[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Rozumiesz, to, co mi przyszło do głowy, unieszkodliwił pościg.-Całkiem wydaje mi się to możliwe - przyznał Pawełek.- Poza tym, nikt się tu niebędzie barłożył przez całą noc, jeszcze może zdążą zawiezć dzisiaj dwa dowulkanizacji, ale trzecie dopiero jutro.W nocy pójdą spać.- Toteż właśnie.Pawełek zastanawiał się przez chwilę.- O nie, tego to ja tak nie zostawię - rzekłstanowczo.- Volkswagen też łatwo nie odjedzie.- Ale tu gdzieś powinna być policja -- przerwała Janeczka z lekkim niepokojem.-Dopiero teraz mi się przypomniało.Możliwe, że nas widzieli.- No i bardzodobrze.- Jakie dobrze? Masz zle w głowie.-Jeśli nas widzą, już wiedzą, że jak te koła siadały, nas nie było.Przyszliśmydopiero teraz, już po wszystkim.Znaczy, te koła, to nie my; Co, nie składa siędobrze? Janeczka kiwnęła głową.- No owszem, rzeczywiście.Po trzecie, pana Wolskiego już nie ma.Chaber mówi,że poszedł dalej.Zaraz, piesku, chwileczkę, zaraz tam pójdziemy.Ale wobectego musisz się postarać o volkswagena tak, żeby tego nikt nie zobaczył - Zagłupiego mnie masz? - obraził się Pawełek.- Ale przednie - dodał z nagłymniepokojem.- Tylnych nie dam rady.Czekaj, oba przednie, niech mają równo.Bardzo liczę na to, że to powietrze zejdzie im, zanim się zdążą dobrzerozpędzić, bo katastrof to ja na razie nie mam w planach.Oderwał się nagle odboku Janeczki i znikł w mroku.Przez chwilę Janeczka widziała go obokzmieniających koło ludzi, przyglądał się im ciekawie, po czym znikł jej z oczu ipo pół minucie znów zmaterializował się obok.-No.?- No to teraz nawiewamy.Cud świata ta ciupaga, weszła jak w margarynę i nic,nawet szmeru.Już nas nie ma.- Prowadz, piesku - powiedziała Janeczka,znalazłszy się na ulicy.Chaber poprowadził kawałek dalej, przebiegł na drugąstronę jezdni i zakończył zabawę na przystanku autobusowym.- -Stosiedemdziesiąt dwa tędy jezdzi - przeczytał Pawełek.- No to jesteśmy w domuwYSzedł Odwalił robotę,wsiadł i spokojnie wrócił.- Wobec tego też wsiadamy i sprawdzimy, czy wrócił.Przez całą drogę Janeczka toczyła rozważania.- Właściwie nie wiem, co się okaże, bo myślałam,że teraz powinien pojechać na%7łoliborz.Chociaż ten na %7łoliborzu stoi w garażu i muszą tan zrobić włamanie,więc to jest co innego.Nie wie,że my wiemy,bo by wiedział,że wiepolicja.Ciekawe,czy go tam widzieli i czy porucznik ma jakieś podejrzenia.I wogóle dziwię się, że komuś zmieniali koła tam,a nie gdzieś na drodze, bo Bartekmówił,że pan Wolski ma w parasolu takie cieńsze.Nic mu nie syczy.skręcił -Owszem, zaczęli odjeżdżać - przerwał Pawełek.- Przecież widziałaś,jak onstał.Wcale nie zaparkowany,tylko cofnięty niezły kawałek, więc widocznie ruszylii od razu poczuli,że jest w znim coś nie tak.Obejrzeli te koła.Możliwe, żepróbowali pompować.- NO dobrze,więc to się zgadza.I teraz nie wiem,co zrobić.Chcę wiedzieć,co sobiemyśli policja i chcę wiedzieć,co zrobi pan Wolski.Jak to załatwić, żeby się doniego przyczepić jak pijawka,bo całą dobę na okrągło,to nie da rady.Kłopoty zpanem WOlskim wcale nie uległy zakończeniu.Wysiadł z autobusu, wszedł doswojego domu,przeszedł przez sień i natychmiast wyszedł drugą stroną Zawiadomiło tym Chaber Pobiegli za nim, przedostali się przez podwórze i przez następnybudynek wybiegli na Racławicką Chaber popędził ku Puławskiej Kiedy w galopiedotarli do rogu ulicy, pan Wolski znikał JU%7ł, oddalaiąc się w kierunku północnym-Rany, co za facet - sapnął gniewnie Pawełek - Lata Jak z pieprzem Jeżeli znów wcoś wsiądzie - I dużo byśmy wiedzieli bez psa - odsapnęła JaneczkaPan Wolski tym razem nie posługiwał się komunikacją mieiską Krokiem tak szybkim,że prawie zmusił ich do ciągłego biegu, podążył aż za skwer Morskie Oko, przedDworkową nagle skręcił i przy ostatnim budynku nad skarpą znikł w głębidziedzińca Nie odnalezliby go bez pomocy Chabra, ale pies nie miał najmniejszychwątpliwości Kryjąc się za budynkiem, dostrzegli w mroku sylwetkę przeciwnika PanWolski całkowicie przestał się spieszyć, powoli spacerował wzdłuż zaparkowanychsamochodów, zatrzymywał się, przechodził pomiędzy nimi, po czym naglezrezygnował z tego spaceru, wyszedł na ulicę Dworkową i podążył ku Puławskiej -To Jest Jakiś taki, przez którego można zwariować - stwierdził z gniewem Pawełek- Całą noc tak będzie latał? Dziewiąta dochodzi i matka nas zabije Janeczkamilczała, skupiona i czujna Pan Wolski zachowywał się zagadkowo i tę zagadkęmusiała rozwiązać Inaczej, czuła to wyraznie, groziło jej pęknięcie, albo innaciężka dolegliwość.Mnóstwo pomysłów przychodziło Jej do głowy Pan Wolskiuspokoił się wreszcie, zakończył swoje osobliwe przechadzki i wrócił do domuPawełek również chciał wracać do domu, ale Janeczka uparła się przemierzyćponownie całą przebytą przed chwilą trasę.Do domu wysłała Chabra - Idz, piesku,do mamusi - poleciła [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • swpc.opx.pl
  •