[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Przyznał się do winy dzięki naszemu chłopcu.Carlowi.To jego sprawka.- Myślałem, że Carl jest w.Myślałem, że jest gdzie indziej.– Alan o mało nie wypaplał poufnej informacji z sesji z Carlem Luppo.Robienie z tego tajemnicy przed Ronem Kriciakiem wydawało mu się dziwne, skoro przecież Ron musiał wiedzieć, dokąd Carl pojechał zeznawać w minionym tygodniu, ale pocieszył się, że zachowanie ostrożności jest zdrowym odruchem.- Powiedział ci, że gdzie był? Ci faceci kłamią.- Ron roześmiał się i poczekał, żeby zobaczyć, czy Alan zamierza odpowiedzieć.Po chwili milczenia dodał: - Co zamierzasz zrobić?Alan wzruszył ramionami.Nie wiedział, co zamierza zrobić.- Jego zeznania pięknie wrobiły tego gościa w Nowym Jorku.Musiał się przyznać, nie miał ruchu.Mówiłem ci już, że Carl to gorący towar.Więc jeśli przedtem był gorący, to teraz jest rozpalony do czerwoności.Alan odniósł wrażenie, że Ron jest dumny z Carla Luppo.Obok nich zatrzymał się pikap dodge ram.Ron spojrzał na kierowcę i przez długi czas nie odwracał wzroku, jak gdyby zastanawiał się, czy poprosić kobietę za kółkiem o prawo jazdy i dowód rejestracyjny, czy o randkę w piątek.Wreszcie przestał się gapić i przeniósł rower do cienia pod billboardem na poboczu parkingu.Alan poszedł za nim.- Carl jest niesforny.Bardziej inteligentny od większości chronionych świadków, z którymi mamy do czynienia, wyprzedza ich, powiedziałbym, o jakiś rok świetlny.Ostrożnie szacując.Niektórzy z tych bandziorów, którzy dostają się pod nasze skrzydła, mówię ci, nie są zbyt rozgarnięci.Ale Carl? To co innego.Ten facet wie, co ma myśleć.Alanowi wydawało się, że Ron czeka na komentarz, zapytał więc:- Naprawdę?- Niewielkie formalne wykształcenie.Wątpię nawet, czy skończył średnią szkołę, ale mimo to jest mądry.Tak, swoją mądrość wyniósł z ulicy.To na pewno.Ale nie tylko.Lepiej sobie to dobrze zapamiętaj.Alan chciał zachęcić Rona, żeby mówił dalej, więc powiedział:- Przypuszczam, że taka inteligencja pomaga Carlowi w przystosowaniu się do życia chronionego świadka.- I tu się mylisz.- Ron odchrząknął i wypluł coś obrzydliwego na billboard.Przykleiło się, przez co stało się bardziej obrzydliwe.- Najlepiej radzą sobie ci świadkowie, którzy zostawiają myślenie inspektorom, zwłaszcza na początku.Ale to nie w stylu Carla.On robi wszystko po swojemu.Strach nigdy go nie obezwładnia.W przypadku większości naszych świadków jest dokładnie odwrotnie.U nich strach bierze górę.Stają się bezwolni.Nieustraszoność Carla i jego upór sprawiają, że trudno utrzymać go w ryzach.I znowu Alanowi wydawało się, że Ron oczekuje od niego jakiegoś komentarza.Chciał powiedzieć, że te same cechy pozwoliły Carlowi odnieść sukces w poprzednim życiu.Ale zamiast tego powiedział:- Będą o tym pamiętał.- Ona też.Peyton.Jest zbyt inteligentna.Wie o tym, a wygląda na to, że mamy z niąjeszcze większy problem: nie ufa nam.W ten sposób podwójnie utrudnia nam zadanie.Alan zastanawiał się, czy to możliwe, że Ron umieścił siebie i Alana w tej samej grupie.Skąd to „my”?- Komu nie ufa? - zapytał.- WITSEC.Inspektorom.Konkretnie mnie.- W przeszłości między nią a WITSEC było.ostro, prawda? Trzeba przezwyciężyć mnóstwo uprzedzeń.Jeden z waszych świadków jest odpowiedzialny za zamordowanie jej męża.Potem za próbę porwania córki.I za to, że muszą się teraz ukryć.- Nie jesteśmy doskonałą organizacją.Naprawdę dobrze pilnujemy naszych podopiecznych, ale nie jesteśmy doskonali.A naszym świadkom bardzo, ale to bardzo daleko do doskonałości.Mimo to mniej niż dziesięć procent naszych świadków dopuszcza się poważniejszych przestępstw w czasie, gdy są pod naszą opieką, wiesz?Alanowi wydawało się, że to całkiem spory odsetek potencjalnych gwałcicieli prawa, ale w głosie Rona wyraźnie pobrzmiewała duma, jakby uważał tę liczbę za sukces.Alan zrobił więc obojętną minę i zatrzymał swoje opinie dla siebie.- Wiesz - powiedział Ron - byłoby miło, gdybyś pomógł jej przezwyciężyć tę nieufność.- Spojrzał w stronę gór.Alan odniósł wrażenie, że ten gest miał podkreślić wagę słów Rona.Ispektor wyraźnie próbował mu coś zasugerować.Ale co? W świadomości Alana błysnęło ostrzegawcze światełko.Chciał, żeby Ron mówił dalej.- Naprawdę? - zapytał Alan.- Ja?- Serio
[ Pobierz całość w formacie PDF ]