[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Sytuacja stawała się coraz bardziej dramatyczna.Było już niemal pewne, że Dżdżownica II w chwili trzęsienia ziemi musiała znajdować się w niebezpiecznej strefie.W tym samym czasie Ast odebrała przekazaną przez Ritę depeszę od Hansa.Bolid wyruszył już w powrotną drogę ku Urpie.Około godziny dziewiątej wyszła na powierzchnię jeszcze jedna sonda.Mary znajdowała się na obszarze hipocentrum i donosiła o znacznych napięciach w skałach.Treść meldunku była spokojna i rzeczowa.Tylko na samym dole kartki znajdował się dopisek:„Pozdrówcie ode mnie Hansa, Ast i Ala”.Ast nie była już w stanie obsługiwać centrali.Siedziała wtulona w fotel i tylko raz po raz rzucała błędne spojrzenie na zegar.W najbliższych trzech—czterech godzinach powinna wyjść na powierzchnię następna sonda.— Czy jednak wyjdzie? — pytanie to zadawali sobie wszyscy.Nadzieja, iż statek Mary uniknął katastrofy, zmalała niemal do zera.Sokolski i Brabec czynili nadludzkie wysiłki, aby zwiększyć szybkość drążenia.W ciągu niecałych dziesięciu godzin zbudowano już ponad trzy tysiące osiemset metrów szybu.Im głębiej się posuwano, tym praca była trudniejsza.Powoli zbliżał się krytyczny termin.Nie tylko Ast, ale także Nym i Heng nie opuszczali teraz centrali.Na ekranie widniała twarz Hansa, oczekującego wiadomości o losie żony.Oczywiście o bezpośredniej rozmowie nie było mowy, gdyż Bolid dzieliło jeszcze od Urpy blisko pół godziny biegu fal elektromagnetycznych.Nym krążył po centrali, jakby nie mógł sobie znaleźć miejsca w małej salce.Ast nie spuszczała oczu z chronometru.— Minęło 34 godziny i 36 minut — przerwał milczenie chemik.— Sonda już powinna być.— Jeżeli.W tej samej chwili lampka zamigotała i zapłonęła żółtym światłem.— Jest! Jest! — zawołał Heng przyskakując do pulpitu.Ale uprzedził go Nym.Jego palce szybko przebiegły po guzikach.— Halo! Wład! Zina! Wyszła sonda!— Wiemy już! Czekaliśmy w saniach.Sonda wyszła tu, niedaleko szybu! — usłyszeli radosny okrzyk Ziny.— Jedziemy po nią!— 15 minut po terminie! Rozumiecie? — cieszył się Nym.— Została wysłana w 15 minut po trzęsieniu ziemi! A więc Mary żyje!Ast stała nieruchomo przed pulpitem.Uśmiechnęła się przez łzy.— O! Już mamy iglicę! — rozległ się znów głos Ziny.— Rozmontujemy iglicę w pawilonie.Trzask w głośniku oznajmił, że Zina weszła do wnętrza budynku.— Więc jednak statek Mary został uszkodzony — zauważył nieco drżącym głosem Nym.— Trzeba przyśpieszyć wiercenie szybu — dorzucił Heng.— Sytuacja może być groźna.—- Tak.Budowa, nawet przy tak szybkim tempie jak obecnie, potrwa przynajmniej dwa i pół dnia.Zaraz zresztą dowiemy się, jak wygląda sytuacja.Zapanowała cisza.Minuty płynęły.Ast poruszyła się niespokojnie.— Dlaczego oni milczą?Podeszła do pulpitu i nacisnęła parę razy duży czarny guzik.Głośnik milczał uparcie.— Dlaczego to trwa tak długo?! — zawołała Ast histerycznie.Upłynęło znów kilka minut męczącego oczekiwania.Wreszcie rozległ sięcharakterystyczny trzask, a potem nierówny, przyśpieszony oddech któregośz mężczyzn.— Czy Ast jest w centrali? — rozległ się dziwnie zmieniony głos Sokolskiego.Ast przyskoczyła do pulpitu.— Mów! Co się stało?! — zawołała.