[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Jak to, wiek, strój, ogólnywygląd tej pani zupełnie nie to, czego się mogłam spodziewać! Przecież to wręcz nie tasfera! O ile wiem, ten człowiek uznaje towarzystwo wyłącznie pięknych kobiet, co musię stało, że z czymś takim idzie po ulicy?Szybko wróciłam wzrokiem do faceta.Byliśmy akurat tuż przy mm i bardzo wyraz-nie dojrzałam twarz.Ach, wielki Boże!!!.Piorunujący widok oszołomił mnie i pozbawił refleksu.Siedziałam jak słup soli, niebędąc nawet w stanie odwrócić głowy i obejrzeć się za człowiekiem, w którego istnienieprzestałam już wierzyć.Tym razem nie mogło być mowy o pomyłce.To był on, to byłatwarz, która na zawsze utkwiła mi w pamięć którą miałam przed oczami, oświetlonąblaskiem nastrojowej lampki w dramatycznym momencie w moim własnym domu!Ach, nie mogło być bardziej sprzyjającej chwili, w której powinnam go spotkać!Mowę, zmysły oraz zdolność ruchu odzyskałam dopiero na Zwiętokrzyskiej, poskomplikowanym skręcie w lewo Zdolności myślenia nie, więc jeszcze przez chwilę niewiedziałam, co mam zrobić. Niech pan zawróci! krzyknęłam z rozpaczą do kierowcy i w tym momencieprzypomniałam sobie, że nie mam pieniędzy. Nie, niech pan zatrzyma!Nie, no jakie zatrzyma, bzdura, przecież piechotą za nim nie będę leciała. Nie, jedz pan, jedz pan!Co zrobić?! Zajechać mu drogę?. Niech pan skręci w lewo, w byle którą ulicę! Prędzej!Nie, też zle, bez sensu, dojadę do Wareckiej, tam jest jeden kierunek ruchu w prze-ciwną stronę. Nie, niech pan nie skręca! Niech się pani zdecyduje, co ja mam robić powiedział zdenerwowany kie-rowca, który na zmianę hamował, zrywał i wyrzucał oba kierunkowskazy, zależnie odmoich sprzecznych okrzyków. Już się glina na nas patrzy.Beznadziejne, zginie mi.Kretynka bez refleksu! Zwiadomość braku pieniędzy ogłu-piła mnie do reszty. Jedz pan powiedziałam ponuro i z wściekłością. Zaraz mnie szlag trafi. To w końcu dokąd? Jak to dokąd! Na Wolę.Równie dobrze mogłam jechać do Chin albo do piekła, cel podróży stał mi się ab-solutnie obojętny.Straciłam zainteresowanie dla wszystkiego, co nie było tym człowie-kiem.Jak to, więc on żyje, istnieje, chodzi sobie beztrosko po świecie! A ja już przesta-100łam w to wierzyć, zaniechałam poszukiwań! Jak mogłam! Ucieleśniona tajemnica, kur-czę blade!Błyskawicznie stanęło mi przed oczami wszystko, co mnie spotkało od momentu,kiedy po raz pierwszy usłyszałam przez telefon urzekająco piękny głos, i ogarnęła mniezimna furia.Obudzona już wczoraj w moim sercu nienawiść wybuchła teraz wspania-łym płomieniem.Gwałtownie utwierdziłam się w przeświadczeniu, że to on jest winienwszystkiemu, on jest przyczyną mojego wygłupu w hotelu Warszawa i mojej klęskisercowej.Wciągnął mnie w jakąś idiotyczną grę, w której cały czas przegrywam i którąw jakimś otumanieniu kontynuuję nie wiadomo po co.Ach, teraz wiem, po co! Teraz goznajdę, choćbym miała poświęcić na to resztę życia! Mam przez niego plamę na hono-rze, zemszczę się i zmyję tę plamę albo umrę!Nie miałam najmniejszych złudzeń co do tego, że na sam jego widok straciłamzdrowy rozsądek, ale nic mnie to nie obchodziło.Zacięłam się, że go odnajdę.Ponieważ,wnosząc z dotychczasowych doświadczeń, nie ma na to rozsądnej metody, będę szu-kać nierozsądnymi metodami.Będę pytać o niego każdego, kto mi tylko wpadnie podrękę, będę dzwonić do obcych ludzi po kolei, według książki telefonicznej, ktoś go prze-cież zna, do diabła! Zawrę znajomość ze wszystkimi taksówkarzami w mieście, z bile-terami w kinach i w teatrach, obejdę wszystkie komendy dzielnicowe MO!! Znajdę go,jak Bóg na niebie, obojętne, teraz czy po latach! A jak go znajdę, to niech go ręka boskama w swojej opiece!W radzie narodowej patrzyli na mnie dziwnym wzrokiem, ale nie zwróciłam na towiększej uwagi.Na nic już nie zwracałam uwagi.Zanim wróciłam do pracy, zdąży-łam przemyśleć mnóstwo rzeczy.Zdawałam sobie sprawę z tego, że dostałam się w ja-kieś błędne koło.Gdyby nie pierwotne niepowodzenia sercowe, nie nawiązałabym tejznajomości.Gdyby nie okropne wydarzenia, które z niej wynikły, nie strzeliłabym tegostraszliwego byka w hotelu.Gdyby nie ten beznadziejny wygłup, nie zapłonęłabymteraz taką nienawiścią i pragnieniem zemsty i nie zacięłabym się w takim szaleńczymuporze.Na domiar złego natknęłam się na niego akurat w chwili, kiedy duszę szarpałami świeża wściekłość i rozpacz.Doprawdy, wszystko złożyło się na to, żeby mnie z tymczłowiekiem nierozerwalnie związać!Przyjechałam do biura opętana szaleństwem i niezwłocznie przystąpiłam do reali-zowania zamiarów.Reszta świata przestała dla mnie istnieć.Janusz i Wiesio zaniechalipracy, odwrócili się od swoich stołów i wlepili we mnie zdumione spojrzenia.Naczelnyinżynier pracowni wszedł do pokoju, zaczął coś do mnie mówić, przerwał, popatrzyłna nich pytająco, następnie narysował kółko na czole, ze zrozumieniem pokiwał głowąi wyszedł.Wszedł kierownik pracowni, rozmawiał chwilę z wyraznie roztargnionymWiesiem, przerwał i też odwrócił się w moim kierunku. Czy ona oszalała? spytał ze zdumieniem i niepokojem.101 Zostaw ją powiedział Janusz, śledzący z zainteresowaniem moje poczynania. Minie jej to, ona ma dzisiaj swój zły dzień.Kobiety mają różne takie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]