[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.A potem korzystna umowa na sweterki z fałszywymi metkami znanej powszechnie, światowej firmy.Co się działo z informacjami, które Maryn wysyłał - nie wiadomo.Informator nie zawsze musiał o tym wiedzieć.Maryn był zawodowcem, robił to, co mu polecano.Informacje szły albo do kosza, albo ktoś je starannie ukrywał w szufladzie.Skąd Maryn mógł wiedzieć, że ten człowiek wyposaża sobie w lesie skromnie wyglądający domek - w trzy bary, łazienkę z mozaiką, z okrągłą wanną i armaturą z mosiądzu.I co za ironia, Maryn siedzi przy barze tamtego i za chwilę wypije kieliszek martini, który tamten kupił.“Świat jest mały" - pomyślał Maryn.I zaraz się poprawił: “Świat jest za mały dla wielkich łajdaków".- Rozpoznał pan kogoś na tej fotografii? - zapytał go tajniak.- Nie - pośpieszył z odpowiedzią.Ten młody człowiek był bardzo spostrzegawczy, coś w wyrazie twarzy Maryna zwróciło jego uwagę.Zapewne także posiadał ów przedziwny zmysł, który kierował ludzi do tajnych służb.Tylko że nie poddano go takiemu szkoleniu jak Maryna.Szczupły, wysoki, wysportowany, z szarymi oczami i jasnymi włosami przypominał Marynowi malutki trybik w wielkiej machinie.Brakowało mu tylko owego obycia w świecie, które powinien mieć dobry obserwator.Nie wiedział na przykład, jak wygląda butelka martini.- Wypijmy - zaproponował tajniak.Maryn zauważył, że jego własna dłoń, w której podniósł kieliszek, drży lekko.“To nerwy.Cholerne nerwy - pomyślał.- Takie głupstwo, trochę wspomnień, i już się zdenerwowałem".- Zapaliłbym - rzekł Maryn.- Ja też - zgodnie kiwnął głową tajniak, ocierając usta zakurzoną chusteczką do nosa.Maryn wskazał leżącą na drugiej półce między butelkami szkatułkę z laki.Była ciemnobrązowa w wielkie smoki.Takie szkatułki na papierosy produkowano masowo w Hongkongu.- W tym pudełku są chyba papierosy.- Jest zamknięte na kluczyk.A kluczyka nigdzie nie znaleźliśmy.Wyłamywać zamka nie wolno.Zabiorą je razem z innymi gratami z tego domu.Maryn wyciągnął ze spodni pasek z krokodylej skóry, sięgnął po zakrzywiony drucik.- Umiem otwierać takie zameczki.Wystarczyły dwa lekkie poruszenia drucika w zamku szkatułki i wieczko odskoczyło.W dwóch przegródkach leżały papierosy w białych i czarnych bibułkach.Obydwaj sięgnęli po białe.- Niech pan będzie spokojny.Zamknę to pudełeczko tak samo, jak je otworzyłem - zapewnił Maryn, przyjmując ogień od tajniaka, który powiedział z odrobiną smutku:- Będę musiał zameldować, że pan ma takie instrumenty w pasku od spodni i umie się nimi posługiwać.Maryn pokiwał głową, zaciągnął się mocno, postawił łokieć na barze i popatrzył na swoją dłoń.Nie drżała.Wystarczyło jedno zaciągnięcie się papierosem, może ta chwila manipulacji przy zamku szkatułki, a nerwy się w nim uspokoiły.- Nie radzę panu, kolego - rzekł.- Lepiej nie meldować, że mnie pan spotkał i wziął na świadka inwentaryzacji pościeli w tym domu.- Dlaczego?- Przeniosą pana do jakiegoś Leska na posterunkowego.W pana zawodzie czasem lepiej czegoś nie wiedzieć, nie zauważyć, lecz tylko zapamiętać.Pan już zapomniał, co powiedziałem? Las to wielkie szambo.Tutaj ściekają wszystkie brudy świata.To był inteligentny chłopak.- W porządku.Zrozumiałem.Zrobimy sobie jeszcze po jednym.Co pan radzi?- Butelka na samej górze.Pierwsza od prawej.Tajniak znalazł się za barem, obsłużył zręcznie siebie i Maryna.- Pan bywał w takich miejscach jak tutaj, prawda? - zagadnął przyjaźnie.- W takich nie - z pogardą odrzekł Maryn.- W o wiele bardziej luksusowych.Pan sobie nawet nie wyobraża, jak piękne bywają ludzkie chlewy.