[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Zamknięte oczy powiększały się niepomiernie, powieki pękały wreszcie ukazując oczy wielkości kurzego jaja, łypiące straszliwie jak u gadzinowych potworów, widzianych przy oczach zamkniętych.Nos zadarł się, usta rozszerzyły się i z twarzy uśpionej powstała jakby okropna karnawałowa maska, żywa i robiąca przeraźliwe miny.Dzbanek stojący w drugim kącie pokoju ożył.Wypuścił białe macki jak mątwa, ciągnące się ku mnie i wijące się w powietrzu.Z dwóch czarnych pęknięć w białej emalii powstały oczy o groźnym i wciągającym wyrazie, które wpatrzyły się we mnie z jakimś niesamowitym uporem.Wolałem zamknąć oczy, bo rzeczywistość przy tym widziana nie była jednak tak przekonywająco realna, jak zmieniające się prawdziwe przedmioty.Widzę łokieć z przyczepioną tarczą herbową.Pojawia się człowieczo — jaszczurcza ręka, żywa, ale zrobiona tak, jakby chińskie “cloisonne” w kolorach: żółtym i niebieskim.Tę rękę zdobywa całe mnóstwo rakowatych, bezbarwnych potworków, odbarwiając ją przy tym całkowicie.Zielone wężo — światy na brązowym tle, które powoli przechodzą w chińskie smoki, stylizowane, a jednak żywe.Miałem wrażenie.że upłynęły dnie, a był to kwadrans.Co użyć można w tak krótkim czasie.”12.30 — Rysuję na małych kartkach zwykłego papieru ołówkiem, mimo wielkiego lenistwa.Przemagam się, — aby było parę rysunków markowanych “peyotl” dla paru przyjaciół zbierających moje bardziej “dzikie” wytwory.Rysunki bardzo skromne, ale przedstawiające coś w rodzaju rzeczy widzianych w wizjach.Wykonanie też inne niż zwykle i pewna nieobliczalność tego, co ma się zamiar narysować.Ręka porusza się automatycznie, czego w czasie działania żadnego ze znanych mi dotąd narkotyków nie doświadczałem.Ale szkoda czasu na rysowanie wobec tego, co się widzi.“Jak wykonane węże! Stylizacja i kolory.Perłowe tanki asyryjskich królów.” Często przerywani wizje, aby zapisywać, Tyle rzeczy ginie w tym wirze.Portret Juliusza Kossaka przez Simmlera, wiszący na przeciwległej ścianie, ożył, wystąpił z ramy i ruszał się.Wracam do tamtego świata.“Te ilości kolorowych gadów są potworne.Akrobatyka wyższa ((metafizyczna”) kameleonów.Że też one nie giną w tych koziołkach.” Widać tu niejaką naiwność, ale świat wizji jest tak przekonywający, że można wybaczyć nawet pewne zidiocenie wobec niewiarygodnych zjawisk, które się ogląda.“Główniaki na mózgu.Ruchome masy gadów porcelanowych.Znowu widzę pułkownika B.— olbrzymia kupa płynnych świń wylała mu się z lewego oka, które zniekształciło się przy tym w sposób potworny.Scena teatralna — na niej potwory sztuczne.Ohydny świnio ryj w zielonej konfederatce z piórkiem.” Wypiłem trochę wódki “dla otrzeźwienia”.Zupełna pogarda dla papierosów.Wódka była bez smaku, jak woda.12.55 — Spróbuję nie pisać, tylko bardziej wżyć się w tamten świat.Gaszę lampę na próbę.Nie mogę wytrzymać, żeby nie zapisać: “przekroje gadzinowych maszyn (oczywiście to zaledwie cząstka).Wysiostrzanie się podwójnych rekinów na bęcwałowiskach wodnych.”1.19 — Druga seria rysunków.Ryczę ze śmiechu.Rysunki były dość humorystyczne, a podpisy pod nimi jeszcze bardziej.Niestety rzeczy nie do zacytowania.“Łażę po pokoju i jem słodycze.Rysunek karykaturalny przedstawiający moich krewnych.” Sprawdzić, co robili.Zamykam oczy na sekundę.Widzę zwierza za rozbitymi pokrywami.Jakieś hiperbydlę włochate, miotające się wśród skorup niedobitego jaja wielkości kilku metrów.Przemiany zwierząt w ludzi w sposób ciągły, ala fourchette.1.28 — “Gaszę lampę i postanawiam nie zapisywać.Nie mogę.Upłynęły wieki, a na zegarze jest 1.37.[.] Hipergenitalia w kolorach rakowych, potem sceny erotyczne nie — do — opisania, a następnie obraz przedstawiający symbolicznie rozkosz w postaci walczących ze sobą potworków w kolorach rakowatych i błękitnych.Czasem kobaltowe oczka migały na jakichś pręcikach.Skończyło się na gadach.1.40 — Puls sześćdziesiąt osiem.Mam dziwne wrażenie, że zapisuje nie moja ręka, tylko jakiś obcy przedmiot, którym nie wiadomo jak poruszam na odległość.Zamykam oczy przy zapalonej lampie.Pramateria z wężami.Zaczęło się od sceny z Makbetem z boku i od spodu, w szalonym spotęgowaniu.Olbrzymia siostra miłosierdzia w przecięciu ze straszliwymi bebechami, widziana z dołu.Trochę chce się palić, ale wstrzymuje mnie od tego tajemny głos wewnętrzny.Wpatruję się w portret mojej żony z lat dziecinnych, roboty Wojciecha Kossaka, wiszący nad łóżkiem.Portret uśmiecha się, rusza oczami, ale nie chce spojrzeć na mnie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]