[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. I pomyśleć, że ich nienawidziłam Margo westchnęła. Byłamu lekarza.Powiedział, że jeśli będę siedzieć za ladą, od przyszłego tygodniamogę zacząć tu przychodzić na parę godzin dziennie. Nie ma pośpiechu sprzeciwiła się Kate. Radzimy sobie. Nie podoba mi się, że radzicie sobie beze mnie.Mogę brać ze sobąJ.T.Klientki szaleją za dziećmi. Myślałam, że mieliście zamiar zatrudnić nianię. Tak. Lekko wydymając wargi Margo pochyliła się nad synem,poprawiła kołderkę. Niedługo. Nie chce się dzielić mruknęła Laura. Wiem, jak to jest.Kiedyurodziła się Ali. przerwała, kiedy weszły trzy nowye klientki. Zajmę się nimi zgłosiła się Kate. Pogadajcie sobie jak mamuśki.Przez następne dwadzieścia minut pokazała jednej klientce wszystkiediamentowe kolczyki, jakie były w sklepie, podczas gdy druga rozglądała siępo sali, a trzecia gruchała nad drzemiącym J.T.Pomogła podać herbatę, uratowała męża, który w ostatniej chwili szukałprezentu urodzinowego dla żony, i powiesiła resztę strojów w garderobie.Potrząsnęła głową na myśl o tym, jak niektórzy traktują jedwab, znówwyszła.Nowi klienci przechadzali się po sklepie, słychać było kobiece głosy.Ktoś włączył lampę w stylu Art Deco, żeby zobaczyć efekt, i łagodne złoteświatło rozbłysło w rogu.Margo żartowała z klientką, Laura stawała napalcach, żeby zdjąć pudełko na prezent, a dziecko spało.To cudowne miejsce, pomyślała nagle.To była mała magiczna skrzyniaze skarbami, wypełniona rzeczami wspaniałymi i głupimi.Stworzona,uświadomiła sobie, przez trzy przyjaciółki.Z desperacji, z poczucia praktycz-ności, a przede wszystkim dzięki ich przyjazni.Jakie to dziwne, że przedtem uważała sklep za interes, który możeprzynieść korzyści lub straty, z którym wiążą się koszty i wydatki.Jeszczedziwniejsze, że do tej chwili nie zdawała sobie sprawy, jaka jest szczęśliwa,z uczestnictwa w czymś tak ryzykownym, tak śmiesznym, tak rozrywkowym.Podeszła do Laury. Zapomniałam o pewnym spotkaniu powiedziała szybko. Poradzicie sobie do mojego powrotu? To zajmie tylko około godziny. Jasne.Ale. To nie potrwa długo. Chwyciła torebkę zza lady, zanim Laurazdążyła zadać jakieś pytania. Na razie zawołała i uciekła. Dokąd idzie? zapytała Margo. Nie wiem.Tylko na chwilę. Zaniepokojona Laura patrzyła przezszybę na Kate. Mam nadzieję, że wszystko w porządku.221Wcale nie była tego pewna.To próba, powiedziała sobie Kate.Wróci doBittle'a, sprawdzi swoje odczucia.Jej reakcja będzie testem.Hall był znajomy, nawet uspokajający, ze swymi łagodnymi koloramioraz interesującym umeblowaniem.Chrom i skóra, wygodne i łatwe doczyszczenia zapełniały mały kącik do siedzenia, gdzie klienci mogli sobiepoczytać Money", Time" i Newsweek".Recepcjonistka obdarzyła Kate krótkim, lekko zakłopotanym uśmiechem.Ruszyła, jak zwykle, na pierwsze piętro.Tu też wszystko jest urządzonesensownie, pomyślała.Urzędnicy i operatorzy komputerów zajmowali sięswoją pracą, zajęci jak pszczoły, skoncentrowani nad zadaniami, które miwłaśnie powierzono.Jeden z pracowników działu pocztowego pchał swójwózek, rozwoził popołudniowe przesyłki.Włączył się czyjś faks.Na drugim piętrze panowała atmosfera pracy.Księgowi siedzieli w swoichbiurach, oddawali się codziennym zajęciom.Telefony dzwoniły, przypominającjej, że był to środek ostatniego kwartału roku.Klienci zaczynali dzwonić poporady, jak uzyskać więcej odliczeń podatkowych, jak przenieść dochody nanastępny rok podatkowy, ile wpłacić na fundusz emerytalny.Oczywiście, pomyślała, dwa razy tylu klientów będzie czekać doostatniego tygodnia grudnia, dopiero wtedy zadzwonią w panice.Dlategoksięgowość wydawała się interesująca.Zatrzymała się przed swoim starym biurkiem.Nikt go nie zajął, pomyślała.Komputer i telefon stały na biurku, reszta zniknęła.Faks milczał, alepamiętała, jak dzwonił i piszczał.%7łaluzje w oknie za biurkiem były opuszczone.Często sama je takzostawiała.Pracowała przy sztucznym świetle, nie zwracała uwagi na widokiza oknem.Półka znajdowała się w zasięgu ręki, przy biurku.Stały tam jej książki,zbiór przepisów podatkowych, materiały.%7ładnych bibelotów, pomyślała.Nic,co by rozpraszało.Jeszcze jedna pszczoła w ulu.Boże, jakaż ona była nudna. Kate.Odwróciła się, przestała się nad sobą użalać. Cześć, Roger. Co robisz? Przeglądam się w lustrze wskazała na puste biurko. Nikt go nieużywa. Nie uśmiechnął się blado. Rozmawiają o zatrudnieniu nowegowspólnika
[ Pobierz całość w formacie PDF ]