[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Popatrzył na nią badawczo.- Czy ma pani zamiar kontynuować te niedzielne spotkania?- Boże, nawet się nad tym nie zastanawiałam.Policzyła w myślach nazwiska tych, którzy pozostali.Emma, Farleyowie, Fritz, Kelly i Hal.Saulter uśmiechnął się.- Z pewnością na wyspę zjadą nowi pisarze.Założę się, że za kilka miesięcy będzie pani mogła zacząć od początku.Wiedziała, że był to najbardziej wspaniałomyślny gest, na jaki mógł się zdobyć.- A ten pani przyjaciel pomoże pani utrzymać wszystkich w ryzach, zwłaszcza kiedy się zadomowi po przeciwnej stronie ulicy.- Zadomowi?- No tak.Właśnie mierzy ten pusty sklep.- Ale po co?- Zakłada agencję detektywistyczną.Saulter właśnie wychodził, gdy w drzwiach księgarni ukazał się Max, uśmiechając się od ucha do ucha.W ręku trzymał notes i miarkę.i Obaj mężczyźni przywitali się serdecznie.Saulter obiecał Maxowi zabrać go na ryby.Annie już otwierała usta, by coś powiedzieć, ale Max byt szybszy.- Robię wyłącznie to, co mi kazałaś.Był idiotycznie zadowolony z siebie.Zarzucił miarkę na szyję Edgara i zawiązał ją na kokardkę, nie przestając się uśmiechać.- Kazałam ci! Max, w życiu nie kazałam ci zostać prywatnym detektywem.To przecież idiotyzm.Nie możesz mówić tego poważnie.Po co prywatna agencja detektywistyczna na tak maleńkiej wyspie?- Dlaczego nie? Gdy tylko wszyscy dowiedzą się, jak genialnie rozwiązałem sprawę czterech morderstw, podczas gdy policja zawiodła, nie będę się mógł opędzić od klientów.On rozwiązał sprawę czterech morderstw! Na ten temat porozmawiają za chwilę.- Do licha, Max, jesteś niemożliwy.Kiedy mówiłam o zajęciu się czymś, miałam na myśli prawdziwą posadę.Znowu ta sama historia.Czy ty choć raz w życiu mógłbyś być poważny?Chwycił ja za rękę i przyciągnął do siebie.Podeszła niechętnie.Potem jeszcze bliżej.- Max - jej oburzony głos został stłumiony przez obejmujące ją ramię - dlaczego ty wreszcie.- Annie.Słysząc brzęczyk nad drzwiami, odskoczyli od siebie zakłopotani.Pani Brawley wetknęła głowę do środka.Lisi nos był zmarszczony, a jasne oczy błyszczały triumfalnie.Z pewnością istniały sprawy ważniejsze niż miłość.Pani Brawley zdecydowanym ruchem ujęła Annie za rękę i pociągnęła w stronę barku kawowego.Annie nie miała żadnej szansy, żeby się uwolnić.Max podążył za nimi.-.dzwoniłam i dzwoniłam.Wiem, że jestem pierwsza.A oto odpowiedzi.Wskazała palcem pierwszą akwarelę.- “Morderstwo jest proste"', dalej “Po pogrzebie", potem “Tajemnica Sittaford", “Zatrute pióro" i wreszcie “Rosemary znaczy pamięć".Wszystkie z Agathy Christie.Moja droga - dodała strofująco - czy to jest fair?
[ Pobierz całość w formacie PDF ]