[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Tu wyjęła ze szklanego pudła strzępy płaszczyka oraz jeden trzewiczek,który maleńka miała na nóżce, gdy przybyła do zamku, i zdarłszy z Rózi bez litości skromnejej sukienki, cisnęła jej te łachmany mówiąc wzgardliwie:  Masz tu swoje łachy, znajdoprzebrzydła, i wynoś się na cztery wiatry!Biedna Rózia okryła ramiona kawałkiem płaszczyka, na którym widniały jeszcze wyszytezłotą nitką litery: ,,Król Róż.Więcej odczytać nie było można, bo druga część płaszczykabyła oddarta.Potem podniosła z ziemi pantofelek.Był tak maleńki, że lalkę zaledwie ubrać by weńmożna.Ale że było to wszystko, co do niej dziś należało, ze łzami zawiesiła go sobie na szyi. Czy.czy.nie mogłabym trzewików zatrzymać, proszę jaśnie pani hrabiny?.Tylkotrzewików.śnieg i mróz wielki.proszę jaśnie pani!  szlochało biedne dziewczątko. Trzewików ci się zachciewa? Masz tu trzewiki, hultajko!  wrzasnęła Gburia-Furia i po-chwyciwszy żelazny pogrzebacz obiła ją bez miłosierdzia, po czym wyrzuciła za drzwi i, pę-dząc przez schody i sień, wypchnęła na podwórze.Stalowa rączka od dzwonka miała więcejlitości od Gburii-Furii, bo na widok niedoli słodkiej, miłej Rózi łzy popłynęły i zamarzły nawzdętych policzkach podobizny kamerdynera Gburiana.Zapewne jednak wróżka jakaś litościwa zmiłowała się nad biedną Rózią, bo śnieg, ścielącysię pod jej bosymi stopami, zdał jej się ciepły i miękki jak najkosztowniejszy dywan.Biedac-two otuliło się w strzępy starego płaszczyka i poszło w świat. Teraz możemy zasiąść do śniadania  rzekła żarłoczna królowa. Jaką suknię radzisz mi włożyć, mamo, bladoróżową czy zieloną? Jak ci się zdaje, którawięcej podobać się będzie księciu? Jejmość pani Walorozo  rozległ się z łazienki królewskiej donośny głos Jego Królew-skiej Mości  życzymy sobie mieć dziś parówki na pierwsze śniadanie.Nie zapominajcie, żegościmy księcia Bulbę na królewskim dworze.Po czym wszyscy śpiesznie zaczęli się gotować do śniadania.Wkrótce dzwon zamkowy wybił godzinę dziewiątą i król, królowa i Angelika zasiedli dostołu.Próżno jednak czekano na Bulbę.Książę nie nadchodził.Samowar furczał i buchał kłęba-mi pary, rozkoszna woń rozchodziła się ze stosu świeżo upieczonych precelków i obarzan-ków.Jaja zaczęły już twardnieć.Oprócz jaj stał na stole słoik konfitur malinowych, kawa iwspaniały kapłon na zimno.Wreszcie ukazał się kucharz Rondelino z dymiącą wazą, pełnąparówek z chrzanem.Ach, jakaż woń subtelna rozeszła się dokoła! Król mlasnął językiem zniecierpliwości. Gdzież znowu ten Bulbo?! August, gdzie jest Jego Książęca Wysokość?  zwrócił się dokamerdynera.Na to August, zginając się raz po raz w kornych pokłonach, odpowiedział, że kiedy zaniósłJego Wysokości wodę do golenia i szaty do przywdziania, Jego Wysokość raczył miłościwiebyć jeszcze w łóżku.A teraz zapewne Jego Wysokość wyszedł się przejść. Co, wyszedł się przejść? Na czczo? Na ten psi czas? To niemożliwe!  wykrzyknął królwbijając widelec w kiełbaskę. Proszę was, wezcie i wy po jednej.Angeliko, jedną parkę,co?  Księżniczka, która przepadała za kiełbaskami, wyciągnęła talerz, gdy w tej chwili we-szli do sali minister Mrukiozo i kapitan Zerwiłebski.Dość było rzucić okiem na grobowy wy-raz ich twarzy, żeby się domyślić, że przychodzą z jakąś niepokojącą wieścią. Lękam się, proszę Waszej Królewskiej Mości  zaczął Mrukiozo, ale król machnął kuniemu ręką. Nie przed śniadaniem, nie przed śniadaniem, Mrukioziu! %7ładnych spraw przed śniada-niem nie załatwiam.Przysuń mi, z łaski swojej, cukier, droga pani Walorozo!37  Najjaśniejszy Panie, lękam się, że po śniadaniu będzie za pózno!  