[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Może zakończyłam swe dzieło, może odtąd moje życie będzie należeć tylko do mnie.A może nie, może dopiero zaczęłam, może teraz mogę go traktować jak mężczyznę, nie jak ucznia czy podopiecznego.Alvin zdawał się jaśnieć wewnętrznym ogniem.Złoty lemiesz reagował na każdy jego krok, nie podążając za nim ani nie plącząc się pod nogami, ale jakby orbitując wokół niego, dość blisko, żeby być pod ręką.Jakby był częścią jego ciała, choć oddzieloną.- Wiem - powiedziała Peggy.- Rozumiem.Teraz jesteś już Stwórcą.- Jestem czymś więcej! - zawołał.- Chodzi o Kryształowe Miasto.Wiem już, jak je zbudować, panno Larner.Rozumie pani, miasto to nie te kryształowe wieże, które widziałem.Miasto to ludzie, którzy w nim żyją.Jeśli mam je zbudować, muszę znaleźć tych, którzy tam zamieszkają: ludzi szczerych i lojalnych jak ten pług.Ludzi, których łączy wspólne marzenie i którzy wspólnie chcą je urzeczywistnić.Którzy będą budować, nawet kiedy mnie zabraknie.Rozumie pani? Kryształowego Miasta nie zdoła wznieść jeden Stwórca.To miasto Stwórców, więc muszę różnych ludzi uczynić Stwórcami.I kiedy to powiedział, zrozumiała, że tak jest w istocie, że do tego zadania się narodził.I że ta praca złamie mu serce.- Tak - przyznała.- To prawda.Wiem, że tak jest.Mimo wysiłków nie potrafiła już mówić tonem panny Larner, chłodnym, obojętnym, obcym.Mówiła głosem Peggy, głosem swych prawdziwych uczuć.Płonęła ogniem rozpalonym przez Alvina.- Proszę iść ze mną, panno Larner - powiedział Alvin.- Wie pani tak dużo, jest pani tak dobrą nauczycielką.Potrzebna mi pani pomoc.Nie, Alvinie, to nie te słowa.Tak, dla tych słów pójdę za tobą, ale wypowiedz te inne.Te, które tak pragnę usłyszeć.- Jak mogę uczyć cię tego, co ty jeden potrafisz? - zapytała.Starała się mówić cicho, spokojnie.- Ale nie tylko o naukę proszę.Nie dokonam tego samotnie.To, co zrobiłem dzisiaj.to takie trudne.Potrzebuję pani, panno Larner.Postąpił o krok w jej stronę.Złoty pług przesunął się ku niej, za nią; jeśli poruszał się na granicy zasięgu "ja" Alvina, to ona znalazła się wewnątrz tego kręgu.- Po co ci jestem potrzebna? - spytała Peggy.Nie zaglądała w płomień jego serca, nie chciała sprawdzać, czy istnieje szansa, by on.Nie, nawet w myślach nie chciała nazywać tego, czego teraz pragnęła.Bała się odkrycia, że to zupełnie niemożliwe, że nigdy się nie zdarzy, że dzisiaj w nocy wszystkie prowadzące tam ścieżki zostały nieodwracalnie zamknięte.Zdała sobie sprawę, że dlatego właśnie tak pilnie badała nowe przyszłości Arthura Stuarta: miał być blisko Alvina i mogła oczami chłopca obserwować jego wspaniałą i straszną przyszłość.A przy tym nie wiedzieć, co by odkryła, zaglądając w płomień serca Alvina.Ten płomień mógłby jej pokazać, czy wśrdd licznych przyszłości jest też taka, w której on ją pokochał, poślubił, złożył swe ukochane, doskonałe ciało w jej ramionach, by dać jej - i wziąć od niej - to, co dzielą tylko kochankowie.- Proszę iść ze mną - powtórzył.- Nie wyobrażam sobie nawet, że wyruszam tam bez pani, panno Larner.Ja.- Zaśmiał się cicho.- Ja nawet nie wiem, jak pani na imię.- Margaret.- Mogę panią tak nazywać? Margaret.czy pójdziesz ze mną? Wiem, że nie jesteś tym, kim się wydajesz, ale nie obchodzi mnie, jak wyglądasz pod tymi heksami.Myślę, że jesteś jedyną żywą istotą, która zna mnie naprawdę i.Zamilkł, szukając właściwego słowa.A ona czekała na nie w milczeniu.- Kocham cię - szepnął.- Chociaż uważasz mnie pewnie za dzieciaka.Może by mu wtedy odpowiedziała.Może by zapewniła, że wie, iż jest mężczyzną, a ona jedyną kobietą, która może go kochać bez oddawania czci.Jedyną, która naprawdę może mu być pomocna.Ale zanim zdążyła się odezwać, ciszę rozerwał huk strzału.Natychmiast pomyślała o Arthurze Stuarcie, ale już po sekundzie wiedziała, że płomień jego serca jarzy się spokojnie: chłopiec spał głęboko wjej małym domku.Nie, odgłos dobiegł z większej odległości.Spojrzała wzrokiem żagwi w stronę zajazdu i znalazła płomień serca człowieka tuż przed śmiercią.Konając patrzył na kobietę stojącą u stóp schodów.To była mama.I trzymała strzelbę.Płomień jego serca pociemniał i zgasł.Peggy natychmiast zajrzała w płomień serca matki.Poza jej myślami, uczuciami i wspomnieniami zobaczyła, że miliony ścieżek przyszłości splatają się, zmieniają w oczach, stają się jedną drogą prowadzącą do jednego miejsca: strasznego bólu, a potem pustki.- Mamo! - krzyknęła Peggy.- Mamo!I wtedy przyszłość stała się teraźniejszością.Płomień serca jej matki zgasł, zanim jeszcze do kuźni dotarł huk drugiego strzału.Alvin nie mógł uwierzyć w to, co mówi pannie Larner.Aż do tej chwili nie zdawał sobie sprawy z własnych uczuć.Bał się, że go wyśmieje, powie mu, że jest o wiele za młody, że tylko mu się wydaje i z czasem o tym zapomni
[ Pobierz całość w formacie PDF ]