[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Najpierw musi się dowiedzieć, co zaszło podczas jego nieobecności.Khedron, jak mówiła mu Seranis, znikł.W Diaspar istniały niezliczone zakamarki, w których można się było ukryć, a ponieważ Błazen znał miasto jak nikt inny, było mało prawdopodobne, że zostanie odnaleziony, dopóki sam nie zdecyduje się ujawnić.Może, myślał Alvin, zostawić dla Khedrona wiadomość tam, gdzie będzie ją musiał zauważyć, i umówić się z nim na spotkanie? Jednak stała obecność eskorty mogła to uniemożliwić.Musiał przyznać, że nadzór był bardzo dyskretny.Kiedy dotarł do swego mieszkania, niemal zapomniał już o istnieniu strażników.Domyślał się, że nie będą się wtrącali do jego poczynań, o ile nie zechce znowu opuścić Diaspar, a na razie nie nosił się z takim zamiarem.Poza tym był niemal pewien, że do tego czasu Seranis i jej ludzie unieruchomili podziemny system komunikacji i ta droga wydostania się z miasta została na razie odcięta.Strażnicy nie weszli za nim do mieszkania; zostali na zewnątrz wiedząc, że istnieje z niego tylko jedno wyjście.Znalazłszy się z powrotem w domu, Alvin przystąpił do nawiązywania kontaktu z przyjaciółmi.Zaczął od Eristona i Etanii, ale ich komunikatory powiadomiły go, że są na razie nieosiągalni, zostawił więc krótką wiadomość o swoim powrocie.Nie było to konieczne, gdyż teraz całe miasto wiedziało już, że wrócił.Potem, działając pod wpływem nagłego impulsu, wywołał numer Khedrona, który ten dał mu dawno temu w Wieży Loranne.Nie spodziewał się oczywiście odpowiedzi, ale istniała zawsze możliwość, że Khedron zostawił dla niego jakąś wiadomość.Jego przewidywania potwierdziły się, ale sama wiadomość spadła nań jak grom z jasnego nieba.Ściana rozpłynęła się i stanął przed nim Khedron.Błazen wyglądał na znużonego i roztrzęsionego.Nie był już tą pewną siebie osobą, która naprowadziła Alvina na trop drogi do Lys.W jego spojrzeniu czaił się lęk i mówił szybko, jakby miał bardzo mało czasu:— Alvinie — zaczął — to jest zapis.Tylko ty możesz go odebrać, ale pozwalam ci nim dysponować według własnego uznania.To nie ma już dla mnie żadnego znaczenia.Kiedy po twym odjeździe wróciłem do Grobowca Yarlana Zeya, stwierdziłem, że śledziła nas Alystra.Musiała zawiadomić Radę o tym, że opuściłeś miasto i że ja ci w tym pomogłem.Niedługo potem poszukiwali mnie strażnicy i zdecydowałem się ukryć.Jestem do tego przyzwyczajony — robiłem to już wiele razy, gdy któryś z moich żartów nie spotkał się z przychylnym przyjęciem.Nie znaleźliby mnie i za tysiąc lat, ale mało brakowało, aby zrobił to ktoś inny.W Diaspar są obcy, Alvinie; mogli przybyć tylko z Lys i szukają mnie.Nie wiem, co to może znaczyć, i nie chcę wiedzieć.Fakt, że niemal mnie dostali, chociaż poruszają się po nie znanym sobie mieście, sugeruje, iż posługują się telepatią.Potrafię przechytrzyć Radę, ale to jest nie znane mi zagrożenie, któremu nie mogę stawić czoła.Decyduję się więc na krok, który i tak, jak przypuszczam, wymusiłaby na mnie Rada, ponieważ grożono mi już tym przedtem.Udaję się tam, gdzie nikt za mną nie pójdzie i gdzie ucieknę przed wszystkimi zmianami, które zajdą teraz w Diaspar.Może postępuję głupio; tego może dowieść tylko czas.Pewnego dnia poznam odpowiedź.Domyśliłeś się już chyba, że wracam do Sali Tworzenia, do bezpiecznych Banków Pamięci.Cokolwiek się stanie, pokładam zaufanie w Centralnym Komputerze i siłach, którymi on zarządza na rzecz Diaspar.Jeśli stanie się cokolwiek z Centralnym Komputerem, wszyscy jesteśmy zgubieni.Jeśli nie, nie mam się czego obawiać.Dla mnie, zanim za pięćdziesiąt czy sto tysięcy lat wyjdę znowu na ulice Diaspar, upłynie tylko chwila.Ciekaw jestem, jakim je wtedy zastanę? Zdziwię się, jeśli tam będziesz, ale kiedyś na pewno się znowu spotkamy.Nie wiem, czy wyczekiwać tego spotkania z niecierpliwością, czy też lękać się go.Nigdy cię nie rozumiałem, Alvinie, chociaż były chwile, kiedy w swej próżności tak sądziłem.Tylko Centralny Komputer zna całą prawdę o tobie i o innych Odmieńcach, którzy pojawiali się od czasu do czasu w minionych wiekach i potem ślad po nich ginął.Czy dowiedziałeś się, co się z nimi stało?Wydaje mi się, że jedną z przyczyn, dla których uciekam w przyszłość, jest moja niecierpliwość.Chcę ujrzeć rezultaty tego, co zapoczątkowałeś, ale jednocześnie pragnę przeskoczyć etapy pośrednie, które jak podejrzewam, nie będą przyjemne.Ciekaw jestem, czy w tym świecie, który ujrzę za kilka minut czasu subiektywnego, pamiętany będziesz jako twórca czy jako niszczyciel — lub też, czy w ogóle będziesz pamiętany.Do zobaczenia, Alvinie.Myślałem o udzieleniu ci jakiejś rady, ale nie przypuszczam, abyś z niej skorzystał.Pójdziesz własną drogą, jak to zawsze robiłeś, a twoi przyjaciele będą ci służyli za narzędzia, które, zależnie od okoliczności, porzucisz lub wykorzystasz.To wszystko.Nic więcej nie przychodzi mi do głowy.Przez chwilę Khedron — ten Khedron, który istniał już tylko jako matryca ładunków elektrycznych w komórkach pamięci miasta — patrzył z rezygnacją i chyba ze smutkiem na Alvina.Potem ekran zgasł.Alvin przez dłuższy czas siedział bez ruchu.Nigdy nie przepadał za Khedronem; specyficzna osobowość Błazna nie dopuszczała jakiegokolwiek bliższego związku, nawet gdyby Alvin go pragnął.Ale teraz, rozważając pożegnalne słowa Khedrona, był wstrząśnięty do głębi.To z jego powodu Błazen czmychnął z tego wieku w bliżej nie określoną przyszłość.Nie mógł się jednak za to winić.Dowodziło to tylko tchórzostwa Khedrona
[ Pobierz całość w formacie PDF ]