[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Fajnie! - zawołał Slade z podnieceniem.Zapisał to.- W poniedziałek żołd dostałem.Co dalej.- Już nie żołnierz, tylko pan - powiedział cicho Andy, wciąż grając.- Byczo! - zawołał Slade.Zapisał te słowa.- Co dalej?- Kieszeń pełna, że aż pęka - wyszczerzył zęby „Piętaszek".- Świat przede mną, kiedy mam tyle tych forsiaków nowych.- Żołd nadterminowych - dokończył Prew.- Fajnie! - krzyknął Slade.- Byczo! Czekajcie, niech zapiszę.Za szybko lecicie, jak na mnie.Andy ciągle grał cicho te same natrętne linijki, znowu i znowu, jak gdyby jego umysł całkiem się w nich pogrążył.- A może teraz: Więc we wtorek hotel, pokój? - zapytał Slade.- Powiedzmy: Zabrałem forsę do miasta - zaproponował Prew.- To brzmi bardziej po wojskowemu - dodał myśląc o Angelu Maggio.- Ale się nie rymuje - powiedział Slade.- To znaczy nie pasuje rytm.No, wiecie.- Nie - rzekł cicho Andy.- Weźmy tylko pierwsze słowa.- No dobra - powiedział Slade i zapisał.- Łoże wielkie, że tchu brak - powiedział z podnieceniem „Piętaszek", nagle rozochocony.Wszyscy byli teraz rozochoceni, zapaleni entuzjazmem Slade'a.Przypominali cztery posągi stojące na rozkraczonych nogach wpośród elektrycznej burzy i wydzielające z rozcapierzonych spłaszczonych palców iskry, które przeskakują z jednego na drugi i z powrotem.- Pracę znajdę sobie jutro - powiedział Prew.- Dziś mnie może trafić szlag - dodał cicho Andy grając.- Czas wyzyskaj, pókiś zdrowy.Czas nadterminowych - roześmiał się z zachwytem Slade, pisząc szybciej.- W środę idę pić do baru - powiedział Prew.- Wszystkich kumpli mam u stóp.- Chińska dzidzia mi przysięga - uśmiechnął się „Piętaszek".- Że mnie kocha aż po grób.- Szał, innymi mówiąc słowy - dorzucił Andy cicho, prawie smutnie.- Szał nadterminowych!- Czekajcie, czekajcie! - zawołał uradowany Slade.- Dajcie mi to zapisać.Cholera jasna, teraz to już idzie za prędko.Zaczekali, on zaś gryzmolił jak szalony.A potem zaczęli znowu, podbijając sobie bębenka własną zdolnością twórczą, której u siebie nie podejrzewali, spoglądając po sobie z lekkim niedowierzaniem, że to może być takie łatwe.Skończyli błyskawicznie jeszcze dwie strofki, zanim Slade zażądał następnej przerwy; jego okrągła twarz i ołówek migały ekstatycznie w świetle latarki.- Dajcie mi to zapisać - poprosił.- Zaczekajcie, aż będę gotów.No.- dodał.- Już teraz wam to przeczytam, zanim pójdziemy dalej.Słuchajcie, co mamy.- Dobra, czytajcie - powiedział Prew.Strzelał nerwowo palcami obu rąk.Andy wciąż cicho wygrywał melodię jakby dla siebie.„Piętaszek" wstał i chodził dookoła.- Okej - rzekł Slade.- Słuchajcie.Pieśń nadterminowych.- Zaraz, chwileczkę - powiedział Andy spoglądając w stronę biwaku.- Czy stamtąd ktoś nie idzie?Wszyscy obrócili się i popatrzyli w dół, niby widzowie oglądający dramat z miejsc balkonowych.Wokoło głębszej czerni ciężarówki pojawiła się znowu grupka świateł.Jedno z nich oderwało się od reszty i zbliżało ku nim, podskakując i kołysząc się na ścieżce.- To chyba będzie Russell - powiedział Andy.- Idzie tu, żeby mnie zabrać z powrotem na to cholerne stanowisko dowodzenia.- O, psiakrew - rzekł niespokojnie „Piętaszek".- To znaczy, że nie skończymy?- Możecie sami dokończyć, chłopaki, jak odjadę - powiedział z żalem Andy.- Jutro mi pokażecie.- O nie - odparł Prew.- Razem zaczęliśmy, to razem dokończymy.Russell nie będzie miał nic przeciwko temu, żeby chwilę zaczekać.Andy spojrzał na niego kwaśno.- On nie.Ale porucznik na pewno, jak cholera.- Nie szkodzi - zmarszczył nerwowo brwi Prew.- Wiesz, jacy oni są.Zawsze marudzą przez pół godziny albo więcej, zanim odjadą.No, walcie - powiedział nerwowo do Slade'a.- Dalej, czytajcie.- Dobra - odrzekł Slade.- Jedziemy.Pieśń nadterminowych.- Podniósł latarkę i notes do twarzy.Potem opuścił notes i trzepnął się wściekle po karku.- Moskit - powiedział z zakłopotaniem.- Przepraszam.- Dawajcie.Potrzymam wam latarkę - rzekł niecierpliwie Prew.- A teraz czytajcie, psiakrew.Nie mamy dużo czasu na dokończenie.- Okej - rzekł Slade.- Jedziemy.Pieśń nadterminowych.- Powiódł wzrokiem po ich twarzach.- Pieśń nadterminowych.W poniedziałek żołd dostałem,Już nie żołnierz, tylko pan.Kieszeń pełna, że aż pęka.Świat przede mną, kiedy mamTyle tych forsiaków nowych.Żołd nadterminowych.Więc we wtorek hotel, pokój,Łoże wielkie, że tchu brak.Pracę znajdę sobie jutro,Dziś mnie może trafić szlag.Czas wyzyskaj, pókiś zdrowy.Czas nadterminowych.W środę idę pić do baru.Wszystkich kumpli mam u stóp.Chińska dzidzia mi przysięga,Że mnie kocha aż po grób.Szał, innymi mówiąc słowy.Szał nadterminowych.W czwartek budzę się jak zbity,Ledwie dźwigam ciężki łeb.Nic w kieszeniach prócz podszewki.Dał się dziwce okraść kiep.Klops i szkoda dalej mowy.Klops nadterminowych.W piątek znów do baru idę,Proszę darmo piwko raz,Moich kumpli ani śladu.Barman rzekł: „Łachudro, zjazd!"Robię gwałt, bom honorowy.Gwałt nadterminowych.- No! - powiedział Slade tryumfalnie.- Pieprzę tam i nazad, co ktoś powie - dodał dumnie.- Ja mówię, że to doskonałe.Co dalej?Prew ciągle trzaskał w palce.- Przez sobotę siedzę w mamrze - powiedział - i wyglądam spoza krat.Zapiszcie to.- Dobra - odrzekł Slade pisząc.- Hej! - przerwał im „Piętaszek".- To nie Russell.Zatrzymali się i spojrzeli na zbliżającą się ku nim ścieżką postać
[ Pobierz całość w formacie PDF ]