[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Puść chłopca, Emmo - poleciła.Koszula wylazła Jackowi ze spodni i wisiała mu prawie do gołych kolan, chociaż i takbyła krótsza niż krawat.Chłopiec miał zawroty głowy i ciężko dyszał.- Pomóż mu schować koszulę, Emmo - kontynuowała Szary Duch.Iwypowiedziawszy te słowa, znów znikła jak kamfora.W przyklęku Emma okazała się tego samego wzrostu, co Jack.Jego szare bermudybyły nie tylko za krótkie, ale i przyciasne.Aby schować koszulę, Emma musiała najpierwrozpiąć mu rozporek.- Aadna pupcia, Jack - szepnęła, ujmując jego pośladki w obie dłonie i ściskającje z lekka.Jack w porę odzyskał oddech, aby sumiennie się zrewanżować.- Aadny wąsik - rzucił w odpowiedzi, cementując tym samym ich przyjazń,która miała przetrwać poza murami Zwiętej Hildy.W duchu zgodził się ze słowami matki:trafił do świetnej szkoły, a ekscytujące spotkanie z Emmą Oastler stanowiło (przynajmniej w oczach Jacka) potwierdzenie tezy, że wśród dziewcząt nic mu nie grozi.- Ach, Jack - odszepnęła Emma, muskając mu szyję swą niewiarygodnie miękkągórną wargą - przeżyjemy razem niezapomniane chwile.Aukowate sklepienie korytarza podstawówki nasunęło Jackowi Burnsowi myśloniebie.(Jeśli do nieba prowadził jakiś korytarz, zdaniem Jacka, musiał wyglądaćidentycznie).Natomiast czarnoszare trójkąty na posadzkach z linoleum nasuwały muprzekonanie, iż szkoła oraz następujące po niej dorosłe życie to gra, której może nie dane mubyło jeszcze doświadczyć, ale jednak gra.Inną grą był szczątkowy widok na plac zabaw, rozciągający się za pękniętą szybąumywalni na pierwszym piętrze - była to jedyna chłopięca toaleta w Zwiętej Hildzie.Okna zmatowego szkła były małe i obramowane kwadratami z czarnego żelaza.Brakowało jednej zszyb; nie wstawiono jej przez wszystkie lata, kiedy Jack chodził do szkoły.W okresieprzedszkolnym niskie pisuary w łazience okazywały się nie dość niskie.Chłopiec musiałstawać na palcach i celować wysoko.Na pierwszym piętrze czasem zdarzały się rzadkie, acz budzące grozę spotkania zmieszkankami internatu.O zakwaterowanie mogły się ubiegać jedynie uczennice starszychklas.Przyjmowano wyłącznie dziewczęta od klasy siódmej wzwyż; na pięćset gimnazjalisteki licealistek przypadała ich zaledwie setka.(Zwięta Hilda była szkołą miejską - większośćuczniów mieszkała we własnych domach).Starsze rezydentki zadziwiały Jacka swoją dojrzałością.Ponure minycharakteryzowały nie tylko córki dyplomatów bądz uczennice z zagranicy, a towarzyszącedziewczętom przygnębienie bynajmniej nie miało charakteru regionalnego: kuzynki zwane zdzirami z Nowej Szkocji były równie głęboko pogrążone w depresji, jak dziewczyna zKolumbii Brytyjskiej, określana przez Emmę Oastler mianem  suki z K B.Krążyły poszkole w aurze zniesławienia, a złożony z nich chór wyśpiewywał najżałobniejsze melodie.Do szkoły podstawowej zaglądały raczej rzadko, kiedyś jednak, będąc w trzeciejklasie, Jack natknął się na dwie z nich po wyjściu z toalety.Zapinał akurat rozporek, kiedywidok trzynastoklasistek - błysk lakieru do paznokci, podkolanów - ki zrolowane do kostek,kształtne nogi, rozłożyste biodra, obfite piersi - wzbudził w nim atak obezwładniającej paniki.W pośpiechu przyciął sobie członek.I naturalnie uderzył w płacz.- Słodki Jezu, przecież to chłopak! - zawołała jedna z dziewcząt.- A jak, na dodatek przyciął sobie wacka - zauważyła druga.- W jakim wieku oni zaczynają się ze sobą zabawiać? - zapytała pierwsza.- Niedrzyj się! - warknęła do Jacka.- Chyba go sobie nie urwałeś, co? - Ja to zrobię - oznajmiła druga, przyklękając.- Mam młodszego brata, umiemsobie radzić w takich sytuacjach.- To znaczy w jakich? - spytała pierwsza.Ona też uklękła.- Niech no rzucę okiem.zabierz łapy! - poleciła Jackowi siostra młodszegobrata.- Boli! - wrzasnął Jack.- Przyciąłeś sobie skórę, nawet nie krwawi.- Miała co najmniej siedemnaście,osiemnaście lat.Może nawet dziewiętnaście.- Kiedy on staje? - dopytywała się pierwsza z dziewcząt.- Na pewno nie gdy jest przytrzaśnięty, Meredith.Założę się, że nie ma na tonajmniejszej ochoty.- Staje, kiedy ma ochotę? - zdumiała się Meredith.Dziewczyna iedną ręką ujęła penis Jacka, usiłując kciukiem i palcem wskazującymdrugiej oswobodzić go z zamka.- Auu!- Co mam zrobić? - zapytała samarytanka.- Zaczekać, aż dorośniesz?- Masz zabójcze rzęsy - powiedziała do Jacka Meredith.- Jeszcze trochę, abędziesz go wtykał w różne miejsca.- Auu!- Teraz krwawi - oświadczyła druga z dziewcząt.Jack był wolny, ona jednak niepuszczała jego penisa.- Co ty wyprawiasz, Amando? - zapytała Meredith.- Tylko popatrz - powiedziała Amanda, bynajmniej nie zwracając się do Jacka,który bez patrzenia czuł, jak jego penis staje się większy.Przynajmniej trochę większy.- Jak masz na imię? - spytała Meredith.- Jack.- Lepiej ci, co, Jack? - wtrąciła Amanda.- Słodki Jezu, spójrz tylko na to! - zawołała Meredith.- To jeszcze nic - oznajmiła Amanda [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • swpc.opx.pl
  •