[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.– Co powiedziałbyś na herbatę?Burden przyjął propozycję i kobieta podała mu filiżankę gorącej i mocnej herbaty.Usiadł na obdrapanym krześle przy tak samo obdrapanym, starym stole.Pomieszczenie sprawiało wrażenie niechlujnego i zatęchłego, co mocno zdziwiło Burdena.Zawsze sądził, że dom kobiety, która zawodowo zajmuje się sprzątaniem, powinien być czysty; podobnie jak konto dyrektora banku powinno być wysokie.– Smith? – spytała.– Nie, nic mi nie mówi.– Fitzwilliam?– Nie, kochasiu.Ale był niejaki Kirkpatrick.Może to o niego chodzi?– Możliwe – znając Margolisa było to bardzo prawdopodobne.– Mieszka gdzieś w Pomfret.To zabawne, że się pan o niego pyta, bo to właśnie z jego powodu odeszłam.– Jak to było, pani Penistan?– Cóż, nie ma powodu, żeby to ukrywać.Zaginęła, mówiłeś? No więc, to mnie specjalnie nie dziwi.Nie zdziwiłoby mnie, gdyby zrobił to, czym groził.– Co dokładnie?– Groził jej w mojej obecności.Chciałbyś o tym usłyszeć?– Tak, pewnie.Po to tu jestem.Ale najpierw chciałbym usłyszeć coś o niej: co pani o niej myślała i inne tego typu rzeczy.– Była wystarczająco ładna, za przeproszeniem.Pierwszego dnia jak tam przyszłam nazwałam ją „panienką”, a ona nic, tylko wybuchnęła śmiechem.„Kochana pani P.” – mówiła – „niech mi pani mówi Ann.Wszyscy nazywają mnie Ann”.Była taka swobodna, jak to mówią.Wszystko brała z radością.Miała, za przeproszeniem, furę pieniędzy, całe mnóstwo, ale w tych sprawach to już uważała.Konkretna, ten typ.A ubrania, które mi dawała! Nie uwierzyłbyś.Większość dałam wnuczce, bo to nie dla mnie te dziwaczne spodnie i spódniczki do pępka.Ale głowę to ona ma na karku.W sklepie potrafi być ostra.Zawsze kupowała tylko to, co najlepsze i lubiła wiedzieć, na co wydaje forsę.Trudno byłoby jej coś wcisnąć.W odróżnieniu od niego.– Ma pani na myśli pana Margolisa?– Łatwo powiedzieć, ale podejrzewam, że to psychiczny.Cały rok, jak tam byłam, żywa dusza do niego nie przyszła.Malować, malować, malować cały boży dzionek, ale jak już coś skończył, to nie mogłeś powiedzieć, co to jest.„Dziwne, że się panu nie znudzi” – raz do niego powiedziałam.A on mi na to: „Jestem bardzo płodny, pani Penistan”, cokolwiek też miał na myśli, brzydko mi to zabrzmiało.Nie ma co, z głową u niego nie jest najlepiej.Wysypała frytki na dwa talerze i zaczęła rozbijać jajka, które wąchała podejrzliwie przed wrzuceniem na patelnie.Burden zaczął ją właśnie wypytywać o groźby Kirkpatricka, kiedy tylnymi drzwiami weszło dwóch ogromnych mężczyzn w kombinezonach roboczych.Obydwaj mieli głowy osadzone na byczych karkach i wielkie łapska.Czy to byli ci chłopcy nie zważający na to, co wnoszą na swoich butach?Wyglądali obaj na starszych nawet od Burdena.Skinąwszy w stronę matki, przeszli ciężko przez kuchnię, nie zwracając najmniejszej uwagi na gościa.Widocznie również wywnioskowali, że przyszedł naprawić odkurzacz.– Chwileczkę – zwróciła się do niego pani Penistan.Z talerzem w każdej ręce przeszła do jadalni.Burden dokończył swoją herbatę.Jeden z „chłopców” wziął ze sobą dzbanek z herbatą i minął się w drzwiach z wracającą matką wyglądającą na bardzo zadowoloną.