[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.17 Jeżeli ta nieszczęsna cię zapyta,powiedz jej wszystko, powtórz jej moje słowa; powiedz jej, że lepiej byłoby, gdyby się nieurodziła lub gdyby sama, zadawszy sobie gwałtowną śmierć, skoczyła w otchłanie piekielne. Lecz, mój ojcze zareplikowałam wysłuchałeś przecież przed chwilą jej spowiedzi.Nic mi nie odpowiedział, jeno z głębokim westchnieniem położył ręce na jednym z para-petów konfesjonału i oparł o nie głowę, jak człowiek przejęty bólem; jakiś czas trwał w tejpostawie.Nie wiedziałam, co myśleć, kolana mi drżały; byłam zaniepokojona, pogrążona wzamęcie nieopisanym.Tak czułby się wędrowiec, idący w ciemności między niewidzialnymiprzepaściami i osaczony zewsząd przez podziemne głosy krzyczące mu: Koniec z tobą!..Patrząc potem na mnie spokojnie, lecz i serdecznie, rzekł mi:17Satana, vade retro, apage, satana - szatanie, oddal się, idz precz, szatanie!84 Czy zdrowie ci dopisuje? Owszem, mój ojcze. Czy nie zaszkodziłaby ci zbytnio jedna noc spędzona bez snu? Nie, mój ojcze. A więc rzekł nie będziesz się dzisiaj kładła; zaraz po wieczerzy pójdziesz do kościo-ła, padniesz u stóp ołtarza i spędzisz tam noc na modłach.Nie wiesz, na jakie narażałaś sięniebezpieczeństwo; podziękujesz Bogu, że cię przed nim ustrzegł; a jutro przystąpisz do stołuPańskiego wraz ze wszystkimi innymi zakonnicami.Jako pokutę wyznaczam ci tylko, byśtrzymała się z dala od twej przełożonej i odtrącała jej występne pieszczoty.Idz! Ja ze swejstrony dołączę swoje modlitwy do twoich.Ile ty mi sprawiasz niepokoju! Zdaję sobie sprawęze wszystkich następstw mojej rady, ale wypływa ona z moich obowiązków względem ciebiei względem siebie samego.Bóg jest naszym panem i musimy słuchać tylko jednego prawa.XVIIIPrzypominam sobie, proszę pana, tylko bardzo niedokładnie to wszystko, co mi powiedziałojciec Lemoine.Obecnie, gdy porównywam jego słowa, tak jak je panu przytoczyłam, zwstrząsającym wrażeniem, jakie na mnie wywarły, widzę, że te dwie rzeczy są nieporówny-walne; pochodzi to stąd, że moja relacja jest chaotyczna, niepełna; że brak w niej wielu mo-mentów, których nie zapamiętałam, ponieważ nie wiązały się w moim umyśle z żadnym kon-kretnym wyobrażeniem; i że nie przykładałam i jeszcze nie przykładam żadnej wagi do rze-czy, na które spowiednik najgwałtowniej się oburzał.Na przykład, co tak dziwnego znalazł wscenie z klawesynem? Czyż nie ma osób, na które muzyka działa wstrząsająco? Mnie samejmówiono, że pewne melodie, pewne modulacje głosu wpływały na całkowitą zmianę mojejfizjonomii, zapominałam wówczas o całym świecie, prawie nie zdawałam sobie sprawy, cosię ze mną dzieje; nie sądzę, bym dlatego utraciła coś z mojej niewinności.Dlaczego miałabynie przeżywać tych samych uczuć moja przełożona, która, mimo wszystkich swoich szaleństwi nierówności charakteru, była na pewno jedną z najbardziej wrażliwych kobiet na świecie?Słuchając bodaj trochę wzruszającej opowieści natychmiast wybuchała płaczem; gdy opowia-dałam jej swoje dzieje, wprowadziłam ją w stan godny litości.Czemu ojciec Lemoine niepoczytywał