[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.O bratowej jego nigdy w życiu nie słyszałem, ale czułem, że wypie-ranie się moje do niczego nie prowadzi.Ludzie, stojący poza ruchem,tak samo, jak i żandarmi, są przekonani, że wszyscy rewolucjoniściznają się wzajemnie, jak łyse konie.Dla mego kolegi bratowa była wi-docznie rewolucjonistką, ja bytem na Syberii  wniosek stąd oczywi-sty, że się znać musimy. Jakże się to stało?  pytałem go zdziwiony. A widzisz, braciaszku!  mówił z pewnego rodzaju triumfem.Widzisz: zachodzę dzisiaj rano do bratowej, widzę  kobieta zakłopo-tana, chodzi zamyślona, odpowiada nie  wpopad  mówił z rosyjska. Czego  pytam  siostrunia martwi się? Powiada, ma kłopot i że japomóc muszę.Ja na to  i owszem.Przyznała mi się kobiecina, że ma na schowaniu nielegalne książki,ale że się teraz obawia je nadal zachowywać, bo jakiegoś jej znajomegoniedawno aresztowali.Chce więc je przenieść tym czasem do starejciotki, ale tego dużo i sama nie zabierze.Chce, żebym jej pomógł.No,myślę, ma nosić coś kobieta, poniosę i ja.Ale pytam, czy nie lepiejprzewiezć  po co nosić? Ale wytłumaczyła mi, że to u nas tak się nierobi, że to zbyt widoczne, że trzeba pod paltotem nieść, a ona resztęponiesie pod rotundą.Jak laka moda, trudno.Opakowała mię bratowaksiążkami, sama wzięła parę pakunków i wyszliśmy na ulicę.Powia-dam ci, braciaszku, nie tchórz jestem, ale te książeczki mię paliły.Cią-gle mi się zdawało, że wszyscy patrzą na mnie.A tu, jak na złość, gdypodchodzimy do dorożki, bratowa mi mówi: patrz, tu szpicle stoją, niebierzmy tej dorożki.Idziemy dalej.Tam stali jacyś ludzie, ale grzecznie usunęli się namz drogi.Nigdybym nie przypuścił, że to byli szpicle.Wyglądają wcaleprzyzwoicie  ale wy chyba na tem się znacie.Przeszliśmy koło pięciudorożek, wyobraz sobie wszędzie byli szpicle.Ilu tu ich jest! I to my nato tałatajstwo tyle podatków płacimy! Koło szóstej dopiero dorożkiNASK IFP UG Ze zbiorów  Wirtualnej Biblioteki Literatury Polskiej Instytutu Filologii Polskiej UG118nikogo nie było  siedliśmy i jazda do ciotki na ulicę  tu wymienił minazwę ulicy, numer domu i nazwisko ciotki.Tam bratowa długo cos szeptała z ciotką, wreszcie oswobodzonomię od tych pakunków.Wyobraz sobie, z dziesięć minut w paltociestałem w pokoju  nigdy lak niegrzeczny nie byłem!Opowiadał mi z takim zapałem, tak komicznie przyciszonym gło-sem, tak często podbiegał do drzwi i zaglądał, czy kogo za drzwiaminie ma, żem ledwie nie poległ od śmiechu, wyobrażając sobie, jak tapara wystraszonych profanów rewolucyjnych odsuwała się od dorożki,dlatego, że gdzieś niedaleko ktoś stoi lub przechodzi. A imaginuj sobie  mówił dalej kolega,  gdyśmy przyszli dodomu, po książki przyszli. Jak to przyszli?  zerwałem się, chwytając za kapelusz, przypusz-czałem bowiem, że mówi o żandarmach i że, jak to zwykle w takichwypadkach bywa, mój kolega jest już pod bacznym dozorem policji iszpiegów. A przyszli  potwierdził  wasi.Jakiś pan, raczej młody chłopiecz panną.Ten pan przedstawił mi się jako Szczurowski, ale bratowa mimówiła, że to kłamstwo, bo jakoby wy prawdziwego swego nazwiskanigdy nikomu nie mówicie.Wiesz, że to nie bardzo grzecznie, to mi sięnie podoba.Jak potem przez ciekawość sprawdziłem, część bibuły warszaw-skiej pozostawiono na noc u bratowej mego kolegi i ta po jednej nocy,spędzonej z bibułą pod jednym dachem, tak się wystraszyła, że zaled-wie doczekawszy się rana, wyniosła ją natychmiast dalej.Takie perturbacje składowe i panika, powstająca na peryferiach ru-chu rewolucyjnego za lada przyczyną, sprawiają zwykle dużo kłopotóworganizacjom i ludziom, zmuszonym opiekować się bibułą.Niekiedymają przy tym miejsce przykre, wstrząsające sceny.O takiej właśniescenie słyszałem od pewnej towarzyszki, która przez dłuższy czasopiekowała się bibułą i składami w Warszawie. Miałam  mówiła mi  wspaniały skład u jednej swojej znajomej,żony drobnego urzędnika.Naturalnie  dodawała feministycznie uspo-sobiona towarzyszka  mąż o tym nic nie wiedział.Już to mężczyzni wsferze nieściśle rewolucyjnej są daleko większymi tchórzami, niż nie-wiasty.W dodatku pan mąż należał do kategorii zazdrosnych, co mię-dzy wami na każdym kroku się zdarza.Biedna kobiecina drżała przedswym despotą, lecz w tajemnicy przed nim oddawała nam spore usługi.Co prawda, musieliśmy się stosować do warunków życia naszej skład-NASK IFP UG Ze zbiorów  Wirtualnej Biblioteki Literatury Polskiej Instytutu Filologii Polskiej UG119niczki.Przychodziliśmy do niej tylko w czasie zajęć biurowych panadomu, a więc przed obiadem, nie mogliśmy posyłać tam mężczyzn, borazu pewnego, gdyśmy tak postąpili.Oleiło przez sługę się dowiedziało tem i zrobił straszną scenę żonie, która, nie chcąc zdradzić tajemnicy,nie mogła mu wytłumaczyć męskiej wizyty u siebie.Tak trwało dosyćdługo  parę lat.Przyzwyczaiłyśmy się do siebie, interes się ułożył,wszystko szło, jak po maśle [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • swpc.opx.pl
  •