[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Dra ni go ten Jerzy coraz bardziej.179Roman Bratny - Kolumbowie Rocznik 20- Tak.Znam jedn kompani ze Starego Miasta.Ma 220 ludzi, bro : 6 pistoletów, 12granatów.A zreszt im - tak nazywa (jakim, w a ciwie, prawem?) swoje w adze - chodzi o to, ebywprowadzi tamtych, ten ca y rz d lipcowy z Lublina, na teren podminowany istnieniem tajnej armii,której si y tamci w dodatku b d sk onni przecenia.- Jerzy! - To tylko zapiszcza a uderzona powtórnie A a.Znowu nie odgad a, biedaczka.Ch opak drgn , jakby go kto wzywa przed s d.Dziewczyna szarpa a si ju , zbola a, w uchwyciekolan nieub aganej Podwi zki.- A ta nic, tylko czeka na gór - skomentowa nie odgadni ty wykonawca ciosu.Jerzy by ,b d co b d , dowódc dru yny.- To co maj w ko cu robi ? Mo e wcieli nas do Armii Czerwonej, co? - Kolumb chcia juko czy dyskusj.Jerzy zamilk udaj c, e lekcewa y prymitywnego rozmówc.A sk d e móg wiedzie , ulicha, co maj zrobi ?- Zwolni Jezuska! - zaprotestowa Malutki zas aniaj c A przed kolejnym gro cym jejuderzeniem.- Te - osadzi go który - zostaw no w spokoju to pseudo.Malutki obejrza si gniewnie, ale nim zd y zareplikowa , powstrzyma go Kolumb.Jego: Zostaw, zostaw! - by o ju rozkazem.Kolumb respektowa uczucia religijne niektórych kolegów,jakby szuka w nich poparcia czy tolerancji dla w asnego systemu metafizycznego , wyra aj cegosi w ca ym kompleksie przes dów i powszednich odczynia.Sprawa pseudonimu dziewczyny judawniej wywo ywa a zasadnicze spory.Kiedy poczciwa Zosia mia a wyszuka dla siebiekonspiracyjne imi , waha a si d ugo, a Jerzy rzuci nagle:- Bóstwo moje, nazwiemy ci A a.Z racji twoich sko nych oczu, taka jeste wschodnia.Roze mieli si aprobuj co.Dopiero na drugi dzie , g gdy przyjmowali do plutonu licz cegometr dziewi dziesi t Malutkiego, Nowy, który od pocz tku bardzo pilnie przygl da si czniczce,wymamrota nie mia o protest, e pseudonim ma ukrywa , a ten Zosi w a nie dekonspiruje przeznadmiern zgodno z wygl dem.-.Naprawd jest wschodnia, te oczy i ko ci policzkowe.Zauwa yli cie?.- Wprawdzie do Mahometa podobna nie jest, ale skoro nie chcesz A y, nazwijmy j inaczej,byle bosko, co? - Jerzy zajrza mu z kpin w oczy.- Mo e Jezusek? - mrukn wówczas Zygmunt i wszyscy wybuchn li miechem.Dziewczynarzeczywi cie stylizowa a si na niewini tko.180Roman Bratny - Kolumbowie Rocznik 20- Byle nie Zosia - szepta do niej w tym czasie Malutki.- U nas w Wilnie Egzekutywa -szeptem wymówi nazw komórki zajmuj cej si - wykonywaniem wyroków - nazywa a si Zosiaod Zdrajcom Ojczyzny mier .Wi c byle nie Zosia.A a - Jezusek, cho nie przyj o si oficjalnie, jednak wiod o w plutonie ywot pó legalny.Dopiero w pi tek, w dniu pierwszego alarmu, Malutki po raz pierwszy wyskoczy z ostrymprotestem.Podniecenie oczekiwan akcj zaostrzy o wra liwo na blu nierstwa.Kolumb spacyfikowa konflikt religijny.Nowy podst pnie zwolni upokorzon A iklepn wszy j ju pó jawnie, zaj ofiarnie jej miejsce na kolanach Podwi zki.Czarny Olo kr ci siniezdecydowanie w pobli u swego dowódcy.- Staszek - wyszepta wreszcie.Kolumb spojrza pytaj co.- Gdybym tak móg wyskoczy najedn godzin , co? Widzisz, matk zostawi em bez grosza.- Wojsko - st kn sceptycznie dowódca drugiej dru yny, odwracaj c oczy. A wi c odmawiasz - pomy la Olo i niespodziewanie odczu co na kszta t ulgi.AleKolumb rozejrza si , jakby szuka u kogo poparcia, i skin g ow.- Tylko, bracie, na godzin.- przyzwoli szeptem, bardzo niepewny swej decyzji.Odwróci si i napotkawszy wzrok Jerzego wzruszy niech tnie ramionami. Ciapciak jestem - zgromi si w my lach. Ju mnie roz o y t gadanin - przygarnsobie, zdenerwowany nieregulaminow decyzj w sprawie Ola. Do czwartej trzy godziny -uspokaja w sobie sumienie dowódcy. I tak dobrze, e gada ze mn , a nie z ch opakami ze swojejdru yny. - zaczyna w my lach pojednawcze kroki wobec przyjaciela.Olo wymkn si niepostrze enie.Ju teraz ba si powtórnego po egnania.Odprowadza ago do tramwaju, malutka i siwa, zafrasowana, u miechem ust usprawiedliwiaj c zy p yn ce z oczu.