[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Znacznie starszy od niej, ma co najmniej czterdzieści pięć lat, a może nawet pięćdziesiąt, zostały mu ostatnie lata życia.Nie będzie starszemu człowiekowi zatruwała ostatnich lat życia, trudno, niech już bierze, niech ma jakąś osłodę starości.Cofnęła rękę.Równocześnie starszy pan również cofnął rękę, odstępując pierwszeństwa Teresce.Przez długą chwilę z wielką uprzejmością wpierali w siebie pożądane dzieło, aż Tereska spojrzała jeszcze uważniej i w wyglądzie starszego pana coś ją uderzyło.Coś dziwnego.Zaskakującego.Coś, co wywołało miłe piknięcie w sercu, chociaż na razie nie miała pojęcia, co to jest.Zagapiła się na niego tak, że dopiero po nieprzyzwoicie długim czasie zauważyła własną niegrzeczność.Stoi, gapi się nachalnie i w ogóle nie odpowiada.- Bardzo przepraszam - powiedziała pośpiesznie i z zakłopotaniem.- Nie słyszałam, co pan mówił.Zamyśliłam się, bo pan wydał mi się podobny do jednego.do jednej znajomej osoby.To znaczy.Bardzo przepraszam.Starszy pan przyjrzał się Teresce z największą dokładnością już od pierwszej chwili, chociaż niczym nie okazał, że domyśla się, kim jest ta pełna wdzięku i życia dziewczyna o przejrzystych, jasnych, zielonych oczach.Teraz podchwycił temat.- Nic nie szkodzi - rzekł z uśmiechem.- Sądzę, że wydaję się pani podobny do mojego syna.Pochlebiam sobie, że to raczej mój syn jest podobny do mnie.Mam wrażenie, że dość dużo o pani słyszałem.Tereskę natychmiast ogarnęła gorąca błogość.Wszelkie wątpliwości znikły, oczywiście, był podobny do syna, to znaczy, owszem, syn był podobny do niego.Mieli dokładnie takie same oczy, różniące się tylko kolorem, starszy pan miał odrobinę bardziej szare, a jego syn ciemnoszafirowe, absolutnie i bezwzględnie najpiękniejsze na świecie! Inne szczegóły twarzy mieli również podobne, na przykład nosy, ale tego już Tereska nie precyzowała, oczy wystarczyły jej w zupełności.- Ach, więc to pan! - wykrzyknęła żywo.- Ja również o panu słyszałam! No więc, jeżeli pan to chce kupić, tym bardziej nie będę panu wyrywać.Na pewno znajdę coś innego.- O te rzeczy jest trudno - ostrzegł starszy pan.- Zrobimy tak, ja to kupię, a pani będzie mogła korzystać.Po prostu, będę pani pożyczał.Teresce przyszło na myśl, że on to chce kupić tylko po to, żeby zapłacić.Książka była dość droga.Z pewnością uważa, że niezbyt bogata młodzież nie może sobie pozwalać na takie wydatki i taktownie podsuwa jej możliwość żerowania na nim.Otóż nie, nic z tego nie będzie.- Równie dobrze ja mogę kupić i pożyczać panu - powiedziała stanowczo.- Będzie mi przyjemniej.Nie musi pan się litować nad moimi finansami, oświadczam panu, że mam pieniądze.- Zapewne od rodziców.?W pytaniu starszego pana zabrzmiało coś takiego, że w Teresce buchnął płomień.W zasadzie, w samym fakcie otrzymywania pieniędzy od rodziców nie było nic niewłaściwego, stanowił on rzecz naturalną i powszechnie praktykowaną, niemniej jednak, w tym właśnie momencie, pod wpływem tonu pytania, odczuła go jak obelgę.Płomień ze środka strzelił na zewnątrz, Tereska z godnością podniosła głowę.- Od rodziców mam pożywienie, dach nad głową i zimowe palto - oznajmiła chłodno.- Oraz, dla ścisłości, prezenty imieninowe.O całą resztę staram się sama drogą uczciwej, ciężkiej pracy, której nie znoszę z całego serca, ale którą będę dalej wykonywać, żeby nikt mnie nie mógł nazwać pasożytem.Jestem siła fachowa i zarabiam całkiem nieźle.Mam pieniądze.NIE od rodziców.Przemówienie zostało zakończone gwałtownym prychnięciem, typowym dla rozzłoszczonej kotki.Tereska musiała dać dodatkowe ujście uczuciom, miała bowiem wrażenie, że inaczej pęknie z pewnością.Wszelkie emocje wybuchały w niej zawsze z siłą wulkanu i obrona przed pękaniem sprawiała jej permanentne kłopoty
[ Pobierz całość w formacie PDF ]