[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.I w tym decydującym mo-mencie nadeszło ocalenie.Czaruś nie wiedział, czy za sprawą sił natury, czyw sposób wywołany przez Azziego; dość na tym, że choć wcześniej powietrzebyło absolutnie spokojne, teraz nagle zerwał się wiatr.Nie jakiś tam wietrzykczy zefirek, ale gwałtowna zawierucha niosąca krople lodowato zimnego deszczui rozproszonego gradu.Bombardowane nim ze wszystkich stron listowie powodo-wało wokół dziki zamęt, czyniąc ruchy Czarusia niezauważalnymi.Prowadzący pogoń rycerz chybił go o kilka stóp.Następny także nie popisałsię wiele lepiej.Rycerze skoczyli teraz osobno, starając się go otoczyć, ale Cza-ruś z łatwością prześlizgnął się pomiędzy nimi, pognał na złamanie karku w stronęwapiennych skalnych półek i przebył je, nie zostawiając po sobie najmniejszegotropu.Kiedy się zatrzymał, wiatr przestał wiać i nie było słychać żadnych odgło-sów pościgu; Czaruś zrozumiał, że wymknął się demonom.166 ROZDZIAA 7Książę Czaruś biegł jak długo niosły go nogi, a płuca nie zaczęły palić niemi-łosiernie.Wtedy runął na ziemię i usnął.Po przebudzeniu stwierdził, że znajdujesię na zalanej słońcem łące.Na przeciwległym jej krańcu wznosiła się pod niebogóra  gigantyczny Matterhorn wylęgły w szalonej wyobrazni, wyśniona iglicaz wielokolorowego szkła.Przed nią, broniąc do niej dostępu, rósł gęsty las, którywydawał się składać z metalowych drzew.Czaruś zbliżył się ku niemu i przyj-rzał uważnie dziwnemu zjawisku.Pnie wykonane były z ciernistych rur od pieca,z których najwyższe nie przekraczały siedmiu stóp wysokości.Kiedy podszedł donich, zaczęły emitować żółtawy gaz, a ten wkrótce buchnął płomieniem, zająwszysię od zapalników ukrytych pod powierzchnią gruntu.Książę mógłby nie wiedzieć, z czym ma do czynienia, gdyby nie to, że wi-dział niegdyś Azziego studiującego świstek papieru, który wuj-demon pozostawiłpózniej na swym biurku.Z ciekawości Czaruś rzucił nań wówczas okiem.Był torachunek z Kompanii Gazowniczej Nadprzyrodzonego Rejonu Energetycznego zadostarczenie paliwa do ognistych drzew.Jeżeli wuj Azzie rzeczywiście zapłacił za gaz  a trudno było wyciągnąć innewnioski wobec tak ewidentnych dowodów  stanowiło to wyrazny znak manipu-lacji i Czaruś poczuł się zdecydowanie dziwnie, kiedy zastanowił się nad całą in-trygą.Wynik tych rozważań ukazał mu siebie samego jako postać wyciętą z poma-lowanej tektury i przyszpiloną do tła zdarzeń.Było to przerażające w swej istociestwierdzenie, ale przyszło w momencie, kiedy był najwyższy czas, by przedrzećsię przez przeszkodę.Za czym odłożył tę konstatację do pózniejszego zbadaniai ruszył przed siebie.Jeżeli płonące drzewa dawały się włączać, musiał istnieć jakiś sposób naich wyłączenie; prawie godzinę zabrało Czarusiowi znalezienie zaworu rurocią-gu.Kiedy go przekręcił, drzewa zgasły.Uznał za bardzo dziwne niedopatrzenieumieszczenie tak ważnego kurka na niemal eksponowanym miejscu.Czaruś przeszedł pomiędzy drzewami.I tak dotarł do Wioski pod Szklaną Górą, stanowiącej ostatni obóz przed ata-kiem na szczyt, a jednocześnie miejsce zaopatrzenia w paszę, żywność i pamiątkidla tych, którzy zamierzali podjąć trud wspinaczki ku oślepiającemu w blaskusłońca wierzchołkowi góry, gdzie  jak wieść niosła  znajdował się zaczaro-wany zamek, a w nim śpiąc, leżała Królewna Scarlet.Główny przemysł miasteczka opierał się na świadczeniu usług wobec tych,którzy pragnęli zdobyć szklany szczyt.Zjeżdżali się tutaj poszukiwacze przygódi wspinacze po szklanych górach z całego świata, bowiem powab tego wyzwaniabył dla nich nieodparty.167 Czaruś maszerował obok sklepów położonych przy głównej ulicy Wioski podSzklaną Górą; wiele spośród nich specjalizowało się w sprzedaży szklanogórskie-go sprzętu wspinaczkowego.Szkło jest trudnym materiałem do wdrapywania siępo nim  słuchając mieszkańców mieściny, można było dojść do wniosku, żejego właściwości zmieniają się za każdym razem, gdy jakaś chmura przesłoni namoment słońce.Poza tym Góra mogła pochwalić się tym, iż zawierała w sobiekażdy gatunek szkła, jaki można sobie wyobrazić: było tam szkło wodne i szkłofałszywe (zwane pleksiglasem), szkło podstępne i szkło bagienne.Znajdowało siętam wysokie wzgórze ze szkła morderczego i niska równina szkła złego.Każdyjego rodzaj (a o Górze mówiło się, iż składa się z większej liczby odmian szkłaniż ich w ogóle istnieje) przedstawiał sobą inną trudność przy jego pokonywaniu;dostępne w mnogich sklepikach broszury udzielały porad na każdą ewentualność.Chociaż niektórzy hołdowali przekonaniu, iż Szklana Góra stanowi jedynytego rodzaju fenomen na świecie  unikalny i niepowtarzalny  znalezli sięwszakże intelektualiści twierdzący śmiało, że odwieczny ludzki zwyczaj wspi-nania się na owe dziwotwory może być wytłumaczony jedynie przez głębokąhistoryczną pamięć, niemal uniwersalną dla całej rasy człowieczej, a powstałąna skutek czynienia tego niezliczenie wiele razy w niezliczonej liczbie miejsc.Teoretycy owi chcieliby, żeby Szklane Góry stanowiły archetyp ludzkiego do-świadczenia, którego fizyczne potwierdzenie istniało zawsze na niezmierzonychpoziomach działalności człowieka  od pierwszego momentu przeszłości, aż doostatniej chwili najdalszej przyszłości.Księgarnie Wioski pod Szklaną Górą pełne były fachowych opracowań na te-mat technicznych sposobów zdobywania szklanych gór dawniej i dziś.Były tamksiążki ujmujące temat historycznie, przewodniki oraz wydania zawierające wy-wiady ze słynnymi wspinaczami oraz teoretykami glassenizmu.Inne sklepy niesprzedawały z kolei niczego innego poza wszelkiego rodzaju rakami do chodze-nia po szkle, nie wyłączając także tych nabijanych diamentami.Kwestia, czy używać koni do wspinania się na Szklaną Górę, czy też nie, bu-dziła w miasteczku spore kontrowersje.Generalnie, dużo trudniej jest wlezć nanią wierzchowcowi, aniżeli człowiekowi [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • swpc.opx.pl
  •