jej również za występek tych objawów współczucia? A scena w nocy, której za-kończenia oczekiwał w śmiertelnej trwodze.Niewątpliwie ten człowiek jest zbyt surowy.Niezależnie od tego, jak się rzeczy miały, wykonałam ściśle to, co mi zalecił, a czego na-tychmiastowy skutek z pewnością przewidział.Zaraz po wyjściu z konfesjonału padłam krzy-żem u stóp ołtarza; w głowie mi się mąciło ze strachu; przebywałam w kościele aż do kolacji.Przełożona, zaniepokojona, co się ze mną stało, kazała mnie zawołać; odpowiedziano jej, żesię modlę.Kilka razy pokazywała się we drzwiach prezbiterium; ale udawałam, że jej niewidzę.Rozległ się dzwon na kolację; poszłam do refektarza; zjadłam ją pośpiesznie i natych-miast powróciłam do kościoła; nie zjawiłam się wcale na wieczornej rekreacji; w porze uda-nia się na spoczynek nie wróciłam do swej celi.Przełożona wiedziała, gdzie jestem.Była już pózna noc; w klasztorze panowała cisza, gdy ona zeszła do mnie.W mej wy-obrazni odżył obraz przełożonej, taki, jaki mi ukazał spowiednik; ogarnęło mnie drżenie, nie85śmiałam na nią spojrzeć; myślałam, że zobaczę ją z ohydną twarzą i że całą jej postać będąotaczały płomienie; mówiłam sobie w duchu: Satana, vade retro, apage, satana.Boże za-chowaj mnie, oddal ode mnie tego demona.Uklękła, modliła się jakiś czas, po czym powiedziała mi: Zuzanno, co tu robisz? Wielebna matko, widzisz. Czy wiesz, która godzina? Wiem, wielebna matko. Dlaczego nie wróciłaś do siebie w porze udania się na spoczynek? Ponieważ przygotowywałam się do święcenia jutro wielkiego dnia. Miałaś więc zamiar spędzić tutaj noc? Tak, wielebna matko. A kto ci dał zezwolenie? Nakazał mi to spowiednik. Spowiednik nie ma nic do nakazywania wbrew regulaminowi klasztoru, a ja nakazuję ciiść spać. Wielebna matko, to jest pokuta, jaką mi wyznaczył. Zastąpisz ją innymi uczynkami. To nie jest sprawa mojego wyboru. No rzekła moje dziecko, chodz! Chłód kościoła w nocy zaszkodzi ci; pomodlisz sięw swej celi.Potem chciała mnie wziąć za rękę; ale odsunęłam się szybko. Unikasz mnie rzekła. Tak, wielebna matko, unikam cię.Pokrzepiona świętością miejsca, obecnością Bóstwa, niewinnością mego serca, ośmieliłamsię podnieść na nią oczy, ale zaledwie ujrzałam ją, zaczęłam biegać po prezbiterium jak sza-lona z krzykiem: Precz ode mnie, szatanie..Nie goniła mnie, stała w miejscu i mówiła łagodnie, wyciągając ku mnie obie ręce, głosemjak najbardziej wzruszającym i słodkim: Co ci jest? Skąd ten strach? Zatrzymaj się.Nie jestem zgoła szatanem, jestem twojąprzełożoną i twoją przyjaciółką.Zatrzymałam się, obróciłam jeszcze głowę ku niej i zobaczyłam, że przestraszyła mniedziwaczna zjawa, której kształt zrodził się w mojej wyobrazni: przełożona stanęła w świetlelampy kościelnej w taki sposób, że tylko jej twarz i końce rąk były oświetlone, a reszta posta-ci zostawała w cieniu, co nadawało jej wygląd niesamowity.Przyszedłszy trochę do siebie,rzuciłam się w jedną ze stall.W chwili gdy ona podeszła i chciała usiąść w stalli sąsiedniej,wstałam i usiadłam w stalli niższej kondygnacji
[ Pobierz całość w formacie PDF ]