[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Nigdy& em, nigdy tego nie robiłam.Zmieje się; jest to aksamitny dzwięk. Skarbie, mógłbym ci pokazać mnóstwo rzeczy, których nigdy nie robiłaś.I gwarantuję, że każda jednaby ci się spodobała.Z jakiegoś powodu nie mam co do tego żadnych wątpliwości.Ekscytująca myśl.Pochyla głowę i gryzie mnie w szyję, potem łagodzi ukąszenie, ssąc delikatnie.Jego wargi, tak miękkiei gładkie, sprawiają, że ból znika.Jego bliskość jest oszałamiająca i wszystko w nim krzyczy, że jestzdolny do tak wielu rzeczy& rzeczy, które sprawiłyby mi przyjemność& rzeczy, które w świetle dnia bymnie zawstydziły.Ale mimo to nie poruszam się.Zostaję tuż przy nim, wpatrzona nieruchomo w jego oczy.Nie odwracając wzroku, Dominic powoli opuszcza głowę i wsuwa mi język do ust, całkiem jezawłaszczając, po raz kolejny mnie pożerając.To tak, jakby nie potrafił mnie całować bez jednoczesnegomiażdżenia wszystkich moich zmysłów, unicestwiania moich myśli, powodowania, że krew we mniepulsuje, pędząc w jedno tylko miejsce& do trójkąta między moimi nogami.Tam, gdzie go pragnę.Jest niczym narkotyk& i po jednym spróbowaniu bynajmniej nie ma się dosyć.Otwieram usta i zaczerpuję oddechu wokół jego warg, wciągając powietrze, chwytając mocno jegoplecy i przyciągając go bliżej.Sięga i łapie mnie za ręce, ściskając je razem za nadgarstki iprzygważdżając nad moją głową do pleksiglasowej ściany gondoli.Jestem tu z nim uwięziona, lecz niechciałabym znalezć się nigdzie indziej.Otacza nas teraz pierwotna, nietłumiona energia& i to także jest przyjemne, ponieważ znajdujemy sięw miejscu publicznym.Za każdym razem, gdy kabina przesmykuje się blisko ziemi, zanim ponowniezacznie wspinać się ku górze, ktoś mógłby zajrzeć do środka i zobaczyć, co robimy.Gdyby tylko wytężyłwzrok, zobaczyłby Dominica przytrzymującego mnie przy ścianie, z drugą dłonią między moimi nogami.Tak szczerze, mam wrażenie, że Dominicowi podoba się ta myśl. Co ty robisz?  udaje mi się w końcu szepnąć; odsuwam się tylko minimalnie. Jego oczy są nieco zamglone, zrenice rozszerzone. A co chciałabyś, żebym zrobił, Jacey?On wie.Och, Boże, on wie.Wie doskonale, czego bym od niego chciała.Widzę to w jego oczach.Wyczuwam to w ruchu jego dłoni, kiedy puszcza moje nadgarstki i zsuwa je obie w dół po każdejkrągłości i płaszczyznie mojego ciała.Nie spieszy się, jego dłonie ześlizgują się niżej, niżej, niżej& są wszędzie naraz, powolne irozleniwione.Ujmuje moje krągłości, smakując je.Zachowuje się pewnie, niespiesznie i celowo& jakktoś, kto wie, co robi i czego chce.Wzdrygam się, kiedy dotyka moich sutków.Są niezmiernie wrażliwe w tej zimnej, mokrej koszulce.Ledwie je muska, schodząc niżej, po moich bokach, po łukach moich bioder.Mam ochotę oprzeć się oniego, kiedy ujmuje moje piersi i przyciąga mnie do siebie.Okazuje się, że nie muszę tego robić.Wsuwa palce w moje szorty, bo wie, że nie noszę bielizny.Apotem wsuwa te długie palce  tak głęboko, jak się tylko da  we mnie.Tam, gdzie na niego czekam.Wydaję z siebie długi i głośny jęk.Dominic podsyca ogień, który powoli we mnie rozpalił, a ja niechcę, by kiedykolwiek przestał.Podnoszę wzrok i wszystko wokół jest rozmytą smugą.Przemykamy obok operatora diabelskiegomłyna, obok tłumów, obok zapachów fast foodów