[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Teraz znów latali razem jako członkowie eskadry składającej się nie tylko z obywateliich krainy, ale także pilotów sąsiedniego państwa, z którymi toczyli kiedyś zażartepowietrzne pojedynki, a nawet mieszkańców innych planet.Aączyło ich jedno: wszyscybyli Renatazjanami.Przyłączyli się do Shangi, kierowani tym samym uczuciem.%7łądzązemsty.- Wiem, Bernie, wiem.To właśnie dlatego postanowiłeś działać na własną rękę i niepowiedziałeś o tym nikomu spośród pozostałych.Zamierzałeś porwać tę kapsułę.i codalej?Szczupły, zasuszony i niemal całkowicie łysy mężczyzna cicho zachichotał.- Aż tak daleko nie wybiegałem myślami w przyszłość, szefie.Widzisz, lecąc nadal ztą samą prędkością, dotarlibyśmy do mgławicy za kilka dni.Kilka dni, Klynie! Co, nagalaktyczne Jądro, chciał osiągnąć Gepta, wydając rozkaz dowódcom okrętów floty, abyzaczynali inwazję, zanim my się tam znajdziemy? Słyszałem pogłoski - noszące wszelkie70@ Lando Calrissian i Gwiazdogrota ThonBokaznamiona prawdy - i postanowiłem przystąpić do działania.Może, gdybym miał okazję,zatoczyłbym obszerny łuk i zaproponowałbym kilku chłopakom, że ich podrzucę.Niewiem.Jak myślisz, co mogą teraz zrobić ze mną?Shanga pokręcił głową.- Za jakąś godzinę czy dwie mam się udać na spotkanie z naszym odzianym w ciemnoszarypłaszcz kolegą - który woli nazywać to audiencją.Tak czy owak, dopiero wówczasbędziemy mogli porozmawiać na twój temat.Ale nie mam zamiaru cię okłamywać.Twojepołożenie nie wygląda najlepiej.Powinieneś zobaczyć, w jaki sposób ten gość traktujeswoich ludzi!Tym razem śmiech Nuladega zabrzmiał jak prawdziwy chichot.- Wiem, wiem! Właśnie dlatego porwanie tej kapsuły okazało się tak dziecinnie łatwe!Wszyscy obawiali się, że jeżeli ktoś ruszy choćby palcem, zostanie ukarany naganą.ostatnią w życiu! Kto powiedział, że dyktatury mogą być skuteczne, szefie? To mogłobybyć nawet zabawne, gdyby nie było tak bezdennie głupie!Zaciągnął się cygarem, a potem uniósł głowę i wydmuchnął dym w kierunku świecącejpod sufitem żarówki.Pózniej opuścił głowę i spoważniał.- Klynie, obiecaj mi jedno - powiedział.- Przyrzeknij, że nie będziecie przejmowali się moimlosem i nie zaniechacie wyprawy.Bez względu na to, co się ze mną stanie.Przyrzeknij.Potrafię wytrzymać wszystko, co mi zgotują, ale nie mógłbym znieść myśli.Wszyscy członkowie rodziny Berna Nuladega zostali zamordowani przez korzystającychz kilkugodzinnej przepustki imperialnych szturmowców.Napastnicy traktowali to jakrozrywkę.coś w rodzaju doskonałego żartu.Zabawiali się tak, dopóki nie pozbawiliżycia ostatniej osoby.Za nieszkodliwy wybryk uznał to także ich bezpośredni dowódca.ten sam, którego następnego ranka znaleziono w łóżku z bagnetem, wbitym w dolnąszczękę tak głęboko, że szpic dosięgnął mózgu.Nikt nigdy nie rozwiązał zagadki, jakimcudem coś takiego mogło wydarzyć się w strzeżonym przez oddziały uzbrojonych ludzibudynku- znajdującym się na terenie dawnej lotniczej akademii.Nikt nigdy się niedowiedział, kto i dlaczego dopuścił się takiego czynu.- No cóż, wierny druhu - westchnął w końcu Klyn Shanga.Zawsze uważał, że to Nuladeg,a nie on, cieszył się opinią lepszego pilota i miał większe doświadczenie w wydawaniurozkazów.Tymczasem szczupły, niski mężczyzna nie zgodził się nawet pełnić obowiązkówzastępcy.Wymówił się, uzasadniając to popędliwością, w którą nie wierzył nikt.ażdo tej pory.- Zobaczę, co się da zrobić.Obawiam się jednak, że masz rację.Kiedydowiedziałem się, że został wydany rozkaz szturmu na ThonBokę, przez pewien czassam zastanawiałem się, czy nie porwać tej łupiny.Postaram się zrobić, co będę mógł, iwrócę do ciebie tak szybko, jak zdołam.Grzmotnął kilka razy pięścią w metalową ścianę celi.Zwiadomie zignorował przyciskumieszczony obok drzwi, strzeżonych przez siłowe pole.- Straż! Chcę stąd wyjść! Mam spotkanie z gadem, który wygląda zupełnie jakczłowiek!wierć galaktyki dalej Pierwszy, Drugi i Pozostali spieszyli, pragnąc zdążyć na umówionespotkanie.Niektórzy mieli do pokonania nawet jeszcze większe odległości i lecieli z takimiprędkościami, że Lando i jego przyjaciele nigdy by nie uwierzyli, iż tak szybko mogą lataćjakiekolwiek inteligentne istoty.- Przemieszczamy się tak powoli! - poskarżył się w pierwszej chwili Drugi, szybujący tużobok Pierwszego.- Obawiam się, że nie zdążymy w porę!Pierwszy oderwał uwagę od pokonywania nadprzestrzeni.Poświęcił krótką chwilę, żebyobdarzyć Drugiego czymś, co mogło uchodzić za uśmiech
[ Pobierz całość w formacie PDF ]