- Co wyrabiasz?.- strofowa j gniewny, e ludzie patrz.A sz o tych m odych z tobo kami,teczkami, plecakami, jakby nagle ca e miasto opanowa turystyczny sza.- Jutro wróc t sam pi tnastk - za artowa z jej przej cia.Tramwajem jecha o jegoniefrasobliwe pokolenie na rozpraw najkrwawsz w dziejach narodu.- I koszuli drugiej nie wzi e.- zrz dzi a po chwili troch spokojniejsza, wspinaj c si napalce, by mu wy o y porz dnie ko nierzyk.Nic biedaczce nie zostawi , jakie dwie cie z otych.Jakidiota wierzy , e na drugi dzie wieczorem b dzie z powrotem.Z ulg pomaca kiesze wiatrówki,wypchan po yczonymi od ch opaków setkami.S abo przyszyty guzik wisia na nitce.Urwa go iu miechn si do siebie na my l, jak b dzie nawleka matce ig - niedowidzia a ostatnio corazbardziej.By ju na ulicy.Normalny ruch.Jaka mama pcha wózek.W tramwaju zwyk y t ok.Mo e nawet niezwyk y - znów przedziwna turystyka: plecaki,chlebaki.181Roman Bratny - Kolumbowie Rocznik 20- Noga.Noga - ponagla Olo jak cholewk utkwion na stopniu.Z trudem wt acza tamswoj stop.- A pan dok d, co? - zagaduje w a ciciel cholewy, ju z góry, z pomostu.- W Aleje.- No, bo jeszcze si spó nimy.- robi mu yczliwie miejsce nieznajomy.By o wpó do czwartej, gdy wpad Zygmunt.Przebywa w s siedniej kwaterze, po przeciwnejstronie ulicy, z trzeci dru yn , dowodzon przez ma o ostrzelanego w mie cie zrzutka z cicho -ciemnych , porucznika Wilka.Szybko zagarn spojrzeniem Jerzego i Kolumba w k t pod oknemwychodz cym na ulic.- Zaczynamy.Czwarta pi dziesi t pi wychodzicie.Rozdajcie opaski.Zadania bez zmian.Wyci gn r k.Przez u amek sekundy patrzyli zdziwieni.Tak odwykli od gestu.Aleuchwycili si mocno.- No, stary - wyst ka Jerzy i odczu jakie sw dzenie pod powiekami.I ju nie by o jednookiego dowódcy.Obaj pozostali równocze nie spojrzeli na zegarki.U miechn li si do siebie z politowaniem dla w asnej nerwowo ci i odeszli, niby to oboj tnie, odokna.Za par sekund spotkali si przy szufladzie katedry.U miechn li si powtórnie i ju niewstydz c si zdenerwowania otwarli szuflad.- Fasujemy opaski! Druga dru yna! - wezwa Kolumb.Jerzy stoj c pod oknem bez s owa rozdawa swoim. Wi c to ja pi lat temu nie odda em honorów sztandarowi? - zdziwi si oddychaj cnierówno.- To ja?Ludzie nerwowo wci gali opaski nie wypuszczaj c z r ki peemów i karabinów.Dopiero w tejchwili spostrzeg , e wszyscy, nie wiedzie czemu, porwali za bro.- Jezusku, poratuj! - us ysza za sob szept Malutkiego, który zemocjonowany, zapomnia oniedawnej potyczce o nielegalne imi czniczki.Opaska, snad zbyt w ska na jego atletycznerami , zerwa a mu si przy wci ganiu i teraz apelowa o ig. Cholera, Olka nie ma! Kolumb trzymaj c zapasow opask , rozpina kiesze wiatrówki napiersiach.Nagle, jakby si zawstydzi wzroku Jerzego, schowa j niedba ym ruchem do kieszenispodni.- Za pi minut.- spojrza na niego po jakim czasie Jerzy i skin na ludzi.Wzi z katedryswego thompsona.Ruszyli w dziwnej ciszy, kto za mia si jakim gard owym, nieswoim g osem:spostrzeg koleg , który dawnym, wyniesionym z konspiracji nawykiem machinalnie zapinamarynark na przewieszonym przez szyj peemie, ukrywaj c go skrz tnie.Szli po schodachinstynktownie cicho, bez gadania.Go b przeci ga nad studni podwórza.By wiatr.Nagle - jak w182Roman Bratny - Kolumbowie Rocznik 20nich - uderzy y z ulicy strza y.Przez bram wida chmury kurzu, weso o podrywane uderzeniamipowietrza, jakby wystrza y p dzi y je przez swobodn ulic.- Naprzód! - Jerzy by ju w bramie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]