[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Vivian przeszył mnie aksamitny głos. Smakujeszdokładnie tak, jak to sobie wymarzyłem.Stopniowo zaczął unosić głowę i otwierać oczy, kiedy& Obudziłam się. Cholera! krzyknęłam, waląc pięściami w poduszkę.Nie zasnęłam już tej nocy.I dlatego w piątek byłam marudną Viv. Rozdział czternastyCaroline miała przyjechać o wpół do jedenastej.PonieważSimon wyjechał w sprawach służbowych do Meksyku,postanowiła zostać u mnie na noc.Cieszyłam się, że przenocujępierwszego gościa.Kołdry były czyste, a poduszki wytrzepane.Cały czas nie potrafiłam się otrząsnąć z mojego snu.Z jednejstrony wkurzyłam się, że nie zobaczyłam jego twarzy, ale z drugiejbardzo się tego bałam.W ten sposób kochanek pozostawał wsferze fantazji.I miał najbardziej wprawny język na całymwybrzeżu.Niemniej był tylko sennym marzeniem.Zarówno kowboj, jak i bibliotekarz nie pokazali się przezcały tydzień.Hanka nie widziałam ani razu, ale rozpoznawałamoznaki jego obecności.Paula i Paul byli wyprowadzeni napastwisko, a kury nakarmione.Na błocie dostrzegłam odciski oponjego ciężarówki.No i dobrze wiem, dlaczego nie pojawił się Clark. I tak dużo czasu poświęciłem temu projektowi powiedział, a potem zostawił mnie z poprawionym brezentem nadachu i nadąsaną miną.Myślałam, że zmięknie i zadzwoni.Alezarówno Nocny Clark, jak i pedantyczny Dzienny Clark trzymalisię z daleka przez cały tydzień.Bibliotekarz wpadnie tu dzisiaj.Zdenerwowana? Eee, nie.Zawsze drepczę, kiedy jestemspokojna i opanowana.Na podjazd wjechał najfajniejszy mercedes kabriolet, jakiegowidziałam.Caroline zaparkowała go przed wejściem. Cześć, dziewczyno przywitała się z radosnymuśmiechem. Dom wygląda coraz lepiej. Tak, a dzisiaj zastanowimy się, jak go jeszcze bardziejudoskonalić odpowiedziałam i wzięłam jej torbę z tylnegosiedzenia.Zarzuciłam ją sobie na ramię, zanim zdążyłazaprotestować. To zabrzmiało jak fragment mowy motywacyjnej.Roześmiała się i wysiadła z auta.Przeciągnęła się po długiejjezdzie.Nie przebrała się po pracy.Długie nogi zakrywały czarneobcisłe spodnie.Do tego włożyła malinowy sweter, a na szyiprzewiązała różową apaszkę.Miała ten typ urody, że wewszystkim było jej dobrze.Zawsze zazdrościłam tego kobietom.Iumiejętności poruszania się po żwirkowym podjezdzie nasiedmiocentymetrowych obcasach. Robisz to z taką gracją westchnęłam, patrząc na jej buty.Poszłyśmy na werandę z tyłu domu. Uczyłam się od najlepszych.Szkoda, że nie widziałaśmojej szefowej na placu budowy.Pomiędzy stołami do piłowaniadrewna i kablami elektrycznymi chodzi na jeszcze wyższychobcasach.To potrafi tylko Jillian. Rozejrzała się po kuchni.Dobrze wygląda.Podoba mi się to, co zrobiłaś.Przyjrzała się półkom nad kuchenką, które uprzątnęłam, anastępnie ustawiłam na nich stary komplet pomarańczowychglinianych naczyń i garnków do gotowania na parze znalezionychw piwnicy.Poukładałam je według rozmiarów. A niech mnie! Wszystkie są francuskie.Przywiozłaś je czywyszperałaś tutaj? Odkryłam je w piwnicy za stertą słoików na przetwory. Pilnuj ich jak oka w głowie, a jutro sprawdz moje torbyprzed wyjazdem.Jeśli będę za bardzo przechylała się na jednąstronę, zrób mi rewizję ostrzegła i przyjrzała się uprzątniętymblatom. Ciesz się, że to nie KitchenAid dodała, wskazując nastarodawnego robota kuchennego.Nie schowałam go, chociaż niebyłam pewna, czy kiedykolwiek go użyję.Nadawał kuchniprzytulnego wyglądu.Dzięki niemu pomieszczenie miało bardziejdomowy charakter.Więc go zatrzymałam.Zaprowadziłam Caroline na górę.Krzyknęła radośnie,widząc, jak dużo już udało mi się zrobić.Pozwoliłam jej wybraćsypialnię.Zachwyciła