[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nawet bliżej niż siostry, niemal jak bliźniaczki.Lubiłyśmy te same rzeczy i wszystkim się dzieliłyśmy.Nawet postanowiła przejść razem ze mną trening, aby zostać Zelandoni.- Nie wiedziałem - powiedział Jondalar.- Może w ten sposób zdobyła zdolności przywódcze.- Może, ale wtedy żadna z nas nie myślała o przywództwie.Po prostu byłyśmy nierozłączne i chciałyśmy tego samego.aż to spowodowało kłopoty.- S'Armuna przerwała.- Kłopoty? - spytała Ayla.- Tak bliska przyjaźń może spowodować kłopoty? - Myślała o Deggie i o tym, jak cudownie jest mieć dobrego przyjaciela, choćby na krótko.Bardzo chciała mieć kogoś takiego, kiedy dorastała.Traktowała Ubę niczym siostrę, ale choć bardzo ją kochała, Uba była z klanu.Niezależnie od tego, jak czuły się sobie bliskie, w pewnych sprawach nie mogły się zrozumieć, takich jak wrodzona ciekawość Ayli czy wspomnienia Uby.- Tak - powiedziała S'Armuna, patrząc na młodą kobietę, nagle znowu świadoma jej niezwykłego akcentu.- Kłopot polegał na tym, że obie zakochałyśmy się w tym samym mężczyźnie.Myślę, że Joconan mógłby kochać nas obie.Mówił kiedyś o podwójnym połączeniu się i zarówno Marthona, jak i ja byłyśmy na to gotowe, ale wtedy zmarł stary Zelandoni, a kiedy Joconan zwrócił się o radę do nowego, powiedział mu, żeby wybrał Mar-thonę.Wtedy myślałam, że to z powodu urody Marthony i dlatego, że jej twarz nie była skrzywiona, ale teraz sądzę, iż to mój wuj chciał, żebym wróciła.Nie zostałam na ich zaślubiny.Byłam zbyt rozgoryczona i zła.Poszłam w drogę zaraz, jak mi o tym powiedzieli.- Wróciłaś sama? - zdziwił się Jondalar.- Przeszłaś lodowiec zupełnie sama?- Tak - odparła kobieta.- Niewiele kobiet wędruje tak daleko, szczególnie samotnie.To była niebezpieczna podróż i wymagała odwagi.- Tak, była niebezpieczna.Omal nie wpadłam w szczelinę w lodzie, ale nie jestem pewna, czy byłam odważna.Myślę, że podtrzymywał mnie gniew.Ale kiedy wróciłam tutaj, wszystko było zmienione, i to już od lat.Moja matka i ciotka przeniosły się na północ, gdzie mieszkało wielu innych S'Armunai, razem z moimi kuzynami i braćmi.Moja matka tam umarła.Również mój wuj już nie żył i inny mężczyzna był przywódcą, obcy o imieniu Brugar.Nie jestem pewna, skąd przyszedł.Z początku był czarujący, nie przystojny, ale bardzo atrakcyjny w jakiś szorstki sposób, naprawdę jednak był okrutny i zły.- Brugar.Brugar - powiedział Jondalar, przymykając oczy i próbując przypomnieć sobie, gdzie słyszał to imię.- Czy nie był towarzyszem życia Attaroi?S'Armuna wstała, nagle niesłychanie wzburzona.- Czy ktoś chciałby więcej herbaty? - zapytała.Zarówno Ayla, jak i Jondalar poprosili o dolewkę.Przyniosła im po kubku herbaty, wzięła kubek dla siebie, ale zanim usiadła, zwróciła się do gości: - Nigdy nikomu tego wszystkiego nie opowiedziałam.- Dlaczego mówisz nam teraz? - zapytała Ayla.- Żebyście zrozumieli.- Zwróciła się do Jondalara.- Tak, Brugar był towarzyszem życia Attaroi.Zaczął wprowadzać zmiany, jak tylko został przywódcą, a zaczął od tego, że uczynił mężczyzn ważniejszymi od kobiet.Na początku chodziło o drobiazgi.Kobiety musiały siedzieć i czekać, żeby im udzielono pozwolenia na zabranie głosu.Kobietom nie wolno było dotykać broni.Z początku nie wydawało się to zbyt poważne i mężczyźni cieszyli się swoją władzą, ale gdy pierwsza kobieta została zatłuczona na śmierć za powiedzenie swojego zdania, reszta zrozumiała, że sytuacja jest bardzo poważna.Wtedy jednak ludzie nie wiedzieli, jak to się stało ani jak to zmienić.Brugar wydobywał z mężczyzn wszystko, co najgorsze.Miał bandę popleczników i sądzę, że pozostali bali się im sprzeciwiać.- Ciekawe, skąd mu przyszły do głowy takie pomysły - powiedział Jondalar.W nagłym przebłysku intuicji Ayla spytała:- Jak ten Brugar wyglądał?- Miał bardzo wyraziste rysy twarzy, szorstkie, jak mówiłam, ale umiał być czarujący i pociągający.- Czy tu w okolicy jest wielu ludzi klanu, płaskogłowych? -dopytywała Ayla.- Dawniej byli, ale teraz nie ma ich dużo.Znacznie więcej jest na zachód stąd.Dlaczego pytasz?- Jaki stosunek mają do nich S'Armunai? Szczególnie do tych, którzy są z mieszanych duchów?- No cóż, nie są uważani za ohydę, tak jak wśród Zelandonii.Niektórzy mężczyźni brali płaskogłowe kobiety na towarzyszki życia i ich potomstwo jest tolerowane, ale nikt zbyt chętnie ich nie przyjmuje.- Czy myślisz, że Brugar mógł być urodzony ze zmieszanych duchów?- Dlaczego zadajesz te wszystkie pytania?- Ponieważ sądzę, że mieszkał, a może nawet wychował się wśród tych, których wy nazywacie płaskogłowymi - odpowiedziała Ayla.- Dlaczego tak myślisz? - zaciekawiła się szamanka.- Ponieważ to, co opowiadasz, to obyczaje klanu.- Klanu?- Tak płaskogłowi nazywają sami siebie - wyjaśniła Ayla i głośno zaczęła snuć domysły
[ Pobierz całość w formacie PDF ]