– Nie wyciśniesz z nich ani słowa, dopóki nie napełnią żołądków – powiedziała z nutką dumy w głosie.Drugi syn również zignorował ją i wychodząc z kuchni trzasnął z hukiem drzwiami.– No tak, kochanie, chciałeś coś wiedzieć o panu Kirkpatrick.Zobaczymy, gdzie też jesteśmy.piątek.To musiało być w zeszłym tygodniu, chyba w środę.Pan Margolis wyjechał do Devon, żeby sobie trochę pomalować.Przyszłam kilka dni wcześniej i mówię do niej: „Gdzież to się podział braciszek?” „Jest w Dartmoor”, ona mówi – pani Penistan westchnęła głośno i usiadła naprzeciwko Burdena opierając łokcie na stole.– No i dwa dni później, w środę po południu, słyszę pukanie do drzwi.„Ja otworzę”, powiedziała Ann i to był właśnie ten Kirkpatrick.„Witam”, ona mówi, coś tak chłodno, ale w taki jakiś śmieszny sposób, że nie umiem opisać.„Dzień dobry”, on jej odpowiada i stoją tak patrząc na siebie.No i ona wtedy bardzo ładnie mnie przedstawia: „Penistan”.On na to: „dość popularne nazwisko w tych stronach.Naprzeciwko nas, w Pomfret, też mamy rodzinę Penistanów”.No i stąd wiem, gdzie mieszka.Ja czyściłam wtedy srebra, więc poszłam z powrotem do kuchenki.Nie więcej niż pięć minut później słyszę, że wchodzą na górę.W swojej naiwności pomyślałam, że chcą obejrzeć te obrazy.Tam wszędzie były obrazy, nawet w łazience.Mniej więcej pół godziny później schodzą znowu na dół i ja już wiedziałam, że coś się święci.No i usłyszałam, jak zaczynają się kłócić.„Na Boga, nie kpij sobie ze mnie, Alan!” prawie krzyczała.„Miłość! Nawet nie wiem, co to takiego.Jeśli już kogoś kocham, to Ruperta”.Rupert to ten jej psychiczny braciszek.No i wtedy ten Alan stracił cierpliwość i zaczął krzyczeć.Wszystkie te potworne rzeczy wykrzykuje, że nie mogę nawet teraz panu powtórzyć.A ona nic, tylko mówi: „Niczego nie kończę, kochanie.Nadal możesz dostawać to jak dotychczas”.No i mówię sobie, że to już za wiele.Cała krew uderzyła mi do głowy.„Ostatni raz twoja noga postanęła w tym domu, Rose Penistan”, mówię sobie.Moi chłopcy są wyjątkowo wyczuleni w tej materii.Nie pozwoliliby mi dalej pracować w tej jaskini niemoralności.Miałam już zamiar wkroczyć tam i powiedzieć jej i temu Kirkpatrickowi, co o tym myślę, kiedy usłyszałam, jak on mówi: „Sama się prosisz, żeby cię zabić.Pewnego pięknego dnia może będę musiał to zrobić.W każdym razie skończyło się tym, że on wyszedł obrażony.Słyszałam, jak Ann wołała jeszcze za nim: „Nie bądź głupi Alan i nie zapomnij, że mamy randkę we wtorek wieczorem”– Wtorek? – Burden przerwał jej gwałtownie.– Czyżby miałby to być ostatni wtorek?– Z tego wynika.Ludzie są śmieszni, nie uważasz, kochasiu? Tacy oficjalni, jak ona; i zarazem dobrzy na swój sposób.Przejmowała się chorymi i biednymi zwierzątkami, czytała gazety od deski do deski cholernie denerwując się panującą na świecie niesprawiedliwością, a jednocześnie była taka ostra i nieprzyjemna dla tego swojego Kirkpatricka.Dziwne rzeczy się dzieją na tym świecie.– Więc pani rzuciła tę pracę?– Tego samego dnia.Jak on sobie poszedł, to ona wchodzi do kuchni jak gdyby nigdy nic [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • swpc.opx.pl
  •