[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Warto wiec było spróbować.Nieuzbrojony podążył za jego myślami.115 Zgoda.Powiedz Tylowi, żeby wybrał pięćdziesięciu najzręczniejszych wojowni-ków do turnieju wspinaczki.Nocą odbędę rozmowę z Górą, a jutro będziemy ćwiczyćna Górze Muz.Nadal jednak sprawiał wrażenie, jakby coś go gnębiło.* * *O świcie następnego dnia Var stanął u podnóża Góry Muz czekając aż zrobi siędostatecznie jasno, by rozpocząć wspinaczkę, czy raczej, by inni mogli ją rozpocząćrazem z nim, gdyż oczy koczowników słabiej widziały w ciemności niż jego własne.Wiedział, że wezmie udział w tych zawodach już od chwili, gdy Wódz zgodził się jeurządzić.Ze swymi dłońmi pokrytymi zrogowaciałą skórą i kopytkowatymi stopami,a także ze względu na lata spędzone w dziczy, miał duże szansę okazać się najlepszymwspinaczem.Ponieważ nie był członkiem Imperium Wodza, nikt nie mógł mu zabronićudziału w turnieju.Tyl uśmiechnął się na jego widok i nie powiedział nic.W południe Var został zwycięzcą zawodów.116 Ależ on jest jeszcze żółtodziobem! zaprotestował Wódz, zdumiony tą sytu-acją.Tyl uśmiechnął się i przywołał kilku koczowników. To są wojownicy, którzy zajęli trzy dalsze miejsca.Pozwól mu zmierzyć się z ni-mi.Zatroskany Nieuzbrojony wyraził zgodę.Tak więc Var, zmęczony po porannym wy-siłku, lecz gotowy do walki, zmierzył się z mężczyzną, który dotarł na szczyt kilka mi-nut po nim.Gdyby był to pojedynek reprezentantów na szczycie Góry Muz, Var miałbypod dostatkiem czasu, by okaleczyć przeciwnika zrzucając na niego kamienie.W tymleżał sens turnieju wspinaczki najlepszy wojownik w Imperium przegrałby walkę,gdyby był wolniejszy od tego, którego wyśle władca Góry.Kiedy jednak przyjdzie doprawdziwej walki, w niej również będzie musiał okazać się lepszy od przeciwnika.Drugie miejsce w wyścigu zajął chudy i zwinny wojownik z drągiem, którym zręcz-nie pomagał sobie podczas wspinaczki.Var wstąpił do Kręgu.Przypomniał sobie szyb-ko rady, jakich udzielali mu kiedyś Wódz i Tyl.Pałki przeciw drągowi.Pałki były szyb-sze, a drąg mocniejszy.Pałkami można było przypuścić oburęczny atak, lecz trudno117było się przebić przez dobrą obronę drąga.A jeśli pałki nie dokonają tego szybko, prę-dzej czy pózniej drąg znajdzie okazję na zadanie decydującego ciosu.Przeciwnik zdawał sobie sprawę z tego wszystkiego równie dobrze jak Var, a po-nadto miał więcej doświadczenia.Czas pracował na jego korzyść i było oczywiste, żezamierzał to wykorzystać.Blokował ostrożnie ciosy, nie popełniając żadnych błędów.Chciał sprowokować Vara, by ten ruszył na niego.Var zrobił to, uderzył jednak pałką w drąg, nie w przeciwnika.Potem udawał, żechce go trafić w głowę, w stopy, w kostki dłoni trzymających drąg, aż w końcu rywalznudził się tym nękaniem i jego ruchy stały się odrobinę wolniejsze.I wtedy Var skierował gwałtowne uderzenia na głowę i tułów jednocześnie.Drągobrócił się, by odparować obydwa, lecz nie wystarczająco szybko, gdyż poprzednie,odwracające uwagę wypady Vara uśpiły czujność jego właściciela.Cios wymierzonyw głowę chybił, lecz drugi doszedł celu.Przynajmniej jedno żebro zostało złamane.Mężczyzna skrzywił się z bólu.Uniósł drąg, by uderzyć Vara w odsłoniętą rękę, leczTyl wkroczył do Kręgu. Pierwsza rana! oznajmił.Wycofajcie się.118A więc Var zwyciężył.Przewaga, którą zdobył, w zwykłym pojedynku wystarczy-łaby, aby prędzej czy pózniej zapewnić mu zwycięstwo.To było wszystko, co musiałzademonstrować.Nie było sensu marnować sił.Jutro czekała go prawdziwa walka.Następny przeciwnik użył sztyletów.Var zadrżał w duchu na ten widok, gdyż nożebyły równie szybkie jak pałki, a ich ciosy bardziej niebezpieczne.Miecz czy maczugawywierały większe wrażenie, lecz sztylet we wspieranej dłoni był bardziej śmierciono-śny w ograniczonej przestrzeni Kręgu.Jednak z drugiej strony cięcia i pchnięcia musiały być zadawane pod odpowiednimkątem.Uderzenie płazem noża było bezużyteczne.Poza tym sztylety nie nadawały siędo blokowania ciosów.Choć skuteczniejsze w ataku, były ogólnie rzecz biorąc słabsząbronią niż pałki.Var nie miał wyboru.Musiał walczyć ze sztyletami, skupiając się przede wszystkimna obronie.Jeśli będzie miał okazję zadać cios nie ryzykując przy tym zbytnio, zrobito.Jeśli nie.119Rywal stale atakował, a Var musiał walczyć ostrożnie, podobnie jak jego przeciwnikw poprzedniej walce.Jeśli nie zdoła zmienić tej sytuacji, rezultat będzie taki sam, z tym,że to jemu przypadnie rola ofiary.Tamten jednak zaczął się męczyć.Był to starszy mężczyzna, w wieku Wodza.Z pewnością doświadczenie uczyniło z niego wprawnego wojownika, lecz jego wieksprawił, że szybko poczuł zmęczenie.W miarę upływu czasu Var zdobywał stale nara-stającą przewagę.Gdy to zauważył, wiedział już, że wygrał.Z większą pewnością siebie odbijał ciosysztyletów.Jego większy wigor sprawiał, że przechwytywał każde pchnięcie, wstrząsającręką trzymającą nóż.Stopniowo zmusił przeciwnika do obrony, powstrzymując jegociosy zanim ten zdążył je wyprowadzić, aż wreszcie przyparty do granicy Kręgu rywalpopełnił błąd, otrzymał bolesny cios w nadgarstek i został uznany za pokonanego.Trzeci mężczyzna nosił pałki. Jestem Hul powiedział.Var, zmęczony dwiema walkami oraz poranną wspinaczką, pojął, że nie ma szansna zostanie reprezentantem Imperium.Hul był jednym z wojowników, przed którymi120ostrzegał go Tyl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]