[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nie wie,że my wiemy,bo by wiedział,że wiepolicja.Ciekawe,czy go tam widzieli i czy porucznik ma jakieś podejrzenia.I wogóle dziwię się, że komuś zmieniali koła tam,a nie gdzieś na drodze, bo Bartekmówił,że pan Wolski ma w parasolu takie cieńsze.Nic mu nie syczy.skręcił -Owszem, zaczęli odjeżdżać - przerwał Pawełek.- Przecież widziałaś,jak onstał.Wcale nie zaparkowany,tylko cofnięty niezły kawałek, więc widocznie ruszylii od razu poczuli,że jest w znim coś nie tak.Obejrzeli te koła.Możliwe, żepróbowali pompować.- NO dobrze,więc to się zgadza.I teraz nie wiem,co zrobić.Chcę wiedzieć,co sobiemyśli policja i chcę wiedzieć,co zrobi pan Wolski.Jak to załatwić, żeby się doniego przyczepić jak pijawka,bo całą dobę na okrągło,to nie da rady.Kłopoty zpanem WOlskim wcale nie uległy zakończeniu.Wysiadł z autobusu, wszedł doswojego domu,przeszedł przez sień i natychmiast wyszedł drugą stroną Zawiadomiło tym Chaber Pobiegli za nim, przedostali się przez podwórze i przez następnybudynek wybiegli na Racławicką Chaber popędził ku Puławskiej Kiedy w galopiedotarli do rogu ulicy, pan Wolski znikał JU%7ł, oddalaiąc się w kierunku północnym-Rany, co za facet - sapnął gniewnie Pawełek - Lata Jak z pieprzem Jeżeli znów wcoś wsiądzie - I dużo byśmy wiedzieli bez psa - odsapnęła JaneczkaPan Wolski tym razem nie posługiwał się komunikacją mieiską Krokiem tak szybkim,że prawie zmusił ich do ciągłego biegu, podążył aż za skwer Morskie Oko, przedDworkową nagle skręcił i przy ostatnim budynku nad skarpą znikł w głębidziedzińca Nie odnalezliby go bez pomocy Chabra, ale pies nie miał najmniejszychwątpliwości Kryjąc się za budynkiem, dostrzegli w mroku sylwetkę przeciwnika PanWolski całkowicie przestał się spieszyć, powoli spacerował wzdłuż zaparkowanychsamochodów, zatrzymywał się, przechodził pomiędzy nimi, po czym naglezrezygnował z tego spaceru, wyszedł na ulicę Dworkową i podążył ku Puławskiej -To Jest Jakiś taki, przez którego można zwariować - stwierdził z gniewem Pawełek- Całą noc tak będzie latał? Dziewiąta dochodzi i matka nas zabije Janeczkamilczała, skupiona i czujna Pan Wolski zachowywał się zagadkowo i tę zagadkęmusiała rozwiązać Inaczej, czuła to wyraznie, groziło jej pęknięcie, albo innaciężka dolegliwość.Mnóstwo pomysłów przychodziło Jej do głowy Pan Wolskiuspokoił się wreszcie, zakończył swoje osobliwe przechadzki i wrócił do domuPawełek również chciał wracać do domu, ale Janeczka uparła się przemierzyćponownie całą przebytą przed chwilą trasę.Do domu wysłała Chabra - Idz, piesku,do mamusi - poleciła.- Powiedz, że zaraz wracamy.- Skąd wiesz, że nie będzienam potrzebny? - zaprotestował niepewnie Pawełek.- Mamy oczy w głowie i musimytylko obejrzeć te samochody, przy których on się plątał Nic więcej.I teżwracamy, a w razie gdyby trzeba było śledzić go w nocy, załatwimy todyplomatycznie.-Jak dyplomatycznie?- Wyjdziemy oknem i przez dziurę, jak już wszyscy pójdą spać.Kiedy natknęlisię wreszcie na samochód, którego wszystkie cztery koła wyraznie zaczynałymięknąć, Janeczka wydała z siebie triumfujące pufnięcie, a Pawełek popatrzył nasiostrę ze zdecydowanym podziwem.Mógł sobie pozwolić, bo w mroku nie było widaćjego wyrazu twarzy.-No.? - spytał z zainteresowaniem.Janeczka energicznymkrokiem ruszyła w stronę domu.- Przede wszystkim zapisałam numer i rób sobie, co chcesz, ale musimy siędowiedzieć, kto jest właścicielem Naprawdę, a nie na niby Tak podejrzewałam wogóle.Ten pan Wolski coś robi.- Nawet widać co - mruknął Pawełek.- Maniackoprzebija opony.- I uważasz, że dlaczego? Bo ma takie hobby? Ja chcę wiedzieć, oco mu chodzi Już myślałam, że prawie wiem, ale okazuje się, że nie całkiem.Nodobrze, lecimy do domu, a potem będziemy myśleć.Pani Krystyna zaczynała już byćzdenerwowana nieobecnością dzieci, kiedy pojawił się pies Machał ogonem iokazywał wyrazne rozradowanie, wiedziała zatem, że przysłali go jako forpocztę,żeby wcześniej zawiadomić o swoim powrocie.Poczekała spokojnie.-Dzieci, niechcę się czepiać.- zaczęła, kiedy szczęknęły drzwi i jej dzieci wtargnęły doholu.- Wiemy - przerwała od razu Janeczka.- Dlatego przysłaliśmy ChabraStaramy się z całej siły nie wracać pózno wieczorem, ale czasem się możezdarzyć.- I już nawet nie wstąpiliśmy do Bartka - dodał Pawełek z wyrzutem.-Czy wizyta u Bartka jest obowiązkowa? - spytała pani Krystyna, odrobinęzdezorientowana.- problemy Mamy z nim rozmaite.w ogóle sama wiesz - że spoczywają na nasdodatkowe obowiązki - podjęła Janeczka - żeby nie my, JU%7ł byś nie miałasamochodu.- Wasz ojciec wcale by się tym nie przejął.OJCiec kupił nowy samochód - wyznała- Właśnie - dostałam list Volvo- Volvo? - zastanowił się Pawełek zdejmując buty - Volvo nie kradną.- No, może - Nie - zgodziła się Jego matka - Tak To znaczy, nie wiem Aleistotnie, wolałabym, żeby go nie ukradli
[ Pobierz całość w formacie PDF ]