— Chcę wiedzieć! Wszystko!— Twoja matka nie żyje.Zginęła 33 godziny temu.Ast osunęła się na ręce Henga.— Przeczytaj — powiedział Nym.Usłyszał szelest rozkładanej kartki, a potem głos Sokolskiego:12 maja, godzina 23.58.Przed dziesięcioma minutami nastąpiło trzęsienie ziemi związane z przeciskaniem się płynnej magmy poprzez warstwy skalne.Statek uległ rozerwaniu.Urządzenia chłodnicze nie działają.A więc jest jasne, że to koniec.Pozostaje mi jeszcze najwyżej kilkadziesiąt minut życia.Niestety, nie udało mi się odnaleźć Igora i Suzy.Zdaje się, że to beznadziejna sprawa.Nie drążcie również szybu po mnie.Nie ma sensu.Hans! Ucałuj ode mnie Ast i Ala.Będę z Wami mysią do końca.Żegnajcie wszyscy.MaryPozdrówcie ode mnie Ziemię!ŻYWA SKAŁA— Od jak dawna?— Pierwsze ślady pojawiły się 25 minut temu.Nie chciałam cię budzić.Byłeś tak zmęczony.Igor spojrzał z wyrzutem na Suzy.— A gdyby ta warstwa się skończyła? — zapytał tonem subtelnej wymówki.— Nie przypuszczałam, że to coś niezwykłego — usprawiedliwiała się dziewczyna.— Bloki przypominają kalcyt.— Kalcyt — skinął głową geolog.— A ta sinofioletowa masa?.Może jakieś sprasowane popioły wulkaniczne? Zresztą przecież aparat wszystkie obrazy utrwalił.Dla pewności pobrałam kilka większych próbek.— A więc jednak coś cię zainteresowało? — uśmiechnął się geolog.— Owszem, zwłaszcza barwy, ale przyznaję, że nie przywiązywałam do tych minerałów większej wagi.Przepraszam.— Nie masz za co przepraszać — przerwał pośpiesznie.— Jeszcze nie wiadomo, może ja się mylę.Gdy zauważysz coś nowego albo warstwa się skończy, to dzwoń.I co pewien czas pobieraj próbki.Ja pójdę do laboratorium.Zsunął się z fotela i po klamrach dotarł do drabiny.Dżdżownica wspinała się w górę niemal pionowo.W tym położeniu kabina pilota stawała się jakby najwyższym piętrem wysokiej wieży, a dotychczasowe ściany działowe wraz z drzwiami laboratorium przybrały pozycję poziomą.Igor zszedł w dół po drabinie i odsunąwszy płytę włazu, zniknął w głębi statku.Suzy znów zatopiła wzrok w mieniącej się płaszczyźnie ekranu.Tylko od czasu do czasu odwracała głowę, śledząc działanie przyrządów kontrolnych.Przez pole widzenia podziemnego oka przesuwały się w dalszym ciągu wielkie, żółte, to znów białe bloki wtopione w ciemnoszarą, chwilami przechodzącą w fiolet masę skalną.Jeśli jednak początkowo zmetamorfizowane wapienie zajmowały niemal cały ekran, ciemna masa zaś wypełniała tylko wąskie szczeliny między blokami, teraz rozmiary brył kalcytu znacznie zmalały i tajemnicze lepiszcze pokrywało w sumie blisko 20 procent powierzchni ekranu.Upłynęło znów pół godziny, a Igor nie wracał.Zagadkowa warstwa wypełniała już całkowicie oba ekrany sytuacyjne.Widocznie grubość pokładu była ogromna.Najdziwniejsze, iż, jak dotychczas, Suzy nie mogła znaleźć śladu warstwowej struktury, tak charakterystycznej dla wielu skał.Skała przypominała raczej jakiś gigantyczny zlepieniec, powstały drogą przemieszania się oraz zakrzepnięcia stałych i ciekłych substancji mineralnych.Ilość szarofioletowej masy zwiększała się powoli.Jednocześnie malało ciśnienie i temperatura, co było zrozumiałe wobec pionowego kierunku ruchu
[ Pobierz całość w formacie PDF ]