[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Możesz już odejść, Kruppe.Grubasek pochylił głowę w pokłonie.Wstał z krzesła.– Do wieczora, mistrzu Baraku.Gdy obecni w pokoju mężczyźni kontynuowali dyskusję, Coll cały czas spał.Młotek mówił, że ranny znalazł się tak blisko Bramy Kaptura, iż może teraz przespać kilka dni.Paran czuł się sfrustrowany.W wyjaśnieniach Sójeczki brakowało jakiegoś elementu.Sabotażyści podłożyli miny i sierżant w dalszym ciągu planował zrobić z nich użytek.Nadal też chciał się skontaktować z Gildią Skrytobójców i zaoferować jej kontrakt na prawdziwych władców Darudżystanu.Te fakty nie współgrały z myślą o otwartej, obejmującej cały kontynent rewolcie.Logiczniejsze byłoby, gdyby Dujek szukał miejscowych sojuszników.Gdy sierżant mówił dalej, jego słowa gromadziły się w umyśle kapitana, układając się powoli w sensowną całość.Wreszcie Paran odezwał się po raz pierwszy od godziny, kierując słowa do Sójeczki.– Nadal zamierzacie okaleczyć Darudżystan.Zastanawiałem się nad tym przez jakiś czas i chyba zrozumiałem dlaczego.– Spojrzał w nic nie wyrażającą twarz sierżanta.– Pragniecie pozbawić miasto zdolności obrony.Chaos na ulicach, zdekapitowany rząd.Wszyscy, którzy są ważni, opuszczają kryjówki i wykańczają się nawzajem.I kto wtedy zostanie? – Paran pochylił się z twardym błyskiem w oczach.– Dujek ma dziesięć tysięcy żołnierzy, którzy wkrótce zostaną w imperium wyjęci spod prawa.Utrzymanie podobnej armii to kosztowny interes.Jeszcze trudniej znaleźć dla niej zakwaterowanie.Jednoręki wie, że dni Pale są policzone.Caladan Brood maszeruje już przez Równinę Rhivi.Czy Moranthowie mają zamiar wycofać się z sojuszu? A może sami czegoś popróbują? W Pale przebywa też Tayschrenn.Może staruszek Jednoręki potrafi sobie z nim poradzić, a może nie.Co ty na to, sierżancie?Sójeczka zerknął na Kalama, po czym wzruszył ramionami.– Mów dalej – powiedział do Parana.– W Darudżystanie wybucha panika.Nikt nic nie wie.I nagle w mieście zjawia się Dujek z armią buntowników i zaprowadza porządek.W jego ręce wpadają niezmierzone bogactwa.Będzie ich potrzebował, by stawić czoło siłom, które wyśle przeciwko niemu cesarzowa.I w ten sposób miasto zostanie jednak zdobyte.Cóż za niespodzianka.Usiadł.– Nieźle – przyznał Sójeczka, uśmiechając się na widok zaskoczonych min Młotka i Kalama.– Ale w tej łamigłówce brak jednego szczegółu, który może sprawić, że kapitan nie będzie się czuł zdradzony, nawet jeśli nie ugasi jego oburzenia – dodał, spoglądając na Parana.Ten uśmiechnął się chłodno.– Zaskocz mnie.– Proszę bardzo, kapitanie.Nic nas nie obchodzi, czy cesarzowa wyśle przeciwko nam jakieś siły.Nie będzie miała czego wysłać, bo Siedem Miast lada dzień ogłosi niezależność.Imperium się wali, kapitanie.Ze wszystkich stron.Po co w takim razie chcemy utrzymać armię? Spójrz na południe.Coś tam rośnie, coś tak paskudnego, że Imassowie to, w porównaniu z tym, niewinne kocięta.Kiedy mówię, że mamy kłopoty, nie mam na myśli tylko Genabackis, a cały świat.Wszystkich nas czeka walka, kapitanie.Dlatego właśnie potrzebujemy Darudżystanu.– A co jest na południu? – zapytał z niedowierzaniem Paran.Odpowiedział mu Kalam.Jego słowa były tchnieniem strachu.– Pannioński Jasnowidz.A więc pogłoski są prawdziwe.Jasnowidz ogłosił świętą wojnę.Zaczęła się masowa rzeź.Sójeczka wstał.– Wyjaśnij mu to – rozkazał Kalamowi.– Trzeba skontaktować się z gildią, jeśli to tylko możliwe.Kaptur wie, że urządziliśmy w tej gospodzie prawdziwe przedstawienie.Może tak właśnie należało postąpić.– Spojrzał na Parana.– Kapitanie, uważam, iż przyboczna Lorn nie powinna wiedzieć, że żyjesz.Zgadzasz się?– Tak.– Czy możesz tu zostać, dopóki cię nie wezwiemy?Paran spojrzał na Kalama, który skinął głową.– Świetnie.Młotek, ruszamy.– Straciliśmy co najmniej dwa dni – oznajmiła Lorn, ciesząc się z utrzymującego się mimo wieczoru upału.– Te konie są okropnie spragnione.Tool stał obok roztrzaskanego znacznika, przyglądając się, jak Lorn przygotowuje wierzchowce do podróży do Darudżystanu.– Jak twoja rana, przyboczna? – zapytał.– Prawie się zagoiła – padła odpowiedź.– Tak właśnie działa na mnie otataral.– Moje zadanie zostało już wykonane – oznajmił Imass.– Jeśli po ukończeniu swej misji zechcesz mi towarzyszyć, przez najbliższe dziesięć dni będzie można mnie tu znaleźć.Mam zamiar obserwować jaghuckiego tyrana.On jednak mnie nie zobaczy.Nie będę też ingerował w bieg wydarzeń.Myślami będę z tobą, przyboczna.Lorn wspięła się na siodło i spojrzała z góry na Imassa.– Życzę ci powodzenia w twych poszukiwaniach, Onosie T’oolan.– To imię należy już do przeszłości.Nazywam się Tool.Uśmiechnęła się, chwyciła wodze i popędziła kopniakiem wierzchowca.Koń juczny podążył za nim.Gdy tylko pozbędzie się Finnestu, skupi swe talenty na poszukiwaniu powiernika monety.Do tej pory nie pozwalała sobie myśleć o Oponn.Miała zbyt wiele innych, pilniejszych trosk, takich jak Żal.Poczuła nagły przypływ tęsknoty za Paranem.Ten mężczyzna znacznie ułatwiłby jej misję, a być może nawet uczyniłby ją przyjemną.Choć zawsze był ponury, a jego nastrój z każdą chwilą się pogarszał, musiała przyznać, że czuła do niego pociąg.Coś mogłoby z tego wyniknąć.– No cóż – westchnęła, wjeżdżając na stok.– Nikt nigdy nie planuje śmierci.Zgodnie z obliczeniami Toola miała najwyżej dwa dni.Potem Jaghut odzyska pełnię świadomości i uwolni się z kurhanu.Finnest trzeba będzie do tego czasu umieścić w bezpiecznym miejscu.Z niecierpliwością oczekiwała spotkania z Żal.Pogłaskała instynktownie gałkę miecza
[ Pobierz całość w formacie PDF ]