.Pociąg zatrzymano na półtorej godziny.Po pewnym czasie nasze bagaże przywieziono zpowrotem z dworca.Długiczas jeszcze przyjaciele dowiadywali się przez telefon, czy jesteśmy w domu ikomunikowali nam szczegóły wydarzeń na dworcu.Było już dobrze popółnocy, gdy udaliśmy się na spoczynek.Po wzruszeniach ostatnich dni371spaliśmy do jedenastej zrana.Nkt nie dzwonił, panowała zupełna cisza.%7łonastarszego syna poszła do pracy: ma przecież przed sobą jeszcze dwa dni.Alenie zdążyliśmy zjeść śniadania, jak rozległ się dzwonek przyszła F.W.Biełoborodowa.po niej M.M.Joffe.Jeszcze jeden dzwonek i domieszkania wkroczyli agenci G.P.U.w uniformach i w cywilnem ubraniu.L.D.wręczono nakaz aresztowania i natychmiastowego wysłania podkonwojem do miejscowości Alma-Ata.A gdzież są owe dwa dni, o którychzawiadomiono nas wczoraj z G.P.U.? Zatem nowe oszustwo! Zastosowanoten podstęp wojskowy, aby uniknąć ponownej demonstracji podczas wyjazdu.Telefon dzwoni bez przerwy.Ale przy telefonie stoi agent i, z dośćdobroduszną miną, nie pozwala odpowiadać.Tylko dzięki przypadkowi udałosię zawiadomić Biełoborodowa, że osaczyli nas agenci G.P.U.i podprzymusem chcą nas wywiezć do Alma-Ata.Dowiedzieliśmy się pózniej, że polityczne kierownictwo akcją wysłania L.D., zostało powierzoneBucharinowi.Było to całkiem w stylu machinacyj stalinowskich
[ Pobierz całość w formacie PDF ]