[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Państwo Przylescy życzeń starego Kacperskiego nie musieli speł-niać, złoto im do głowy nie przyszło, inflacja ich zaskoczyła i w rezultacie częśćmajętności przepadła całkiem.Babka Justyny po mieczu umarła W czasie wojny,dziadek nie żył już od dawna, spadek po nich zszedł niemal do zera, pozostałatylko posiadłość rodziców, wciąż istniejąca właściwie tylko dzięki dawnym zaso-bom gdańskiej babki.Rodzice Justyny zresztą, przetrwawszy wojnę w kraju, namienie szambelańsko-miecznikowskich przodków machnęli ręką i żyli na zwol-nionych obrotach, uważając się za jednostki wiekowe.Pod nosem mieli dwóch braci Kacperskich, a bracia Kacperscy poszli siłąrozpędu i znów zaczęli im służyć.Florek zajął się ziemią, Marcinek zaś wszel-ką reprezentacją prawną.Zlikwidował swoje francuskie interesy i zdecydował siępozostać w Polsce na stałe.Antoinette była nawet z tego zadowolona.Ona też z wiekiem uległa pew-nej odmianie, wysoce nieszczęśliwej.Należała do szczupłych, nerwowych ko-biet, spalających się w emocjach, i rozsądek w wybuchach rożnych uczuć wcalejej nie pomagał, tyle że korygował postępowanie.Udawało jej się niekiedy ukry-wać rozszalałe doznania i hamować histeryczne objawy, ale kosztowało ją to dużozdrowia.Nękało ją zaś zjawisko wewnętrzne potężne, straszliwe i destrukcyjne,mianowicie zazdrość.Ona sama pozostała zręczna i szczupła, trochę nawet zbyt szczupła, pozo-stał jej ogólny wdzięk i piękne oczy, ale reszta podupadła.Szczególnie twarz.Twarz zaczynała się starzeć w przerażającym tempie, skóra więdła i pokrywałasię zmarszczkami, w dodatku nawalała jej wątroba, gdzieniegdzie pojawiały sięohydne brązowe plamy, humor i pogodę ducha diabli brali.Cholerny Marcinek zaś z wiekiem piękniał.Nie tył wcale, nie ramolał, siłfizycznych wręcz mu przybywało, nabierał ogłady i poloru, inteligencja w nimrosła, na nic nie był chory, twarz opierała się czasowi i przekraczając czterdziest-kę, był mężczyzną bardziej interesującym niż w młodości.Kobiety, ogólnie bio-rąc, ślepe nie były, uwodziły go na potęgę i na wszystkie strony, co małżonkę114doprowadzało do eksplozji szaleństwa.Nie trawiła już kompletnie żadnych spo-tkań służbowych, żadnych klientek, żadnego towarzystwa wokół, każda jednostkapłci żeńskiej, która bodaj spojrzała na jej męża, przekształcała się w śmiertelne-go wroga.Marcinek tak znów bardzo na te baby nie leciał, może tam czasemdał się poderwać, nieszkodliwie i bez konsekwencji, Antoinette jednakże nie by-ła w stanie opanować wyobrazni.Wśród ludzi przeżywała katusze, które na tęwątrobę doskonale jej robiły.Znalazłszy się wraz z przesadnie pięknym mężemna wsi, poniekąd na odludziu, gdzie z kobiet eleganckich istniała tylko pani Do-minika, chwalić Boga dobiegająca sześćdziesiątki, doznała ulgi tak niebotycznej,że prawie jej szarość zeszła z twarzy.O wojażach do stołecznego miasta, jakieniewątpliwie będzie musiał odbywać, jeszcze nie myślała i z wściekłym zapałempostanowiła zostać tu na zawsze.I została.Dzięki czemu dwaj wierni słudzy Klementyny przenieśli siędefinitywnie z Noirmont do Perzanowa.Florek nie żenił się uparcie z bardzo prostego powodu.Najzwyczajniejw świecie przez całe życie, od tego skoku do stawu, całym sercem i duszą ko-chał Justynę, do czego nie przyznał się nigdy nikomu, nawet sobie,.Uczucie byłobeznadziejne i zgoła gorszące, bo gdzie wsiowemu chłopakowi do jaśnie panienkiz wielkich rodów, ale serce nie sługa.Nie żył w celibacie absolutnym, jako męż-czyzna był mniej więcej normalny, coś tam sobie niekiedy wynajdywał, z góryjednak uprzedzał, iż romans jest chwilowy i tak jakby powierzchowny, a kochałdamy nie będzie.Parę dam się popłakało, na ogół jednak udawało mu się zała-twiać sprawę bezboleśnie.%7łony zaś nie chciał i cześć.Takie były układy prawne, kiedy pan Krzysztof Przyleski nabawił się zapa-lenia płuc i umarł, dożywszy roku 1924.Na pogrzeb ojca przyjechała Justynawraz z mężem, przywożąc czternastoletniego George a Blackhilla i szesnastolet-nią Karolinę Blackhill, wyrwaną z Noirmont od ciotecznego dziadka i babki.PanPrzyleski odwalił to zapalenie płuc w dziwnej porze roku, na samym początkulata i dzieci akurat miały wakacje.Karoliny właściwie nie trzeba było wyrywać, bo przywiózł ją osobiście hrabiade Noirmont, młodszy brat Dominiki.Jego syn przyjechał wraz z nimi dobrowol-nie, z przyczyn niepojętych, wciąż bowiem uważał swoją kuzynkę za najniezno-śniejszą dziewczynę świata i absolutnie nie mógł z nią wytrzymać.Twierdził, żeokazuje grzeczność ciotce, ponieważ bardzo lubił babkę Klementynę.Rezultaty tego pogrzebowego zjazdu były następujące:Florek doznał czegoś w rodzaju rozdwojenia jazni.Szesnastoletnia Karolina,którą ostatnio widział pięć lat wcześniej, okazała się w jego oczach żywym ob-razem matki
[ Pobierz całość w formacie PDF ]