[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Masz jakieÅ› imiÄ™, czy mam ciÄ™ nazywać muzuÅ‚maninem? Jakwiesz, ja nazywam siÄ™ Saint-Clair.- Nazywaj mnie Hassanem.- No cóż, Hassanie, posÅ‚uchaj.Jestem pieszo, nie mam broni anizbroi i sÄ…dzÄ™, że moje siÅ‚y.a raczej to, co z nich zostaÅ‚o.sÄ… na wyczer-paniu, tak wiÄ™c wÄ…tpiÄ™, abym zdoÅ‚aÅ‚ ci uciec, nawet gdybym chciaÅ‚.- Mam dla ciebie konia. - Wspaniale.Jestem ci za to wdziÄ™czny, ale nie zdoÅ‚am go dosiąśćze skutymi nogami.- Najpierw go dosiÄ…dziesz, a potem skujÄ™ je pod koÅ„skim brzu-chem.- To bÄ™dzie niewygodne i nieprzyjemne dla mnie, dla ciebie i dlazwierzÄ™cia.Może zgodzisz siÄ™ zostawić mnie nieskutego, jeÅ›li dam cisÅ‚owo honoru, że nie spróbujÄ™ uciec?-Twoje sÅ‚owo honoru? SÅ‚owo chrzeÅ›cijanina?Saint-Clair wydÄ…Å‚ usta i prychnÄ…Å‚.- Masz racjÄ™ i nie bÄ™dÄ™ siÄ™ o to spieraÅ‚.Jednak nie, nie sÅ‚owo chrze-Å›cijanina.SÅ‚owo wojownika, który ceni swój honor.StaraÅ‚ siÄ™ nie pamiÄ™tać, dlaczego siÄ™ tutaj znalazÅ‚, lecz ku jego zdzi-wieniu odziany na czarno szyita bez namysÅ‚u skinÄ…Å‚ gÅ‚owÄ….- Tak, przyjmÄ™ je.Dajesz sÅ‚owo?- Tak, chÄ™tnie.- Dobrze, a wiÄ™c mogÄ™ schować je tam, skÄ…d je wziÄ…Å‚em.- HassanwepchnÄ…Å‚ kajdany do juków, a potem zawahaÅ‚ siÄ™, odwróciÅ‚ i rzuciÅ‚coÅ› Saint-Clairowi.- Może to twoje?Rycerz zÅ‚apaÅ‚ rzucony przedmiot i znieruchomiaÅ‚, gapiÄ…c siÄ™ naniebieski kamieÅ„.- Gdzie go znalazÅ‚eÅ›?- Przy jednym z tych nieczystych, których zabiÅ‚em zeszÅ‚ej nocy.NosiÅ‚ go przywiÄ…zanego do nadgarstka, ale wiedziaÅ‚em, że ten klejnotnie może być jego wÅ‚asnoÅ›ciÄ….Dopiero wtedy Saint-Clair zaskoczony stwierdziÅ‚, że od kiedy od-zyskaÅ‚ przytomność, nie zastanawiaÅ‚ siÄ™ nad losem bandytów.Rozej-rzaÅ‚ siÄ™, ale nigdzie ich nie dostrzegÅ‚.- Gdzie oni sÄ…? Co siÄ™ im przydarzyÅ‚o?Hassan wykrzywiÅ‚ usta w sardonicznym uÅ›miechu.-Ja, Sanglahr.Ja im siÄ™ przydarzyÅ‚em.Ale pewnie pytasz, gdziesÄ… teraz.DziÅ› rano przywiÄ…zaÅ‚em ich ciaÅ‚a do koni i odciÄ…gnÄ…Å‚em odzbiornika.Leżą teraz w wadi, dostatecznie daleko, żeby ich smród nieskaziÅ‚ wody, kiedy zacznÄ… gnić.- Wiesz, kim byli?- Nie mam pojÄ™cia.ZwykÅ‚ymi nomadami, przybyÅ‚ymi z bardzodaleka.PróbowaÅ‚em wczoraj z nimi rozmawiać, ale nie mogÅ‚em zro-zumieć ani sÅ‚owa z tego, co mówili.Obcy jÄ™zyk, obcy ludzie.Jednak byli sunnitami i Å›wiat bez nich jest lepszy.Teraz powinniÅ›my już ru-szać.JesteÅ› gotowy?- Tak, ale chciaÅ‚bym odnalezć mój miecz.Ta bÅ‚yskotka byÅ‚a przy-wiÄ…zana do jego rÄ™kojeÅ›ci.Hassan pokrÄ™ciÅ‚ gÅ‚owÄ….