[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Samolot z kosmodromu Nagadir wyląduje za trzy minuty.Prawie w tej samej chwili do O'Reillego podszedł barczysty mężczyzna w stroju strażnika, z karabinem przewieszonym przez plecy.W momencie kiedy stanął przed agentem, błyskawicznym ruchem zmienił maskę Obojętnego Przechodnia na Przyjaznego Nieznajomego.- Proszę za mną - powiedział.O'Reilly docenił w pełni ten.gest, który z pewnością był formą przeprosin za tak długi czas oczekiwania.Sam więc też szybko zmienił maski zakładając na twarz Przyjaznego Nieznajomego.Była to czysta kurtuazja, gdyż w stosunku jego do strażnika i strażnika do niego, stosunku całkowicie wynikającym z powinności służbowych, zmiana ta nie była konieczna.Świadczyła jednak o docenieniu przez O'Reillego przyjaznego zachowania funkcjonariusza lotniska.O'Reilly wiedział, że czasami na tych zdawałoby się pozbawionych znaczenia gestach można było zyskać bardzo wiele.Zresztą na Taurydzie, tak naprawdę, istniało mało spraw pozbawionych znaczenia.Wyszli na rozpaloną płytę lotniska.Mały, zabierający kilkunastu pasażerów samolot lądował właśnie na sąsiednim pasie.Kiedy podeszli do niego bliżej otworzyły się drzwi, wysunęły schody i z wnętrza wyszedł wysoki, czarnowłosy mężczyzna w jasnym, płóciennym garniturze, z małą walizeczką w ręku.Zszedł na płytę lotniska i stanął przed O'Reillym.- Pan O'Reilly, jeśli się nie mylę? - spytał.Głos miał miły i matowy.Mówił po angielsku z lekkim, chyba skandynawskim akcentem.- Jestem inspektor Jansen - przedstawił się, wyciągając rękę.Agent po chwili wahania ujął jego dłoń i z pewnym zakłopotaniem natychmiast wypuścił."Inspektor", pomyślał.No tak, tego właśnie można było się spodziewać.Ale, Boże, to przecież gorsze, niż nieudaczny ambasador.Inspektor to wręcz klęska.W O'Reillym powoli dojrzewała myśl o złożeniu natychmiastowej rezygnacji.No, co tu się będzie działo! Jezu, lepiej nawet o tym nie myśleć.Po Jansenie od razu było widać, że Taurydę zna, nie, nawet cholera nie z książek.Jego znajomość tej planety ogranicza się chyba tylko do samej nazwy.Ale przecież mógł mu ktoś powiedzieć, żeby założył na twarz maskę.I nie chodzi tu wcale o obsługę lotniska, bo oni są przyzwyczajeni do cudzoziemców, ale o to, że wiadomość się rozniesie i Jansen będzie z miejsca stał na straconej pozycji.A pozycja społeczna O'Reillego też może na tym ucierpieć.- Chciałbym, aby pan przed wejściem do hali założył maskę - poprosił grzecznie agent.Jansen wzruszył ramionami.- Czy to konieczne? - spytał.- Jest taki upał, nie wiem dlaczego nie zdejmie pan tego gówna z twarzy.O'Reilly zmartwiał.Dopiero po chwili dotarło do niego, że te słowa wypowiedział człowiek obcy, nie znający zwyczajów, zwykły glina z Ziemi.Jezu, a pomyśleć, że lewa ręka na sam dźwięk tych słów skoczyła po maskę Szalonego Wojownika, a prawa dłoń schowała się w fałdy płaszcza w poszukiwaniu rękojeści miecza.No, będzie cyrk z tym Ziemianinem.Trzeba przyznać, że już start mu się udał.Gdyby na miejscu O'Reillego był jakikolwiek Taurydańczyk, Jansen leżałby na betonie z rozwalonym łbem - a stałoby się to tak szybko, że nie zdążyłby nawet pomyśleć, a co dopiero obronić się.- Niech pan posłucha - rzekł już ostro.- Ma pan założyć maskę!Lewa dłoń instynktownie, sama, bez udziału myśli, ustawia się prostopadle do ciała na wysokości brzucha.Gest ten oznaczał "rozkazuję!" i stosowało się go w stosunku do osób o bar­dzo niskiej pozycji społecznej.Użyty w innym wypadku był powodem do natych­mias­towego pojedynku.O'Reilly wiedział, że przyzwyczajony do beznamiętnego i monotonnego tonu głosu mógł nie.oddać słowami wagi tego pole­cenia, ale Jansen usłuchał.- No, dobra - mruknął.- Da mi pan jedną ze swoich?Agent zastanowił się.Najlepszy będzie Ponury Milczek, choć szczerze mówiąc, jej noszenie w większości przypadków nie jest powodem do chwały.No, ale za to nikt nie zaczepi Jansena, a to już ważne.Zabicie Ponurego Milczka było dyshonorem dla mordercy.Maskę tę bowiem zakładał człowiek, który przeżył wielki szok psychiczny i w ten sposób prosił o przebaczenie mu jego ewentualnych uchybień, które wynikają ze złego stanu zdrowia.Faktem jednak jest, że długotrwałe używanie maski było nieco poniżające.No, ale lepsze to niż nic.Jansen założył posłusznie maskę i, nic już nie mówiąc, skierowali się w stronę drzwi do hali przylotów.Kiedy inspektor chciał pierwszy przejść przez próg, O'Reilly zdążył złapać go za rękę.- Po mnie - powiedział i wszedł do środka, a zdziwiony, dotknięty Jansen za nim.Samochód czekał na ulicy.Agent usiadł za kierownicą, wpuszczając inspektora na miejsce obok siebie [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • swpc.opx.pl
  •