[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Gorzej.- Cześć, mamo.Wyszłaś gdzieś się zabawić? Halo? Jesteś tam? Odbierz.- Słyszałam coś, co brzmiało jak jadące samochody, jakby dzwoniła z telefonu gdzieś na ulicy.- Chyba ciebie nie ma.Właściwie to i tak nie mogę rozmawiać.Jestem w drodze.Znowu w drodze.- Zanuciła modny akurat kawałek country.- Nieźle, co? Nieważne, jadę cię odwiedzić, mamo.Masz rację.Max jest przygłupem.Nie potrzeba mi tego.- Usłyszałam głos w tle.- Okej, już się zbieram - powiedziała komuś, kto tam był.- Słuchaj, miałam okazję pojechać do Nowego Jorku.Załapałam się na darmowy przejazd, więc jadę.Mogę dojechać za friko aż do Montrealu, więc przyjeżdżam.Do zobaczenia wkrótce.Klik.- Nie! Nie przyjeżdżaj tutaj, Katy.Nie! - krzyknęłam w pustkę.Słuchałam, jak przewija się taśma.Jezu, co za koszmar! Gabby nie żyje.Psychopata umieścił w jej grobie moje i Katy zdjęcie.A teraz Katy jest w drodze tutaj.Krew pulsowała mi w skroniach.W mojej głowie aż zakipiało.Muszę ją powstrzymać.Jak? Nie wiem, gdzie ona jest.Pete.Kiedy dzwonił jego telefon, przypomniała mi się pewna sytuacja.Katy w wieku trzech lat.W parku.Rozmawiałam z inną matką, patrząc na Katy, która wsypywała piasek do plastikowych foremek.Nagle upuściła łopatkę i podbiegła do huśtawki.Wahała się przez chwilę, popatrzyła, jak żelazny konik unosi się do góry, po czym pobiegła do niego z twarzą rozpromienioną z powodu wiosennej aury i widoku kolorowej grzywy i uzdy, unoszących się w powietrzu.Wiedziałam, że ją uderzy i nic nie mogłam na to poradzić.Teraz jest tak samo.Nikt nie odbierał telefonu.Zadzwoniłam do biura i sekretarka powiedziała mi, że wyjechał w interesach.Normalne.Zostawiłam wiadomość.Wpatrywałam się w automatyczną sekretarkę.Zamknęłam oczy i wzięłam kilka długich, głębokich oddechów, zmuszając serce do zwolnienia tempa uderzeń.Miałam wrażenie, jakby tył mojej głowy znalazł się w imadle i było mi gorąco na całym ciele.- To się nie stanie.Otworzyłam oczy i zobaczyłam, że Birdie przygląda mi się z drugiego końca pokoju.- To się nie stanie - powtórzyłam do niego.Cały czas się we mnie wpatrywał swoimi nieruchomymi żółtymi oczyma.- Mogę jeszcze coś zrobić.Wyprężył grzbiet, ustawił cztery łapy blisko siebie, podwinął ogon i usiadł, ani na chwilę nie odrywając ode mnie oczu.- Zrobię coś.Nie będę po prostu siedzieć i czekać, aż ta bestia zaatakuje.Nie moją córkę.Zaniosłam zakupy do kuchni i włożyłam je do lodówki.Potem wyciągnęłam laptopa, włączyłam go i weszłam do pliku z tabelą.Ile to czasu już minęło, od kiedy zaczęłam ją wypełniać? Sprawdziłam daty, kiedy nad nią pracowałam.Ciało Isabelle Gagnon znaleziono 2 czerwca.Siedem tygodni.Wydawało się, jakby to było siedem lat.Poszłam do gabinetu i wyjęłam skoroszyty z dokumentami.Może trud, który sobie zadałam robiąc odbitki, nie pójdzie jednak na darmo.Przez następne dwie godziny poddawałam drobiazgowej analizie każde zdjęcie, każde nazwisko, każdą datę, dosłownie każde słowo z każdego przesłuchania odnotowanego w raportach policyjnych, którymi dysponowałam.Potem zrobiłam jeszcze raz to samo.Prześledziłam słowo po słowie, mając nadzieję, że znajdę jakiś drobiazg, który wcześniej przeoczyłam.I za trzecim podejściem znalazłam.Czytałam zapis przesłuchania, które przeprowadził Ryan z ojcem Grace Damas, kiedy to zauważyłam.Tak, jak przed kichnięciem, kiedy człowiek czuje, że się zbliża, narasta, irytuje, ale nie znajduje ujścia, tak teraz w końcu myśl przebiła się do mojej świadomości.Rzeźnik.Grace Damas pracowała u rzeźnika.Zabójca używał piły do mięsa i wiedział co nieco o anatomii.Tanguay kroił zwierzęta.Może tu jest jakiś związek.Zaczęłam przeglądać raport, żeby znaleźć nazwę tego sklepu mięsnego, ale nie było.Wystukałam numer, który znalazłam w dokumentach.Odebrał jakiś mężczyzna.- Pan Damas?- Tak.- Mówił z akcentem.- Jestem doktor Brennan.Pracuję nad śledztwem w sprawie śmierci pańskiej żony.Mogłabym panu zadać kilka pytań?- Tak.- Czy kiedy pańska żona zniknęła, pracowała gdzieś poza domem?Chwila ciszy.Potem:- Tak.W tle słyszałam włączony telewizor
[ Pobierz całość w formacie PDF ]