- Nie znalazÅ‚em przy nich frankoÅ„skiego miecza.Ci gÅ‚upcy mielitylko byle jakÄ…, bezwartoÅ›ciowÄ… broÅ„.Nie zostawiliby dobrego mie-cza, gdyby go znalezli.Widocznie odwiÄ…zaÅ‚eÅ› ten klejnot, zanim od-rzuciÅ‚eÅ› miecz.Zbieraj siÄ™, jedziemy.Saint-Clair ze zdumieniem potrzÄ…snÄ…Å‚ gÅ‚owÄ…, podnoszÄ…c ciężkiwór z kajdanami, którymi byÅ‚ skuty.PoszedÅ‚ za Hassanem tam, gdziew kÄ™pie palm staÅ‚y spÄ™tane dwa wspaniaÅ‚e biaÅ‚e konie oraz jucznywielbÅ‚Ä…d.Hassan umieÅ›ciÅ‚ sakwÄ™ i dwa worki z wodÄ… na grzbieciewielbÅ‚Ä…da i pierwszy wyjechaÅ‚ na pustyniÄ™, kierujÄ…c siÄ™ na poÅ‚udnie.d dWSPÓAWINYd d1Biskup Fontainebleau doprowadzaÅ‚ siÄ™ do bynajmniej nie pobożne-go szaÅ‚u, przemierzajÄ…c tam i z powrotem sypialniÄ™ księżniczki Alixi mamroczÄ…c pod nosem, gdyż nie Å›miaÅ‚ zawyć z wÅ›ciekÅ‚oÅ›ci.Genita-lia bolaÅ‚y go od uÅ›cisku Alix i choć wczeÅ›niej byÅ‚ przyjemnie znużonyi zaspokojony, teraz czuÅ‚ siÄ™ zmaltretowany i wykorzystany, otwarcieznieważony i pozostawiony, żeby w samotnoÅ›ci przetrawiÅ‚ swojÄ… od-powiedz na ultimatum, które ta suka postawiÅ‚a mu przed wyjÅ›ciem.W ferworze kopulacji nie zauważyÅ‚, że ktoÅ› wszedÅ‚ do komnaty i wy-szedÅ‚ z caÅ‚ym jego wierzchnim odzieniem.Teraz, kiedy już o tym wie-dziaÅ‚, nie miaÅ‚ żadnych wÄ…tpliwoÅ›ci, kto to zrobiÅ‚ - ta stara zdziraEster, która opiekowaÅ‚a siÄ™ Alix od dziecka.Odo nie przejmowaÅ‚ siÄ™ tym, że ta rajfurka mogÅ‚a widzieć, jakspółkuje z jej paniÄ….WiedziaÅ‚, że oglÄ…daÅ‚a to wiele razy.RozwÅ›cieczaÅ‚ogo to, że ukradÅ‚a jego rzeczy i jest teraz zdany na Å‚askÄ™ tej przeklÄ™tejharpii, jej pracodawczyni, która czerpaÅ‚a tak ogromnÄ… przyjemnośćz upokarzania go.- Odonie - powiedziaÅ‚a mu - jesteÅ› tu ostatni raz.WiÄ™cej siÄ™ zemnÄ… nie zobaczysz.a przynajmniej nie w taki sposób.oczywiÅ›cie,chyba że zmieniÄ™ zdanie i pod wpÅ‚ywem nostalgii wezwÄ™ ciÄ™ jesz-cze raz.Ale zatroszczÄ™ siÄ™ o ciebie.Wkrótce mam wyjść za mąż i mójnarzeczony przybÄ™dzie do Zamorza, żeby upomnieć siÄ™ o mojÄ… rÄ™-kÄ™.Tak wiÄ™c od tej pory muszÄ™ siÄ™ poprawić i porzucić niedobre przy-zwyczajenia.A ty, mój sÅ‚odki, jesteÅ› jednym z tych zÅ‚ych przyzwy-czajeÅ„.ZarÄ™czona! I z kim? Z jakimÅ› pajacem z Francji lub Italii, przyby-wajÄ…cym upomnieć siÄ™ o jej rÄ™kÄ™! Ta dziwka rodem z Babilonu Å›miemówić o zarÄ™czynach? Gniew Å›ciskaÅ‚ mu gardÅ‚o tak, że Odo o maÅ‚osiÄ™ nie udusiÅ‚, lecz żadne z gorÄ…czkowych, gÅ‚oÅ›nych pytaÅ„ czy oskar- żeÅ„ nie wydobyÅ‚o siÄ™ z jego ust.Kto by