oraz słońca, obok chodników i sklepów.Wszystko jesttylko smugą i nie ma żadnego znaczenia.Znaczenie ma jedynie to, co wcale nie powinno go mieć.On.Podciąga mi koszulkę i odciąga jedną z miseczek stanika, liżąc sutek, drażniąc go, aż stoi na baczność,zupełnie jak jego penis.Czuję go, twardego i sztywnego, wbijającego mi się w nogę.Ale on się o mnienie ociera.Nie zachowuje się gorączkowo jak ja, lecz ze spokojem i opanowaniem, niespiesznie iswobodnie.Nie prosi o nic w zamian, po prostu bawi się ze mną ustami.Jego język na mojej skórze, na moim sutku, na mnie, jest mokry.Gorący i wilgotny i akurat wmomencie, gdy gotowa jestem błagać, żeby przerżnął mnie w tym oto publicznym miejscu& zawieszonymczterdzieści pięć metrów nad ziemią  Dominic przestaje.Tak po prostu. Powinniśmy już iść  oznajmia cicho, składając dłonie na kolanach jakby nigdy nic.Jakbyśmy tylkosobie siedzieli, ciesząc się zwykłą przejażdżką na diabelskim młynie.Podrywam głowę i uświadamiam sobie, że zaraz się zatrzymamy.Koniec jazdy.Opuszczam koszulkę igapię się na niego, próbując zogniskować nieostre spojrzenie.Serio?Jest nieporuszony, gdy wysiada z gondolki i wyciąga do mnie rękę, czekając, bym pozwoliła sobiepomóc w wyjściu z kabiny.Z rozmysłem ignoruję jego dłoń, postanawiając samodzielnie wygramolić sięna niestabilnych nogach jak z waty.O mój Boże, nigdy wcześniej nie czułam takiego upokorzenia, bo to zajście miało na mnie taki wpływ,a na niego& nie.Dla niego to takie łatwe, włączać się i wyłączać, pozostawać tak cholernie wycofanym.Policzki mi płoną, gdy wlekę się za nim alejkami przez molo, skupiając wzrok na jego szerokichramionach kołyszących się wśród tłumu, na jego karku, na jego biodrach.Wszystko w nim jest niewzruszone.A ja jestem idiotką.Właśnie totalnie pozwoliłam mu się z sobą zabawić.W miejscu publicznym.I po co? %7łeby miał miłąrozrywkę, która odwróci jego uwagę od ludzi ganiających nas po ulicach?Pieprzę to.Nie służę nikomu do odwracania uwagi i powinnam była wiedzieć lepiej.Wsiadamy do samochodu bez słowa i w ciszy jedziemy ulicami Chicago.Mija kilka minut, zanim on choćby na mnie spojrzy. Co się stało?  pyta niewinnie, jakby nie miał pojęcia.Wpatruję się w niego. Co to, do kurwy nędzy, miało być?  rzucam, chociaż jestem bardziej wściekła na siebie niż na niego.Pozwoliłam mu na to.Pozwoliłam mu z sobą pogrywać.Po wszystkich tych wykładach o posiadaniuwiększego szacunku do siebie, jakich udzielałam sobie w ostatnich miesiącach, pozwoliłam mu napalcówkę na diabelskim młynie.Jestem żałosna. Co miało być& ?  nie rozumie, zerkając na mnie w bok. Po prostu& dobrze się bawiliśmy.Wydawało się, że jesteś zadowolona.Spoglądam na jego krocze, przypominając sobie, jak jeszcze parę chwil temu wbijała się we mnie jegotwardość. Ty tak samo  zauważam. Ale dlaczego? W ogóle cię nie rozumiem.Zwiat nie jest twoją zabawką,Dominic.Ja nie jestem twoją zabawką. Nigdy nie twierdziłem, że nią jesteś  odpowiada spokojnie, skręcając w moją ulicę. Niepowiedziałaś  nie.Jeśli nie chciałaś brać w tym udziału, wystarczyło wyartykułować to słówko.I to właśnie mnie wkurza.Nie wymówiłam tego słówka.Nie wymówiłam go, gdyż pragnęłamDominica.I wciąż go pragnę.To dlatego tak się wściekam [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • swpc.opx.pl
  •