[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Alsimir atakował także, lecz Hissune miał aż nadto czasu, by usunąć się z zasięgu kija, a kiedy Alsirnir wy­ciągnął rękę, dotknął jej lekko końcem kija, tuż nad łokciem.Wyszedłszy z transu, zwrócił się ku Stimionowi, który znów próbował ataku.Zamiast sparować cios, Hissune sam zaatako­wał, zaskakując przeciwnika i niszcząc jego obronę.Z tej pozy­cji wyprowadził cios w górę, znów dotknął Alsimira, - a potem w półobrocie dotknął także całkowicie oszołomionego Stimiona.- Dotknięcie i podwójne dotknięcie! - krzyknął.- Poko­nani!- Jak tyś to zrobił? - Alsimir rzucił swój kij na matę.Hissune roześmiał się.- Nie mam pojęcia.Szkoda tylko, że Thani nie mógł tego zobaczyć!Padł na kolana.Pot spływał mu z czoła na matę.Wiedział, że popisał się zdumiewającą zręcznością.Nigdy przedtem nie walczył tak świetnie.Przypadek, łut szczęścia? A może rzeczy­wiście osiągnął nowy poziom mistrzostwa? Przypomniał sobie Lorda Valentine'a opowiadającego o żonglerce, którą zaczął uprawiać całkiem zwyczajnie, po prostu, dla zarobku, kiedy za­gubiony, nic o sobie nie wiedząc, wędrował po Zimroelu.Żonglerka - powiedział Koronal - pokazała mu prawdziwy sposób wykorzystania wszystkich sił umysłu.Posunął się nawet do stwierdzenia, iż być może nie mógłby odzyskać tronu, gdyby nie dyscyplina umysłowa, którą narzucił sobie próbując ją opa­nować.Hissune zdawał sobie sprawę, że sam nie powinien pró­bować żonglerki - byłoby to zbyt jawne schlebianie Koronalowi, zbyt oczywiste jego naśladownictwo - lecz zaczynał dostrze­gać, że podobne efekty może osiągnąć, walcząc na kije.Pojedynek, który zakończył się przed chwilą, z pewnością wy­niósł go na nie znany dotąd poziom postrzegania.Ciekawe, czy potrafi powtórzyć to osiągnięcie.Podniósł wzrok i zapytał:- To co, spróbujemy jeszcze raz? Dwóch na jednego?- Czy ty się nigdy nie męczysz? - zdumiał się Stimion.- Oczywiście, że się męczę! Ale czemu przerywać z tak mar­nego powodu jak zmęczenie?Przyjął pozycję i czekał.Jeszcze piętnaście minut walki, pomyślał, a potem popływam trochę i na Dziedziniec Pinitora, gdzie czeka mnie praca, a potem.- No i co? Zaczynajcie!Nieco niepewnie Alsimir przyjął pozycję, gestem nakazu­jąc Stimionowi zrobić to samo.Lecz gdy we trzech gotowali się do pojedynku, czekając, aż ciała i umysły osiągną konieczną równowagę, służący gimnazjum pojawił się na balkonie nad ich głowami i wywołał imię Hissune'a.- Polecenie dla księcia - powiedział - od księcia regentaElidatha: książę Hissune ma natychmiast stawić się przed re­gentem w gabinecie Koronala.- Spotkamy się innego dnia.- Tymi słowami Hissune poże­gnał Alsimira i Stimiona, ubrał się szybko i ruszył w górę krę­tym labiryntem Zamku, mijając alejki i podwórza; minął bal­kon Lorda Ossiera, z którego rozciągał się oszałamiający widok na ogromne zbocze Góry Zamkowej, minął Obserwatorium Kinnikena, pokój muzyczny Lorda Prankipina, szklarnię Lorda Confalume'a i kilkanaście innych budowli jak grona obwiesza­jących właściwy Zamek.W końcu znalazł się w jego centrum, tam gdzie znajdowały się biura rządowe, i bez pukania wszedł do wielkiego gabinetu Koronala, pod nieobecność Valentine'a zajmowanego przez Najwyższego Doradcę Elidatha.Jak niespokojny niedźwiedź regent spacerował tam i z po­wrotem przed rzeźbionym globusem przedstawiającym Majipoor, stojącym naprzeciw biurka Valentine'a.Stasilane przy­był pierwszy i siedział przy stole rady.Sprawiał wrażenie po­nurego, na pozdrowienie Hissune'a odpowiedział niemal niewidocznym skinieniem głowy.Niedbale, jakby nie całkiem zdawał sobie jeszcze sprawę z jego przybycia, Elidath wskazał Hissunowi miejsce obok niego.W chwilę później pojawił się także i Diwis; miał na sobie szatę ustrojoną klejnotami-oczami i maskę z piór, jakby wezwanie przeszkodziło mu w udziale w ja­kiejś poważnej ceremonii.Hissune poczuł wzrastający niepokój.Jaki mógł mieć po­wód Elidath, by wezwać radę tak nagle, tak nieoczekiwanie? I dlaczego jest nas tylko kilku spośród wielu książąt Góry? Eli­dath, Stasilane, Diwis - z pewnością trzech najpoważniejszych kandydatów do sukcesji po Lordzie Valentinie, najbliżsi mu lu­dzie wewnętrznego kręgu.Zdarzyło się coś ważnego, pomyślał Hissune.Być może zmarł wreszcie stary Pontifex? A być może Koronal.Niech to będzie Tyeveras - modlił się.Proszę, niech to będzie Tyeveras.- Dobrze, jesteśmy wszyscy.Zaczynajmy - oznajmił Eli­dath.Z kwaśnym uśmiechem Diwis zapytał:- A o co właściwie chodzi? Czyżby ktoś dostrzegł dwugłową miluftę lecącą na północ?- Jeśli masz na myśli, że nadszedł czas złych wróżb, odpo­wiedź brzmi “tak".- Elidath był bardzo poważny.- Co się stało? - spytał Stasilane.Regent postukał palcem w leżący na biurku plik papierów.- Dwie ważne rzeczy.Po pierwsze, przyszły nowe raporty z zachodniego Zimroelu; sprawy wyglądają poważniej, niż się nam zdawało.Wszystkie ziemie przylegające do Rozpadliny, od Mazadonne i okolic do terenów za zachód od samego Dulorn, ogarnął niepokój.Sytuacja jest coraz gorsza [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • swpc.opx.pl
  •