jÄ… poÅ›lubiÅ‚? - zadawaÅ‚ sobiepytanie.Czy ktoÅ› o zdrowych zmysÅ‚ach pojÄ…Å‚by.? jednak zaraz samodpowiedziaÅ‚ sobie na to pytanie.Każdy mężczyzna, który miaÅ‚byokazjÄ™ poÅ›lubić Alix du BourcÄ…, zrobiÅ‚by to, choćby miaÅ‚ przejść potrupach, żeby dostÄ…pić tego przywileju.SiedziaÅ‚a, chciwie Å‚owiÄ…c grÄ™ emocji na jego twarzy i w oczach, gdyrozważaÅ‚ tÄ™ wieść, i rozeÅ›miawszy siÄ™, wstaÅ‚a i klepnęła go packÄ…, którÄ…oganiaÅ‚a siÄ™ od natrÄ™tnych much.- PrzemyÅ›l to,- powiedziaÅ‚a.- PrzemyÅ›l to spokojnie, a ja zrobiÄ™to samo, bo wiem, czego potrzebujesz i gdzie to znalezć.Teraz jeÅ›lichcesz, zaczekaj tu na mnie.I odeszÅ‚a, zostawiwszy dwóch strażników pod drzwiami i Odonasamego, prócz jedwabnej koszuli nie majÄ…cego żadnego odzienia, któ-rym mógÅ‚by okryć swÄ… nagość.To byÅ‚o nie do zniesienia.UsÅ‚yszaÅ‚ cichy dzwiÄ™k otwieranych drzwi i obróciÅ‚ siÄ™ na piÄ™cie,zamierzajÄ…c użyć przeciw niej swego ostrego jak brzytwa jÄ™zyka, leczpowstrzymaÅ‚a go, unoszÄ…c rÄ™kÄ™, i skinęła na towarzyszÄ…cÄ… jej Ester.Stara bez sÅ‚owa podeszÅ‚a i pÅ‚ynnym ruchem wygÅ‚adziÅ‚a szatÄ™ Odona,którÄ… powiesiÅ‚a na krzeÅ›le.- Masz - powiedziaÅ‚a Alix.- Nie ma ani Å›ladu twojego maÅ‚egowypadku.Odo otworzyÅ‚ usta do gniewnej riposty, ale zmeÅ‚Å‚ jÄ….ZdarzyÅ‚ musiÄ™ nieszczęśliwy wypadek, to prawda, lecz w Å›wietle tego, co zaszÅ‚opotem, byÅ‚ pewien, że nieprzypadkowy.Podniecony pierwszym spo-tkaniem po kilkutygodniowej przerwie, byÅ‚ zbyt niecierpliwy, a ocho-czo go zabawiajÄ…c, Alix doprowadziÅ‚a do tego, że poplamiÅ‚ nasieniemprzód swojej zielonej jedwabnej szaty.Ponieważ księżniczka tego dniabyÅ‚a wprost natarczywa, nie zwróciÅ‚ na to uwagi, zbywajÄ…c to przelot-nÄ… myÅ›lÄ…, że trzeba bÄ™dzie sprać te plamy, zanim wyschnÄ….Teraz wie-dziaÅ‚, dlaczego tak siÄ™ zachowywaÅ‚a: chciaÅ‚a odwrócić jego uwagÄ™, gdyta stara krowa kradÅ‚a jego ubranie, żeby mieć pewność, że nie zdoÅ‚astÄ…d wyjść, dopóki Alix mu nie pozwoli.Tylko dlaczego? Czemu poprostu nie pozwoliÅ‚a mu odejść rozgniewanemu?Jakby czytajÄ…c w jego myÅ›lach, dziewczyna ponownie uniosÅ‚a dÅ‚oÅ„,uciszajÄ…c go, a drugÄ… skinęła na Ester i zaczekaÅ‚a, aż stara zamknie zasobÄ… drzwi.Dopiero wtedy zwróciÅ‚a siÄ™ do wÅ›ciekÅ‚ego biskupa, którystaÅ‚ chwiejnie, czerwony na twarzy, zaciskajÄ…c pięści. - NiebezpieczeÅ„stwo - powiedziaÅ‚a.- Uwielbiasz ryzyko i niebez-pieczeÅ„stwo, Odonie.-Ja.- PrzeÅ‚knÄ…Å‚ gniew, starajÄ…c siÄ™ mówić powoli i wyraznie [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • swpc.opx.pl
  •