[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Czy się ubiera, czyjeszcze płacze? Podeszła aż do drzwi. Kuzynie? Co kuzynko? Czy chcesz śniadać w jadalni, czy u siebie w pokoju? Jak każesz, kuzynko. Ale jak się kuzyn czuje? Kuzynko, wstyd mi, że jestem głodny.Ta rozmowa przez drzwi była dla Eugenii istną przygodą z romansu. Więc dobrze, przyniesiemy ci śniadanie do pokoju, żeby nie drażnić ojca.Zeszła do kuchni lekko jak ptak: Nanon, idz do panicza sprzątnąć.Te schody, po których tak często wchodziła i schodziła, gdzie słychać było najlżejszy ha-łas, straciły w oczach Eugenii swój starczy charakter; wydawały się jej promienne, mówiły,były młode jak ona, młode jak jej miłość, której służyła za posła.Wreszcie matka, jej dobra ipobłażliwa matka, zgodziła się pomóc zachceniom jej miłości; kiedy pokój Karola sprzątnię-to, udały się obie, aby dotrzymać towarzystwa nieszczęśliwemu: czyż chrześcijańska miłośćblizniego nie nakazuje pocieszać cierpiących? Obie kobiety zaczerpnęły z religii sporo drob-nych sofizmatów, aby usprawiedliwić przed sobą swoje wybryki.Karol Grandet był tedy przedmiotem najserdeczniejszych i najtkliwszych starań.Jegozbolałe serce żywo odczuło słodycz owej aksamitnej przyjazni, owej delikatnej sympatii, któ-rą te dwie dusze, zawsze skrępowane, umiały rozwinąć, raz uczuwszy się wolne w dziedziniecierpień, swojej przyrodzonej sferze.Eugenia, uprawniona pokrewieństwem, zabrała się doporządkowania bielizny, sprzętów toaletowych, które przywiózł jej kuzyn, i mogła się za-chwycać do woli każdym zbytkownym cackiem, srebrnymi i złotymi, artystycznie rzezbio-nymi drobiazgami, które jej wpadły w ręce i które trzymała długo pod pozorem ich obejrze-nia.Karol nie bez głębokiego wzruszenia patrzył na te objawy przyjazni ze strony ciotki i ku-zynki; znał na tyle towarzystwo paryskie, aby wiedzieć, że w położeniu swoim znalazłby tamjedynie serca obojętne lub zimne.Eugenia ukazała mu się w całym blasku swojej szczególnejpiękności; podziwiał obecnie niewinność tych obyczajów, z których drwił sobie dzień wprzó-dy.Toteż kiedy Eugenia wzięła z rąk Nanon fajansowe naczynie pełne kawy z mlekiem, abyją podać kuzynowi z całą naiwnością uczucia, rzucając mu poczciwe spojrzenie, oczy paryża-nina zwilżyły się łzami; ujął jej rękę i pocałował. Co tobie, kuzynie? spytała. Och, to łzy wdzięczności odpowiedział.Eugenia obróciła się szybko do kominka, aby wziąć lichtarz.47 Nanon, wez to, odnieś.Kiedy spojrzała na kuzyna, była jeszcze bardzo czerwona, ale przynajmniej spojrzenia jejmogły kłamać i nie okazać bezmiernej radości, która zalewała jej serce; mimo to oczy ich wy-rażały jedno uczucie, jak dusze ich stopiły się w jednej myśli; przyszłość należała do nich.Tosłodkie wzruszenie było dla Karola w pełni jego straszliwego cierpienia tym rozkoszniejsze,im bardziej było niespodziewane.Uderzenie młotka powołało obie kobiety na ich miejsce.Szczęściem mogły zbiec dośćszybko, aby się znalezć przy robocie, kiedy wszedł Grandet: gdyby je był spotkał w sieni,wystarczyłoby to zupełnie, aby obudzić jego podejrzenie.Po śniadaniu, które stary spożył stojąc, zjawił się gajowy.Gajowy ów, który nie dostałjeszcze przyrzeczonego wynagrodzenia, przybył z Froidfond, skąd przyniósł zająca, kuropa-twy zabite w parku, węgorze i dwa szczupaki dostarczone przez młynarza. He, he, poczciwy Cornoiller, zjawia się jak na obstalunek.Dobre to do jedzenia? Tak, mój zacny panie, zabite przed dwoma dniami. Dalej, Nanon, na ramię broń! rzekł stary. Wez to, będzie obiad, zaprosiłem panówCruchot.Nanon otworzyła głupawe oczy i patrzyła na wszystkich. Jak to rzekła a skąd wezmę słoniny i korzeni? %7łono rzekł Grandet daj sześć franków Nanon i przypomnij mi, abym zeszedł do piw-nicy po parę flaszek dobrego wina. No więc, panie Grandet. rzekł gajowy, który przygotował mówkę, aby wyjaśnić kwe-stię swoich zasług panie Grandet. Ta ta ta ta rzekł Grandet wiem, o co ci chodzi, poczciwy z ciebie człowiek, pomówi-my o tym jutro, dziś jestem zajęty.%7łono, daj mu pięć franków rzekł do pani Grandet.I wyszedł.Biedna kobieta była aż nadto szczęśliwą kupując spokój za jedenaście franków.Wiedziała, że Grandet będzie milczał przez dwa tygodnie, wyciągnąwszy z niej, sztuka posztuce, pieniądze, które jej dał. Masz, Cornoiller rzekła wsuwając mu dziesięć franków w rękę kiedyś odpłacimy citwoje służby.Cornoiller nie wiedział, co powiedzieć.Poszedł. Proszę pani rzekła Nanon, która włożyła czarny czepek i wzięła koszyk wystarczą mitrzy franki, niech pani zachowa resztę.Wystarczy, wystarczy. Nanon, zrób dobry obiad, kuzyn też będzie rzekła Eugenia. Stanowczo dzieje się coś niezwykłego rzekła pani Grandet. To trzeci raz od naszegoślubu, że ojciec prosi na obiad.Około czwartej, w chwili gdy Eugenia i jej matka nakryły na sześć osób i kiedy pan domuprzyniósł kilka butelek owego przepysznego wina, jakie mieszkańcy prowincji hodują miło-śnie, Karol wszedł, do pokoju.Młody człowiek był blady
[ Pobierz całość w formacie PDF ]