się widokiem na ocean, poskakała po łóżku istwierdziła, że jest wygodne.Cierpliwie patrzyła, jak trzykrotnieopuszczam i podnoszę rolety, żeby ustawić je na takiej wysokości,na jakiej chciałam.Czekała, aż otworzę okna, a następnieobserwowała, jak poprawiam stojące na komodzie książki.Musiały być rozstawione dokładnie co cztery centymetry. Denerwujesz się czymś? spytała. Denerwuję? Nie.Czemu pytasz? odparłam i właśniewtedy zadzwonił dzwonek do drzwi.Wszystkie książki leżały terazna podłodze.Taki był efekt mojego bezwarunkowego odruchu naten dzwięk.Z westchnieniem schyliłam się, by je pozbierać.Matko, Viv, wez się w garść.Caroline patrzyła na mnie ze zdziwieniem. To pewnie Clark.Pójdę otworzyć.Szybko zeszłam po schodach.Za firanką zobaczyłam zarysznajomej sylwetki.Minął tydzień.%7łołądek podchodził mi dogardła.Dwa ostatnie stopnie pokonałam, prawie z nich zeskakując.Położyłam dłoń na klamce i dopiero wtedy zatrzymałam się, abywziąć oddech.Kogo spotkam po drugiej stronie? Zabawnego iprzyjacielskiego Clarka? Czy może tego zdystansowanego ichłodnego?Otworzyłam drzwi.Stał tam.Wysoki.W tweedowejmarynarce.Automatycznie się uśmiechnęłam.W jego brązowychoczach pojawiło się ciepło.Jak zawsze zmierzył mnie wzrokiemod głowy aż po stopy.I jak zwykle pozwoliłam mu na to.Oparłamsię o futrynę drzwi, kiedy patrzył na moje nogi odziane wnajkrótsze spodenki, jakie znalazłam w swojej szafie.W ogóle niezastanawiałam się rano, co na siebie włożyć.Wcale a wcale.Kiedy dotarł do mojego brzucha i kolczyka w pępku, zrobiłzaskoczoną minę.Miałam na sobie kusą koszulkę, która odsłaniałaco nieco.Clark zawiesił wzrok na moich piersiach, więc nabrałamtrochę powietrza, a w palcach obracałam kameę.Poprawił okulary.Zwykłe przyglądanie się, a miałam wrażenie, że trwa wieki.Wkońcu popatrzył mi w oczy.Jego spojrzenie było ciepłe, życzliwe,widać w nim było radość ze spotkania.A potem Clark przeszedł dokonkretów. Zakładam, że wszystko przygotowałaś na spotkanie zbudowlańcami?Poczułam ukłucie w sercu.Nadal był wkurzony. Też się cieszę, że cię widzę, Clark.Wejdz westchnęłam iprzytrzymałam skrzydło drzwi, kiedy mnie mijał.Otarł się o mnieswoim ramieniem i kiedy obserwowałam, jak chodzi po pokoju,sprawdzając, co zrobiłam przez ten tydzień, opuszkami palcówgładziłam się po skórze.Popatrzył na mnie ze zdziwieniem, kiedyprzeczytał karteczkę przylepioną do poluzowanej poręczyschodów. Nie zaczynaj.Chcę zapytać, czy mogą ją odnowić, a niewymienić.Szczęśliwy? Tak.To słowo bardzo dobrze oddaje to, co czuję mruknąłpod nosem, ale na tyle głośno, że usłyszałam.Powstrzymałam się od kąśliwej uwagi. Jak minął ci tydzień? spytałam. Pracowicie odpowiedział, przyglądając się uważniedrewnianej ramie lustra, które wisiało przy wejściu. Zadrapałaś to? Nie prychnęłam i podeszłam do niego, by popatrzeć naobramowanie w miejscu, które pocierał kciukiem. Tego zadrapania wcześniej nie było upierał się.Popchnęłam go trochę ramieniem. Jak wezmiesz paluchy, to może uda mi się zobaczyć, oczym mówisz powiedziałam i rzuciłam okiem na to, co go takzmartwiło.Starą ramę pokrywały pęknięcia i rysy.Co on tamwidzi? Chciałam się pochylić i popatrzeć, ale przeszkadzało mijego ramię, zanurkowałam więc pod nie i stanęłam na palcach.Odsunęłam jego dłoń i spojrzałam na miejsce, po którym wodziłprzed chwilą palcem.Półcentymetrowe zadrapanie wyglądało na równie stare, cosama rama.Już miałam powiedzieć Clarkowi, gdzie ma siępodrapać, kiedy poczułam ciepło jego ciała na swojej skórze.Opierał się o mnie na całej długości.Długi smukły kształt dobrzepasował do mojego
[ Pobierz całość w formacie PDF ]