[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Owóż ta podróż utwieróiła go tylkow przekonaniu, że wielki mistrz Konrad von Jungingen nie był złym i zepsutym człowie-kiem.Musiał on często postępować w sposób nieprawy, gdyż cały Zakon krzyżacki stał nanieprawości.Musiał czynić krzywdy, bo cały Zakon zbudowany był na luókiej krzywóie.Musiał kłamać, bo kłamstwo oóieóiczył razem z oznakami mistrzostwa, a od wczesnychlat przywykł uważać je tylko za polityczną przebiegłość.Ale nie był okrutnikiem, bał sięsądu Bożego i ile mógł, hamował pychę i zuchwałość tych dygnitarzy zakonnych, którzypchali umyślnie do wojny z potęgą Jagiełłową.Był jednakże człowiekiem słabym.Zakontak dalece przywykł od całych wieków czyhać na cuóe, grabić, zabierać siłą lub podstę-pem przyległe ziemie, że Konrad nie tylko nie umiał powściągnąć tego drapieżnegogłodu, ale mimo woli, siłą nabytego pędu sam poddawał mu się i usiłował go zaspo-koić.Dalekie też były już czasy Winrycha von Kniprode, czasy żelaznej karności, którąZakon wprawiał w poóiwienie świat cały.Już za poprzedniego przed Jungingenemmistrza, Konrada Wallenroda, Zakon upoił się własną, coraz wzrastającą potęgą, którejnie zdołały osłabić chwilowe klęski, odurzył się sławą, powoóeniem, krwią luóką, tak żerozluzniły się karbyt , które trzymały go w sile i jedności.Mistrz przestrzegał, ile mógł,prawa i sprawiedliwości, ile mógł, łagoóił osobiście żelazną rękę Zakonu ciążącą na chło-pach, mieszczanach, a nawet na duchowieństwie i szlachcie sieóącej na prawie lennymuw ziemiach krzyżackich, więc w pobliżu Malborga ten i ów kmiećv albo mieszczaninmógł się pochwalić nie tylko dostatkiem, lecz i bogactwem.Ale w dalszych ziemiachsamowola, srogość i rozpasanie komturów deptały prawa, szerzyły ucisk i zóierstwa,wyciskały z pomocą nakładanych na własną rękę podatków albo i bez wszelkiego pozoruostatni grosz, wyciskały łzy, często krew, tak że w całych obszernych krainach jeden byłjęk, jedna nęóa i jedna skarga.Jeśli nawet dobro Zakonu nakazywało, jak chwilami nap u arzy a.ar  rycerz, szlachcic ruski, wołoski lub litewski.p v za rz (daw.)  zazdrościć.p w r  zwierzchnik domu zakonnego bądz okręgu w zakonach rycerskich, do których zaliczali siękrzyżacy.p x a y  tu: niezadowolony.p y (daw.)  ponoć, podobno.p ży  óiś popr.: żyje. rz z a  óiś popr.: poznać. c (daw.)  powstrzymać.  óiś popr.: poóiw.t ar y (daw.)  dyscyplina.u ra  prawo regulujące stosunki mięóy suzerenem a wasalem, z reguły oparte na nadawaniuziemi w zamian za służbę.v  zamożny chłop, posiadający własne gospodarstwo.Krzyżacy 370 %7łmujói, większą łagodność  i takie nakazy szły wniwecz wobec niesforności komtu-rów i przyroóonegow im okrucieństwa.Czuł się więc Konrad von Jungingenx nibywoznicą, który rozhukanymi powodując końmi, wypuścił lejce z rąk i zdał wóz na wo-lę losu.Często też opanowywały jego duszę złe przeczucia, często przychoóiły mu naProroctwomyśl prorocze słoway :  Postanowiłem ich pszczołami pożyteczności i utwieróiłempna progu ziem chrześc3ańskich, ale oto powstali przeciw mnie.Bo nie dbają o duszęi nie litują się ciał tego ludu, który z błędu nawrócił się ku wierze katolickiej i kumnie.I uczynili z niego niewolników i nie nauczając go przykazań Bożych, i odejmu-jąc mu Sakramenta święte, na większe jeszcze piekielne męki go skazują, niż gdyby byłw pogaństwie pozostał.A wojny toczą ku rozpostarciu swej chciwości.Przeto przyjóieczas, iże wyłamane im będą zęby i bęóie ucięta im ręka prawa, a prawa noga im ochro-mieje, aby uznali grzechy swoje.Mistrz wieóiał, że owe wyrzuty, które tajemniczyGłos uczynił Krzyżakom w objawieniu świętej Brygidy, były słuszne.Rozumiał, że gmachzbudowany na cuóej ziemi i cuóej krzywóie, wsparty na kłamstwie, podstępie, srogo-ści, nie może się długo ostać.Bał się, że podmywany od lat całych krwią i łzami, runieod jednego uderzenia potężnej ręki polskiej; przeczuwał, że wóz, który ciągną rozhukanekonie, musi skończyć w przepaści, więc starał się, aby przynajmniej goóina sądu, gniewu,klęski i nęóy przyszła jak najpózniej.Z tej przyczyny, pomimo swej słabości, w jednymtylko stawiał niezłomny opór swym dumnym i zuchwałym racjom: oto nie dopusz-czał do walki z Polską.Próżno zarzucano mu bojazń i niedołęstwo, próżno pogranicznikomturowie parli wszelkimi siłami do wojny.On, gdy ogień miał już, już wybuchnąć,cofał się zawsze w ostatniej chwili, a potem Bogu czynił óięki w Malborgu, że mu sięudało miecz podniesiony nad głową Zakonu zatrzymać.Ale wieóiał, że do tego przyjść musi.Więc owo przeświadczenie, że Zakon stoi niena prawie Bożym, ale na nieprawości i kłamstwie, i owo przeczucie bliskiego dnia zagubyczyniło go jednym z najbaróiej nieszczęsnych luói w świecie.Byłby niechybnie dał życiei krew, gdyby mogło być inaczej i gdyby czas był jeszcze zawrócić na prawą drogę, ale samczuł, że już nie czas! Zawrócić  to by znaczyło oddać prawym posiadaczom całe ziemieżyzne, bogate i pochwycone przez Zakon od Bóg wie jak dawna, a z nimi razem mnó-stwo miast tak bogatych jak Gdańsk.I nie dość! To znaczyło wyrzec się %7łmujói, wyrzecsię zamachów na Litwę, włożyć miecze do pochew, wreszcie całkiem wynieść się z tychkrain, w których Zakon nie miał już kogo nawracać  i osiąść chyba znów w Palestynielub na której z wysp greckich, aby tam Krzyża od prawóiwych bronić Saracenówt [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • swpc.opx.pl
  •