[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Tak, byłam u niej w Houston.Prasa jest pewna, \e przyjedzie na moje wesele, cowięcej, spekuluje, \e będzie druhną.- Brie wróciła myślami do wycinka z gazety.Na zdjęciuwidniała wysoka, przystojna kobieta o figlarnym uśmiechu, z grzywą kasztanowych włosów.- Mówisz, \e dzwoniła? Zostawiła wiadomość? - Prosiła, abym odnalazła Waszą Wysokość.- Z twarzy Janet nie sposób byłowyczytać jej myśli.- Mam pani przekazać, \e zadzwoni punktualnie o jedenastej.- Rozumiem.- Brie z rozbawieniem spojrzała na zegarek.Miała jeszcze piętnaścieminut.- W takim razie powinnam pójść na dół do mojego gabinetu.Janet, mogłabyśsprawdzić za mnie salę balową i zanotować, jeśli coś jeszcze trzeba zrobić? Obawiam się, \esama nie zdą\ę.- Naturalnie, Wasza Wysokość.- Janet ukłoniła się bez \ycia i odeszła cicho jak duch.- Có\ za niezwykle nieinteresująca kobieta - skomentował Aleksander, gdy oddaliłasię poza zasięg wzroku.- Aleks! - skarciła go odruchowo, choć w głębi duszy zgadzała się z nim całkowicie.- Wiem, \e jej referencje są bez zarzutu, a sprawność wręcz fantastyczna, ale pracującz nią co rano, musisz umierać z nudów.Brie wzruszyła ramionami.- Có\, rzeczywiście jej osoba nie działa zbyt stymulująco.Lecz przecie\ musiał byćjakiś powód, dla którego ją zatrudniłam, nie uwa\asz?- Mówiłaś, \e chcesz mieć samotną kobietę, do której się zbytnio nie przywią\esz.Poodejściu Alice, poprzedniczki Janet, tygodniami chodziłaś z nosem na kwintę.- W takim razie dokonałam słusznego wyboru - ucięła, widząc uśmiech Aleksa.-Lepiej zejdę na dół, zanim zadzwoni telefon.- Nie dodała, i\ pragnie przejrzeć notatki iodświe\yć pamięć na temat Christiny Hamilton.- No i co, ogłosimy zawieszenie broni?Aleksander uścisnął jej rękę na zgodę, lecz ostatnie słowo musiało nale\eć do niego.- Dobrze, ale pozwolisz, \e nadal będę bacznie obserwował Amerykanina -zapowiedział stanowczo.- Rób jak chcesz - odparła beztrosko.Aleks obserwował siostrę, dopóki nie zniknęła z rogiem.Mo\e on tak\e powinienodbyć małą pogawędkę z Reeve'em MacGee?Dotarłszy do swojego pokoju, Brie usiadła na kanapie i zabrała się za studiowanienotatek.Były bardzo szczegółowe, sporządzone zgodnie z instrukcjami Reeve'a i sekretarki -uło\one alfabetycznie, przejrzyste i dokładne.Musiały takie być, gdy\ dotyczyły ludzi,których kiedyś znała bardzo dobrze.Jeśli amnezja ma być utrzymywana w tajemnicy, niemo\e sobie pozwolić na najmniejszą wpadkę.Christina Hamilton.Zamyśliła się nad dwiema stronicami poświęconymi kobiecie,która kiedyś była jej przyjaciółką.Przez cztery lata studiowały razem na paryskiej Sorbonie.Zamykając oczy, Brie miała wra\enie, \e widzi Pary\: spłukane deszczem ulice, wariacki ruch i olśniewające budowle, małe, zakurzone sklepiki i kolorowe ogródki kafejek.Niewidziała jednak Christiny Hamilton.Chris, poprawiła się, zauwa\ając informację o zdrobnieniu.Chris studiowała historięsztuki i była właścicielką galerii w Houston.Miała młodszą siostrę Eve, którą na zmianęwychwalała pod niebiosa i nad którą załamywała ręce, Miewała romanse.Brie zmarszczyłaczoło, przekopując się przez listę imion mę\czyzn, z którymi się spotykała.Bywałazaanga\owana, lecz nie na tyle, by wyjść za mą\.W wieku dwudziestu pięciu lat \yła jaksamotna, niezale\na artystka i kobieta sukcesu.Brie poczuła ledwie zauwa\alne ukłucie za-zdrości.Ciekawe, stwierdziła.Czy\by rywalizowały ze sobą? Dzięki innym mogła poznaćfakty, dane, informacje, lecz nikt nie potrafił jej powiedzieć, co czuła i jakie emocje niątargały.Gdy zadzwonił telefon, sięgnęła po słuchawkę, nie wypuszczając z ręki notatek.- Tak, słucham?