wykrzyknął minister. Jego.jego.mają ściąć punktualnie o pół do dziesiątej. Niechże asan nie gada o ścinaniu, asan jest zle wychowany! Asan mi odbiera apetyt! zawołała porywcza księżniczka. August, podaj musztardę! Powiedzcież mi jednak, kogo tomają wyekspediować na tamten świat? Najjaśniejszy Panie, wszakże tu idzie o życie księcia. szepnął królowi na ucho Mru-kiozo. Po śniadaniu! Powiedziałem już raz asanowi, żeby mi w czasie śniadania nie zawracałgłowy swoimi bzdurami  odparł monarcha i w dowód najwyższej niełaski odwrócił się doMrukiozy plecami. Niech Wasza Królewska Mość uwzględni, że Paflagonii grozi wojna, bo jego ojciec, królPadella. Król Padella?  wykrzyknął król. Pleciesz koszałki-opałki, mój kochany, król Padellanie był nigdy ojcem Lulejki.Ojcem jego był brat mój, nieboszczyk Seriozo. Ależ tu idzie o księcia Bulbę, nie o księcia Lulejkę!  zawołał minister. Wasza Królewska Mość rozkazał mi uwięzić i powieść na stracenie księcia, więc zaku-łem w kajdanki tego obmierzłego Bulbę  wtrącił kapitan. Nie mogło mi się w głowie po-mieścić, żeby Wasza Królewska Mość skazywał na śmierć krew z krwi swojej i kość z swojejkości.Kapitan nie skończył, bo król cisnął mu w łeb półmiskiem dymiących parówek.Księżnicz-ka krzyknęła:  Ach! Ach! Ach!  i padła zemdlona na ziemię. Gdzie imbryk?  krzyknął król i chlusnął na księżniczkę ukropem.Angelika w mig po-rwała się na nogi, a król tymczasem wyjął z kieszeni zegarek i porównał go najpierw z zega-rem ściennym w jadalni, potem z zegarem na wieży zamkowej.Zegary wykazywały pewnąróżnicę. Cała rzecz w tym  mruknął król nakręciwszy zegarek swój starannie  że nie wia-domo, czy mój się śpieszy, czy spóznia.Bo jeżeli się spóznia, no to wszystko przepadło.możemy spokojnie dokończyć śniadania.Jeśli się śpieszy, od biedy dałoby się może jeszczeocalić księcia.Co za głupie nieporozumienie! Na honor, miałbym wielką ochotę i ciebie ka-zać powiesić, kapitanie Zerwiłebski! Spełniłem tylko swój obowiązek.%7łołnierz trzyma się ściśle litery rozkazu!Zerwiłebski nie sądził nigdy, że przyjdzie mu doczekać chwili, w której Jego KrólewskaMość nagrodzi jego wierną czterdziestosiedmioletnią służbę skazywaniem go na karę, którejpodlegają zbrodniarze. A żeby was!  wrzasnęła nagle księżniczka. Podczas gdy wy tu mówicie głupstwa,mego Bulbę tam może już wieszają! Dalibóg! Ta dziewczyna ma zawsze słuszność  odrzekł król i znowu spojrzał na zega-rek. Strach, jaki dziś jestem roztargniony.Hm.właśnie zaczynają bić w bęben.Cóż tojednak za głupia historia! Papciu mój najdroższy! Papciu! Napisz prędko akt ułaskawienia, a ja z nim pobiegnę naplac egzekucji!  krzyknęła Angelika i nie czekając odpowiedzi monarchy pobiegła po papier,atrament i pióro, które położyła przed ojcem. Dobra sobie! A moje okulary?  zawołał monarcha. Idz, duszko, do mego pokoju.Podpoduszką leżą kluczyki.Przynieś mi je tutaj!.Do diaska, te dziewczęta są w gorącej wodziekąpane!Angeliki nie było już w pokoju.Bez tchu wpadła do sypialni króla, schwyciła pęk kluczy ipowróciła, zanim Jego Królewska Mość zdążył przełknąć kęs bułki. Widzisz, serce, musisz raz jeszcze wrócić do mego gabinetu i przynieść schowany wbiurku futerał z okularami [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • swpc.opx.pl
  •