- Nie rozumiem, po co temu facetowi były aż trzy bary w takim małym domku.Każdy chce żyć wygodnie.Ale żeby od razu aż tak, od dziurawych butów do trzech barów w jednym małym domku?Maryn czuł, jak ogarnia go wściekłość.Nie wiadomo na kogo, do czego, za co.- Brud, kolego.Brud potrzebuje luksusów.Im większy brud, tym większy luksus.Nie pojmuję tego dokładnie, ale tak to jest.Tylko na takim stołku przy takim barze można załatwić brudny interes.Nie wiem, jak to się dzieje, lecz naprawdę brudnego interesu nie załatwi się w zwykłym mieszkaniu, przy zwykłym, prostym stole.Widział pan tę łazienkę przy pierwszej sypialni? Czy musiał facet zakładać aż taką armaturę, robić sobie mozaikę, sprowadzać okrągłą wannę? Przecież umyć się można i w podłużnej wannie.Kiedy jednak zaczyna się obrastać brudem, to następuje gorączkowe poszukiwanie środków, żeby ten brud z siebie zmyć.Taki osobnik się łudzi, że pomoże mu pozłacany kran albo okrągła wanna.Jakiś człowiek ma trzy pokoiki z kuchnią, nawet ładnie umeblowane, przyjeżdża do wspaniałego hotelu, gdzie wszyscy są mili, wanny okrągłe i pozłacane kurki.Wtedy świat zaczyna wyglądać inaczej.Nigdzie nie zauważysz ani odrobiny kurzu, ani odrobiny brudu, wszystko, co cię otacza, jest czyste.I w człowieku nagle coś pęka, tworzy się jakaś szczelina, coś wstrętnego zaczyna z ciebie wyciekać, oblepiasz się brudem.Niech mi pan powie, dlaczego w im bardziej miękkim fotelu człowiek zasiada, tym bardziej skóra na dupie, zamiast się wydelikacać, staje się gruba, jakbyś siedział na deskach.A przecież powinno być odwrotnie.Im delikatniejsza skóra na fotelu, im delikatniejsze szkło, z którego pijesz, tym twoja skóra i palce powinny stawać się wrażliwsze.A jest na odwrót.Masz coraz grubszą skórę na tyłku, coraz grubszą na paluchach i coraz mniej wrażliwe sumienie.- Trochę luksusu zawsze się przydaje.- Być może.Ale to się tak zaczyna i nigdy nie widać końca.Chcesz mieć coraz miększy fotel, coraz bardziej puszysty dywan pod nogami.I w pewnej chwili tracisz poczucie rzeczywistości.W luksusie człowiek zaczyna myśleć innymi kategoriami, wydaje mu się, że wszystko jest do kupienia.- Pan ich nienawidzi - oświadczył tajniak.- Nie.Tylko nimi gardzę - odparł Maryn.Bał się pytania: “Dlaczego pan nimi gardzi? Czemu czuje pan wstręt do ludzi, którzy kradną, aby żyć w luksusie?" Odpowiedź bowiem była bardzo skomplikowana, choć zarazem prosta.Wychowano go na węszyciela ludzkich brudów, łapacza złodziei cudzego mienia.Pracując dla swojej firmy, w każdej chwili mógł zamieszkać w najdroższym hotelu, przywłaszczyć sobie jakąś sumę pieniędzy przekazywanych przez firmę.W każdej chwili stać się bogatym, sprzedając tę czy inną tajemnicę firmy, to znaczy innych ludzi.I jego też mógł ktoś sprzedać.Dlatego wytworzył w sobie wstręt i pogardę dla tych, co sprzedawali innych, kupczyli tajemnicami, łaszczyli się na brudne pieniądze.Tamten sięgnął po czarne papierosy, ale Maryn położył mu dłoń na ręce.- Pan nie jest do takich przyzwyczajony.Rozchoruje się pan.Tajniak cofnął rękę od szkatułki, jak gdyby naładowana była prądem.- Po co mu to było?- Nie wiem - burknął Maryn zły na siebie, że dał się ponieść gniewowi.- Pewnie zobaczył coś takiego w świecie, że poczuł się taki sam jak inni.- Pan też kiedyś stracił poczucie rzeczywistości?- Nie.Ze mną było inaczej.Zapomniałem, że inni je tracą.Dlatego powiem panu, że nie jest mi źle ani w siodle mojej klaczy, ani w leśnym mundurku.- Weźmiemy sobie po cztery białe i niech pan zamknie pudełko - zaproponował tajniak [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • swpc.opx.pl
  •