- Mogłabyś przynajmniej być pod telefonem, kiedy stara przyjaciółka dzwoni zzaoceanu!Spodobał jej się ciepły i nieco leniwy głos.Poczuła ściskanie w dołku.Tak bardzochciałaby móc rozpoznać i nazwać swoje emocje.- Chris.- Zawahała się, po czym postanowiła zaufać instynktowi.- Nie pamiętasz, \ebycie księ\niczką to cholernie cię\ka praca?Wybuch śmiechu był wspaniałą nagrodą, lecz Brie się nie rozluzniła.- Przecie\ wiesz, \e zawsze, kiedy korona zacznie ci za bardzo cią\yć, mo\eszprzyjechać do Houston - usłyszała w słuchawce.- W galerii przyda mi się para rąk dopomocy.A tak serio, jak się czujesz, Brie?- Ja.Niespodziewanie poczuła nieprzepartą chęć wyrzucenia z siebie tego wszystkiego, conagromadziło się w jej duszy przez ostatnie tygodnie.W tym pozbawionym twarzy głosiebyło coś niebywale pokrzepiającego.Tylko się nie rozklejaj, upomniała siebie ostro.- Wszystko w porządku - zapewniła przyjaciółkę ze sztucznym optymizmem.- Mój Bo\e, Brie, kiedy przeczytałam o porwaniu.- Chris urwała, wydając z siebie ciche westchnienie.- Rozmawiałam z twoim ojcem, no wiesz.Chciałam zaraz przyjechać, leczwyperswadował mi ten zamiar.Sądził, \e nie byłoby to dla ciebie najlepsze. - Pewnie miał rację.Potrzebowałam trochę czasu, \eby dojść do siebie, ale cieszę się,\e miałaś ochotę mnie odwiedzić.- Nie będę o nic pytała, kochana, bo myślę, \e najlepiej będzie, jeśli o wszystkimzapomnisz.- Właśnie to robię - skwitowała Brie, powstrzymując niekontrolowany chichot.Chris, zdziwiona reakcją przyjaciółki, zamilkła na chwilę, ale w końcu niewytrzymała.- Słuchaj, miałam nie pytać, ale wreszcie muszę wiedzieć.Co się, u diabła, u ciebiedzieje?- A co się ma dziać?- Jak to co? Wielki, tajny, burzliwy romans, który właśnie zwieńczyliściezaręczynami.Brie, zawsze byłaś dyskretna, ale nie mogę uwierzyć, \e nawet słowem niewspomniałaś mi o Reevie MacGee.- Nie miej do mnie \alu, po prostu zupełnie nie wiedziałam, co mam mówić.- W tymprzynajmniej jest krztyna prawdy, pomyślała gorzko.- Wszystko działo się tak szybko,rozumiesz.Dopóki Reeve nie przyjechał tu w zeszłym miesiącu, nawet nie myśleliśmy o zarę-czynach.To był po prostu nagły błysk, olśnienie.- A co o tym myśli twój ojciec?Brie uśmiechnęła się z przekąsem, zadowolona, \e przyjaciółka nie widzi jej miny.- W pewnym sensie to on wszystko zaaran\ował.- Nie powiem, całkiem mi się to podoba.Amerykański gliniarz, no, no.Zawszedeklarowałaś, \e wyjdziesz za kogoś niezbyt odpowiedniego, staruszko.Brie uśmiechnęła się lekko.- Zdaje się, \e naprawdę tego chciałam.- Szczerze mówiąc, zaczynałam ju\ się obawiać, \e się nigdy nie zdecydujesz.Zewzględu na dobro rodu byłaś a\ do przesady rozwa\na, gdy chodziło o mę\czyzn.Pamiętasztego modela na zajęciach u profesora Debare?- Modela, faceta? - zaryzykowała Brie i usłyszała w nagrodę kolejny wybuch śmiechu.- A jak! Przyjrzałaś się temu wspaniałemu okazowi męskości i od razu przyczepiłaśmu etykietkę nadętego pró\niaka.Reszta bab śliniła się na widok jego umięśnionego torsu, aon umówił się z Sylwią za pięćdziesiąt tysięcy franków.- Biedna Sylwia - wymamrotała Brie. - No có\, mogła sobie na to pozwolić.Ale dajmy spokój starym plotkom, szkodaczasu.Wiem, \e jesteś bardzo zajęta.Dzwoniłam, \eby się do ciebie wprosić na parę dnirazem z Eve.- Wiesz, \e jesteście zawsze mile widziane - odparła automatycznie Brie, usiłującgorączkowo ocenić sytuację.- Przyjedzcie na bal.Chcesz potem zostać na trochę?- Właśnie tak planowałyśmy.Mam nadzieję, \e nie masz mi za złe, \e zabieram zesobą Eve, ale dziewczyna doprowadza ojca do szaleństwa.Wyobraz sobie, to dziecko chcezostać aktorką!- Coś takiego!- Znasz tatę, nic, tylko interesy [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • swpc.opx.pl
  •